Nietrudno zauważyć, że aktywność separatystów w Donbasie i wspierających ich wojsk rosyjskich ma charakter zbliżony do sinusoidy – okresy spokoju przeplatają się z okresami ciężkich walk. W ciągu pierwszych miesięcy tego roku szczytowymi punktami tego „grafiku” były walki o Debalcewe w sektorze „S” w lutym br., które odbywały się w tle rozmów w Mińsku oraz mające mniejszą intensywność starcia w sektorze „M” – głównie w Szirokine pod Mariupolem. Sądząc z powiadomień centrum prasowego ATO, obecnie sytuacja na froncie zaostrza się. Wydaje się, że jesteśmy na etapie, w którym można prognozować wznowienie walk, a przynajmniej należy być gotowym do tej fazy konfliktu.
Powrót „GRADów” w przeddzień symbolicznej daty
W zeszłym roku Władimir Putin – wielbiciel symbolicznych dat – zdecydował o wyznaczeniu terminu początku jednej z najkrwawszych operacji przeciwko ukraińskiej armii na Dzień Niezależności Ukrainy. W efekcie w kotle pod Iłowajskiem zginęło, zginęło lub odniosło rany blisko tysiąc ukraińskich wojskowych.
Zbliża się właśnie kolejna rocznica niezależności. Kierownik Centrum Badań Wojskowo-politycznych Dmytro Tymczuk stwierdza: trwa nowa eskalacja konfliktu w Donbasie, która polega na aktywizacji wojsk rosyjsko-terrorystycznych pod pozorem przeprowadzenia „uderzeń prewencyjnych” w celu zapobiegania mitycznym „próbom natarcia wojsk ukraińskich” w przeddzień Dnia Niezależności. Od razu na wielu odcinkach frontu, zarówno w obwodzie donieckim jak i ługańskim bojownicy używają wszelkich posiadanych typów uzbrojenia – w tym także artylerię rakietową.
Jak wiadomo rok wcześniej, również w sierpniu miało miejsce wtargnięcie na Donbas regularnych jednostek rosyjskie armii, które zostało spowodowane uderzeniem niewielkiego zgrupowania Sił Zbrojnych Ukrainy i batalionów ochotniczych na Iłowajsk.
Kilka dni temu kierownik służby prasowej Sztabu Generalnego SZU, Władysław Seleznow przedstawił dane z których wynika, że na okupowanych terytoriach Donbasu przebywa 10 tysięcy rosyjskich żołnierzy oraz ok. 30 tysięcy miejscowych bojowników. A 12 sierpnia pojawiła się informacja o tym, że w obwodzie rostowskim przy granicy z Ukrainą wojska rosyjskie rozpoczęły ćwiczenia bombowców frontowych Su-24M, które mają atakować cele „imitujące umocnienia inżynieryjne, siłę żywą i technikę umownego przeciwnika”.
Eskalacja konfliktu trwa, napięcie utrzymuje się. Na różnych odcinkach trwa przegrupowanie i przerzucanie sił – ludzi i sprzętu, także czołgów, na nowe pozycje przygotowane przez separatystów. Trwają także regularne starcia sił ATO z grupami dywersyjno-rozpoznawczymi przeciwnika. Warto zauważyć, że po okresie widocznego spokoju prorosyjscy bojownicy i w obwodzie donieckim i ługańskim zaczęli aktywnie stosować w ostrzałach nie tylko moździerze, działa i granatniki AGS, ale także, po raz pierwszy od kilku miesięcy wyrzutnie rakietowe BM-21 GRAD. Z kolei na odcinku mariupolskim użyto także potężniejszych zestawów „Huragan” o kalibrze 220 mm. Rzecz jasna stoi to w głębokiej sprzeczności z zapisami porozumień z Mińska.
Do zbioru znanych już „gorących punktów”, jakie od dawna pojawiały się w raportach z ATO, w ciągu ostatnich dni dołączył jeszcze jeden – wioska Starohnatiwka położona niedaleko Wołnowachy w obwodzie donieckim, która stanowi ważną pozycję obronną na drodze do Mariupola. 10 sierpnia oddziały separatystów w liczbie ok. 400 osób wspartych artylerią, czołgami i BTR-ami próbowały atakować ukraińskie pozycje niedaleko Starohnatiwki i sąsiedniej wioski Nowołasna. Atak ten został odparty – siły ukraińskie zajęły i utrzymały strategiczne wzniesienia w okolicy, niszcząc przy tym czołg, BTR i dwa BWP przeciwnika. Zginął jeden ukraiński żołnierz, a dziewięciu zostało rannych. W następnych dniach pozycje sił ATO były ostrzeliwane, także z ciężkiej artylerii.
„Zagrożenie dla Mariupola kryje się nie w Szirokine (ze wschodu), jak twierdzi wielu, ale ze strony Granitnego i Starohnatiwki (z północy)” – mówi oficer prasowy sektora „M”, Jarosław Czepurij. „Wiedzieliśmy o tym, przygotowaliśmy się i reagowaliśmy wcześniej” – dodaje.
„Siły i środki ATO, przygotowane go wykonywania zadań na tym kierunku (pod Starohnatiwką) są gotowe odeprzeć ataki przeciwnika, jeżeli bojownicy nie zaprzestaną prowokacji i będą dalej prowadzić ogień w kierunku naszych pozycji” – ogłosiła służba prasowa Sztabu Generalnego SZU. Jak poinformował rzecznik SG Seleznow, ukraińscy wojskowi otrzymali zgodę dowództwa na zastosowanie artylerii w wypadku ataku bojowników.
