Dlaczego zagraniczni urzędnicy od ręki otrzymują ukraińskie paszporty, a wojskowi ochotnicy muszą na nie czekać przez lata?
Wiadomość o nadaniu ukraińskiego obywatelstwa w trybie przyspieszonym, poprzez specjalne postanowienie Prezydenta, dwóm obywatelom Rosji – polityk Marii Gajdar oraz dziennikarzowi Władimirowi Fedorinowi – wywołało falę oburzenia wśród społeczeństwa ukraińskiego. Pod adresem świeżo upieczonych właścicieli paszportów z trójzębem na okładce pojawiło się sporo zarzutów. Główny zarzut adresowany był jednak nie do nich, a do ukraińskiej władzy, która uszczęśliwia cudzoziemców ukraińskim obywatelstwem zbyt wybiórczo.
Maria Gajdar, na zaproszenie szefa Obwodu Odeskiego Michaiła Saakaszwilego, przyjechała do pracy w Odeskiej Państwowej Administracji Obwodowej, a już w niecały miesiąc później z niedowierzaniem wertowała strony swojego nowego dokumentu potwierdzającego ukraińskie obywatelstwo. W tym samym czasie dziesiątki jej rodaków, ale także Polaków, Białorusinów i przedstawicieli innych państw, którzy od ponad roku ryzykują swoje życie walcząc za Ukrainę w Donbasie, na próżno wyczekują zgody w analogicznej sprawie nadania obywatelstwa.
Zgodnie z ustawodawstwem Ukrainy w przypadkach, które stanowią interes publiczny, Prezydent ma prawo przyznać cudzoziemcowi ukraińskie obywatelstwo w trybie przyspieszonym, czyli bez konieczności spełnienia warunków niezbędnych, takich jak np. pięcioletni pobyt na Ukrainie. Konieczne jest wówczas spełnienie tylko jednego warunku – rezygnacja z obywatelstwa innego kraju. Konstytucja Ukrainy zakazuje bowiem posiadania podwójnego obywatelstwa.
Wyjątki od reguły?
Przedstawiając 2 grudnia w Radzie Najwyższej Ukrainy kandydaturę Stepana Półtoraka na stanowisko Ministra Obrony, Prezydent Petro Poroszenko obiecał spełnić prośby uczestników operacji antyterrorystycznej i nadać ukraińskie obywatelstwo ich kolegom bojownikom posiadającym paszporty innych krajów.
Niektórym z nich rzeczywiście się udało. Postanowieniem Prezydenta z dnia 23 kwietnia 2015 roku obywatelstwo ukraińskie przyznano rosyjskiemu reżyserowi filmowemu, członkowi związku filmowców „Wawilon’13” i bojownikowi ukraińskiego batalionu ochotniczego „Ruś Kijowska” – Kristianowi Żeredze. W lutym, w dniu swoich 25 urodzin, napisał on na portalu Facebook, że marzy tylko o jednym prezencie – obywatelstwie ukraińskim. „Nie chcę umrzeć broniąc tej ziemi z rosyjskim paszportem w kieszeni” – pisał. Niecałe 24 godziny później Żeregi otrzymał telefon od administracji Prezydenta, a jego marzenie się spełniło.
Z dumą demonstruje dziennikarzom swój niebiesko-żółty paszport także oficer Federalnej Służby Bezpieczeństwa Rosji Ilia Bogdanow, który przeszedł na stronę Ukrainy i walczył w szeregach Prawego Sektora. „Miałem szczęście [szybko uzyskać ukraińskie obywatelstwo], bo jestem dość dobrze znany. Innym jest znacznie trudniej” – przyznał Ilia, którego historia spotkała się z dużym zainteresowaniem w prasie. Bogdanowowi udało się otrzymać paszport z trójzębem przede wszystkim dzięki potężnej kampanii zorganizowanej w tym celu w sieciach społecznościowych przez jego zwolenników.
Decyzją Prezydenta obywatelem Ukrainy został również białoruski bojownik ochotniczego batalionu (a później pułku) Gwardii Narodowej „Azow” – Serhij Korotkych. Jednak takie sukcesy w strefie ATO nadal stanowią mniejszość.
