Jakie jest aktualne podejście Litwy do Ukrainy jako ważnego kraju obszaru poradzieckiego?
Litewscy politolodzy litewską politykę zagraniczną czasami określają słowem „chaos”. Wynika to z tego, że wpływ na tę politykę mają co najmniej trzy ośrodki: prezydent, rząd oraz Sejm, bardzo często reprezentujące różne grupy interesów i różne koncepcje geopolityczne (np. ośrodek prezydencki jest zwolennikiem koncepcji Bałtoskandii, natomiast rząd wolałby budować bezpieczeństwo Litwy na fundamencie strategicznego partnerstwa z Polska, itp.). Jednak wydaje mi się, że akurat w kwestii Ukrainy wszystkie ośrodki się zgadzają. Litwa była pierwszym krajem, który podniósł kwestię Ukrainy na arenie międzynarodowej (w lutym 2014 roku na Radzie Bezpieczeństwa ONZ) i od tamtego czasu próbuje z różną skutecznością odgrywać rolę jednego z głównych rozgrywających w procesie uregulowania sytuacji na Ukrainie, upatrując w tym tak szansy przeciwstawienia się rosyjskiemu zagrożeniu, którego następnymi ofiarami mogą zostać kraje bałtyckie, jak i umocnienia własnej pozycji na arenie międzynarodowej. Ukraina pozostaje jednym z głównych obszarów zainteresowania litewskiej dyplomacji, zaś wspieranie Ukrainy w konfrontacji z Rosja jest kamieniem węgielnym obecnej polityki zagranicznej i nic nie wskazuje na to, żeby sytuacja miała się zmienić.
Zresztą, Ukraina zawsze miała duże znaczenie dla Litwy – tak z punktu widzenia strategii politycznej: jako obszar na którym dochodzi do bezpośrednich zmagań Rosji z Zachodem; Litwa zawsze wspierała prozachodnie siły polityczne na Ukrainie, jeszcze od czasów pierestrojki, gdy liderzy Sajudisu nawiązali współpracę z ukraińskim „Ruchem” (w zasadzie na Sajudisie wzorowanym), a następnie w czasie rewolucji pomarańczowej, gdy prezydent Litwy Valdas Adamkus z prezydentem RP Aleksandrem Kwaśniewskim uczestniczyli w uregulowaniu kryzysu politycznego i ekonomicznego na Ukrainie.
Jakie jest nastawienie litewskich elit i społeczeństwa wobec władzy Ukrainy? Jak odbierane są działania prezydenta, premiera, oligarchów?
Nie jestem ekspertem od Ukrainy i stosunków litewsko-ukraińskich, dlatego byłoby mi trudno ocenić niuanse litewskiego stosunku do poszczególnych instytucji czy grup na Ukrainie, jednak ogólne stanowisko Litwy jest dosyć klarowne. Litewskie elity są proukraińskie, chociaż niewątpliwie stopień tej proukraińskości w dużym stopniu zależy od opcji politycznej. Prawica (konserwatyści i liberałowie) jest tradycyjnie antyrosyjska, więc sympatie wobec Ukrainy są u niej większe, lewica (socjaldemokraci) jest bardziej powściągliwa w wyrażaniu swojego poparcia, ale generalnie również opowiada się w konflikcie ukraińsko-rosyjskim po stronie Ukrainy. Bardziej skomplikowany albo raczej niedookreślony jest stosunek partii populistycznych (Partii Pracy i „Porządku i Sprawiedliwości”) do kwestii ukraińskiej – te ugrupowania zazwyczaj nie mają sprecyzowanego poglądu na temat polityki zagranicznej, która na Litwie tradycyjnie jest udziałem dużych partii (socjaldemokratów i konserwatystów) i bardzo często działają pod wpływem chwili, impulsu. Duże znaczenie mają osobowości polityków: w obrębie tej samej partii może być kilka, czasami diametralnie przeciwnych poglądów na kwestie ukraińską.