Według danych Sztabu Generalnego SZU, taka aktywność przeciwnika jest związana z przyjazdem jednego z głównych „kuratorów” – generała-pułkownika sił zbrojnych FR Ołeksandra Lencowa. Jego przybycie na Donbas „dziwnym trafem” zbiegło się w czasie z wznowieniem użycia przez separatystów artyleryjskich zestawów rakietowych.
„Bojownicy koncentrują siły dla przeprowadzenia natarcia na pozycji ATO. Wróg przeprowadził największą od początku roku liczbę ostrzałów ukraińskich wojskowych” – powiedział sekretarz RNBO Ołeksandr Turczynow i dodał: „formujemy w strefie ATO aktywną obronę, wzmacniamy nasze Siły Zbrojne nowym uzbrojeniem i techniką”. Jak poinformował doradca ministra obrony Jurij Biriukow, po zaostrzeniu sytuacji pod Starohnatiwką w ten rejon został przerzucony dywizjon artylerii, który stacjonował wcześniej dalej niż 100 km od rejonu walk, zgodnie z zapisami porozumień z Mińska. Dla realizacji tego zadania wystarczyły cztery godziny.
Na pierwszej linii tylko Siły Zbrojne Ukrainy
Nie można pominąć także pewnego faktu: zgodnie z decyzją Sztabu Generalnego SZU z pierwszej linii wycofano jednostki MSW i Gwardii Narodowej, zamieniając je oddziałami Sił Zbrojnych. Na przykład pozycje w Szirokine zamiast pułku „Azow” utrzymuje obecnie Piechota Morska Ukrainy.
Na ile ta decyzja była prawidłową – pokaże czas. Jednak już teraz nie brak krytycznych komentarzy, które wskazują, że armia nie utrzyma zajętych pozycji bez pomocy jednostek ochotniczych. Batalion „Donbas” wystąpił nawet do głównodowodzącego z specjalnym apelem, w którym domaga się powrotu na front – do Szirokine, albo na inną pozycję.
Jednak dowództwo armii nie idzie na żadne ustępstwa. „Teraz Siły Zbrojne Ukrainy przebywają na całej linii frontu. Ich zadanie to zatrzymać natarcie przeciwnika. Jednostki Gwardii Narodowej i MSW mają swoje zadania, które wykonują na drugiej i trzeciej linii obrony” – powiedział rzecznik Sztabu Generalnego Władysław Seleznow, nie wspominając przy tym nie tak dawnych czasów, gdy pułk „Azow” i batalion „Donbas” działały w strukturach Gwardii Narodowej i odbijały, a następnie utrzymywały kolejne zajęte przez separatystów miejscowości.
„Oczywiście, nie jesteśmy „Azowem”. Nie zajmujemy się grabieżą domów, nie malujemy swastyk na ścianach i nie modlimy się do Hitlera (mowa jest nie o całym pułku, ale o kilku jego żołnierzach, którzy są za to odpowiedzialni). Nie jesteśmy „Azowem”, ale nie oddamy ani metra ukraińskiej ziemi” – pisze na Facebooku morski piechur, Taras Czmut, którego oddział obecnie zajmuje pozycje pod Szirokine.
Nowe prowokacje separatystów i ich cel
Centrum prasowe ATO opublikowało także informacje które wskazują, że w jednej z fabryk w Swierdłowsku w obwodzie ługańskim (terytorium pozostające pod kontrolą separatystów) trwa przygotowanie 200 kompletów ukraińskich mundurów – łącznie z naszywkami i dystynkcjami ukraińskich jednostek. „Przeciwnik przygotowuje się do prowokacji, próbując wszelkimi sposobami zrzucić winę na eskalację konfliktu na Siły Zbrojne Ukrainy” – napisano w oświadczeniu.
Dopóki jedne prowokacje są przygotowywane, inne już się odbywają. W nocy 9 sierpnia w Doniecku spalono samochody misji obserwacyjnej OBWE – w tym trzy pojazdy zostały całkowicie zniszczone, jeden poważnie uszkodzony, a trzy kolejne zaznały mniejszych uszkodzeń. Stanowisko strony ukraińskiej w tej sprawie przedstawił generał-major Borys Kremeneckij: „Ta haniebna akcja była zaplanowana i przeprowadzona z inicjatywy liderów lokalnych ugrupowań zbrojnych tzw. Donieckiej Republiki Ludowej”. „Możliwe, że są tacy, którzy chcą aby OBWE przestała przekazywać informacje o tym, co dzieje się w Doniecku… odpowiedzialność za zabezpieczenie pracy obserwatorów OBWE i ich mienia leży na tym, kto kontroluje Donieck” – napisano w oświadczeniu misji OBWE.
Zgodnie z przytoczonym już „prawem sinusoidy”, po okresie spokoju nadchodzi faza aktywnych działań terrorystów. Ich celem jest po pierwsze rozszerzenie kontrolowanego terytorium i uzyskanie choćby propagandowych sukcesów. Po drugie – chodzi o skłonienie Ukrainy do kolejnych rozmów i politycznych ustępstw. Przede wszystkim jednak – wszystko to wpisuje się w plan Putina, którego celem nie jest włączanie Donbasu do Rosji, ale utrzymywanie go jako części Ukrainy, jako swoistą „krwawiącą ranę”, która będzie utrzymywać stan ciągłego napięcia i destabilizacji – politycznego, wojskowego i ekonomicznego. Właśnie dlatego uspokojenie sytuacji nie mieści się w planach Kremla.
Dmytro Lichowij
Fot. mil.gov.ua