Polak na służbie
Od ponad roku przeciwko wojskom rosyjskim i separatystom walczy w składzie ochotniczego batalionu „Donbas” (poporządkowanego Gwardii Narodowej) polski pisarz i terapeuta uzależnień Wadim Krzyżaniak. „Mój dziadek był Ukraińcem, wychowywałem się w miłości do Ukrainy. Dlatego zareagowałem na prośby ukraińskich polityków o pomoc” – przyznaje 44-letni Warszawiak, który walczy o ziemię swoich przodków, idąc za głosem serca i nie otrzymując za to ani grosza. Wadim obawia się jednak, że w Polsce może mu grozić więzienie za udział w działaniach wojskowych na terenie innego państwa, co wyznał w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”. Jedynym wyjściem jest dla niego otrzymanie ukraińskiego obywatelstwa.
Pomoc Krzyżaniakowi obiecał Minister Spraw Wewnętrznych Arsen Awakow. Mimo, że wszystkie wymagane dokumenty zostały złożone już w grudniu ubiegłego roku, Wadim wciąż nie uzyskał ukraińskiego paszportu. Formalnie Krzyżaniak złamał ukraińskie prawo, ponieważ dozwolony jedynie trzymiesięczny okres pobytu na Ukrainie bez wizy już dawno minął. Nadal służy on jednak w Donbasie, czego nie żałuje, nie uważa się również za najemnika ponieważ nie otrzymuje żadnej wypłaty. „Jedynej rzeczy, której się obawiam, to ta, że urzędnicy przypomną sobie o mnie, kiedy już zginę. Ukraina będzie pamiętać, że był taki Polak, który za nią walczył. Problemem jest jednak to, że ja nie chcę umierać. Chcę żyć” – powiedział Wadim Krzyżaniak. Dziennikarze spotkali się z nim w jednym z najgorętszych punktów ATO – w miejscowości Szyrokine pod Mariupolem.
Zagraniczny legion urzędników
Krzyżaniak to tylko jeden z wielu przykładów, które wskazują, że zagranicznym ochotnikom o wiele trudniej jest otrzymać ukraińskie obywatelstwo, niż zagranicznym urzędnikom, a nawet dziennikarzom. Minister Finansów Natalia Jaresko, Minister Zdrowia Oleksandr Kwitaszwili, Minister Gospodarki Aiwaras Abramovicius, zastępca Ministra Spraw Wewnętrznych Eka Zguladze, zastępca Prokuratora Generalnego Davit Sakvarelidze, szef Odeskiej Administracji Państwowej Michaił Saakaszwili czy też szef milicji w Obwodzie Odeskim Giorgi Lortkipanidze – to niepełna lista urzędników, którzy w ciągu ostatniego roku zostali obywatelami Ukrainy w trybie przyspieszonym, „w interesie publicznym”.
Pomimo pewnych kontrowersji, czy rzeczywiście przynoszą Ukrainie korzyść zagraniczni menedżerowie w rządzie, odpowiednie postanowienia Prezydenta społeczeństwo odebrało ze zrozumieniem. Niezadowolenie z powodu wybiórczego podejścia, które faktycznie stawia zagranicznych ochotników poza prawem, nieustanie jednak rosło. Przerodziło się ono w końcu w falę oburzenia po tym, jak „nagrodzeni” ukraińskim paszportem zostali Gajdar i Fedorin. Owszem, państwo ukraińskie samo zaprasza do pracy w strukturach władzy niektórych „legionistów”, podczas gdy ochotnicy przyjeżdżają na wojnę z własnej inicjatywy i nie wszystkich z nich, mających broń w rękach, można uznać za lojalnych wobec Kijowa. Zagranicznym urzędnikom też można jednak wiele zarzucić.
Fedorinowi, byłemu redaktorowi „Forbes Ukraina” (wychodzącemu w języku rosyjskim) przypomniano artykul „Dzień Jedności”, opublikowany w rosyjskiej gazecie „Wedomosti”. W tekście tym Fedoryn, na drugi dzień po pierwszym zabójstwach na Majdanie, barwnie opisywał, jak członkowie Berkutu odważnie ruszyli po zgęstniałej powierzchni lodu i pogonili protestujących w dół Placu Europejskiego. Co ciekawe, Fedorin kręci obecnie film reklamujący armię kontraktową na Ukrainie. Więcej zarzutów pojawiło się wobec Marii Gajdar, prawnuczki radzieckiego pisarza i córki byłego Ministra Finansów Rosji. Czujni blogerzy wytropili na portalach społecznościowych jej wpisy, w których oskarżała ona Gruzję o rozpętanie wojny przeciwko Rosji w sierpniu 2008 roku, nazwała „ohydnym” ówczesnego Prezydenta Gruzji Saakaszwilego, a więc swojego obecnego szefa, a także podkreślała, że Krym jest częścią Rosji.
„A zatem, Masza Gajdar otrzymała ukraińskie obywatelstwo. Z Ukrainą nie była dotychczas związana w żaden sposób, pracowała w funduszu, który otrzymywał pieniądze od rządu Federacji Rosyjskiej, a do szeregów opozycji była zaliczana tylko przez wzgląd na stare lata. Jej ostatnia opozycyjna akcja miała miejsce dziewięć lat temu” – skwitował sytuację rzecznik Prawego Sektora Artem Skoropadski, który też jest obywatelem Rosji i czeka na paszport z trójzębem. „Oprócz Maszy jest jeszcze około 50 zagranicznych aktywistów Prawego Sektora, którzy nie mówią czegoś tam w telewizji, ale walczyli i właśnie teraz walczą na froncie o Ukrainę. Są też jeszcze zagraniczni bojownicy z batalionu Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. Oni nie mają obywatelstwa. A Masza ma” – dodał Skoropadski.
Twardy orzech do zgryzienia
Dziesiątki cudzoziemców walczą również w innych oddziałach – „Azow”, „Donbas”, „Ajdar” itd. Liczba zagranicznych „legionistów” w armii ukraińskiej wynosi więc kilkuset. Nie wszyscy z nich proszą o nadanie obywatelstwa, ale tych, którzy czekają na ten krok Prezydenta, jest co najmniej kilkudziesięciu.
Znany ukraiński dziennikarz Wachtang Kipiani skrytykował podejście władz do kwestii wydawania ukraińskich paszportów jako zbyt spersonalizowane, a dokładniej podejście PR-owe. Zdaniem Kipianiego „potrzebny jest prosty i przejrzysty system przyznawania obywatelstwa tym, którzy tego chcą. Nie jesteśmy Stanami Zjednoczonymi, Kanadą czy Unią Europejską. Nie chodzi tu o milion osób, które przedzierają się pod drutem kolczastym, podróżują w przyczepie albo płyną na tratwach, żeby mieszkać na Ukrainie. Znam kilka osób pochodzenia ukraińskiego, które latami czekają na nadanie obywatelstwa zgodnie z obowiązującym prawem. Każdy, kto chce przynosić dobrobyt Ukrainie, powinien łatwo otrzymać paszport, a zwłaszcza ukraińska diaspora. Nie może być też tak, że gdy jedni otrzymują dokument w ciągu kilku tygodni, drudzy czekają na niego kilka lat”.
Ryzykowanie każdego dnia własnego życia w Donbasie i własnej wolności w przypadku powrotu (lub nawet deportacji) do domu, w tym do Rosji, to najwyraźniej zdaniem rządzących zbyt mało, aby udowodnić powagę zamiarów stania się obywatelem Ukrainy. Z drugiej strony w Państwowej Służbie Migracyjnej Ukrainy, która zajmuje się kwestiami nadawania obywatelstwa w trybie zwykłym, wskazuje się na poważny argument – w warunkach wojny do wydawania paszportów należy podchodzić ze szczególną ostrożnością, aby w szeregi obywateli nie wkradli się dywersanci i przestępcy.
Tymczasem w Radzie Najwyższej Ukrainy, która od lipca przebywa na wakacjach, leży już przygotowany projekt, na bazie którego zostaną wniesione zmiany do ustawy o obywatelstwie. Przewiduje on uproszczenie procesu otrzymania obywatelstwa przez cudzoziemców, którzy bronią integralności terytorialnej Ukrainy na wschodzie, biorą udział w operacji antyterrorystycznej lub którzy byli prześladowani w kraju ze względu na wsparcie dla suwerenności Ukrainy. W trakcie pierwszego czytania Parlament odesłał jednak dokument do dalszych prac – eksperci nazwali projekt wniesiony przez deputowanych Partii Radykalnej za populistyczny, a nie taki, który rzeczywiście rozwiązuje wskazany problem.
Dmytro Lychowij
Tłumaczenie: Nataliia Sokolova
Fot. mil.gov.ua