Nastawienie społeczeństwa litewskiego jest bardziej skomplikowane. W sensie formalnym w przestrzeni publicznej widzialne są jedynie organizacje i inicjatywy społeczne, które popierają Ukrainę, np. zbierają pomoc, organizują szkolenia, leczenie czy wczasy dla Ukraińców etc., jednak nawet pobieżne spojrzenie na dyskusje na portalach internetowych czy społecznościowych oraz fakt, iż spora część etnicznych Litwinów (nie wspominając o mniejszościach narodowych) ogląda regularnie kremlowskie kanały telewizyjne, pokazują, że u sporej części litewskiego społeczeństwa nastawienie do Ukrainy jest bardziej sceptyczne i zachowawcze niż w elitach. Zresztą także w litewskim establishmencie coraz częściej słychać głosy krytyczne wobec obecnych władz ukraińskich, rośnie irytacja z powodu braku postępów przy reformowaniu kraju przez rząd Arsenija Jaceniuka, wewnętrznych konfliktów, wszechwładzy oligarchów.
Jak można ocenić stabilność obecnego układu władzy i szanse na jego przetrwanie, a także możliwości opozycji w zakresie destabilizacji sytuacji w kraju, czy powrotu do władzy otoczenia Wiktora Janukowycza?
Wydaje mi się, że powrót do władzy Janukowycza czy kogokolwiek z jego najbliższego otoczenia jest raczej mało realistycznym scenariuszem. Owszem, wśród osób wspierających obecny układ władzy jest sporo deputowanych b. Partii Regionów, jednak to raczej świadczy o oportunizmie polityków z tej partii, która była typową partią władzy, nie zaś o powrocie Ukrainy do sytuacji sprzed lutego 2014 roku.
Niewątpliwie w obecnej, kruchej sytuacji nieprzemyślane konflikty i działania opozycji mogą doprowadzić do jeszcze większej destabilizacji. Litwa z dużym niepokojem przygląda się rozwojowi wydarzeń, rozważane są różne scenariusze na wypadek jeśli nastąpi tzw. trzeci Majdan. Jednocześnie czynione są naciski na obecne władze, aby bardziej aktywnie zajęły się reformowaniem kraju i walką z korupcją, gdyż obywatele Ukrainy są zmęczeni nie tylko wojną, ale i sytuacją wewnętrzną, nieprzejrzystymi regułami gry w gospodarce i administracji publicznej.
Jakie są perspektywy realizacji porumienień mińskich i wyjścia z impasu polityczno-militarnego w regionie na tle konfliktu w Donbasie?
Sytuacja w Donbasie niewątpliwie napawa niepokojem. Zawieszenie broni jest notorycznie naruszane przez obie strony konfliktu, pogarsza się sytuacja humanitarna na Donbasie, Ukraina zwleka z podjęciem aktów prawnych o szczególnym statusie Donbasu w składzie Ukrainy, itd. Oficjalnie Wilno stoi twardo na stanowisku, iż to przede wszystkim Rosja i separatyści nie wywiązują się z porozumień mińskich, a więc należy utrzymać wobec Rosji sankcje. I nie wydaje mi się, aby w najbliższym czasie to litewskie stanowisko się zmieniło. Natomiast litewscy politolodzy są zdania, że wszystkie strony konfliktu w zasadzie nie wywiązują się z porozumień mińskich, a i same porozumienia są bardzo niekorzystne dla Ukrainy i ich jedynym celem było jedynie udowodnienie światu, iż Francja i Niemcy są w stanie porozumieć się z Wladimirem Putinem i zmusić go do ustępstw. W tej chwili coraz częściej w kuluarach mówi się, że jedyną szanse na wyjście z impasu jest zawarcie nowego porozumienia.
Jakie są litewskie oceny rozwiązania sytuacji związanej z Krymem i szans powrotu tego regionu do Ukrainy? Jakie są perspektywy stabilizacji dla samej Ukrainy?
Litwa niewątpliwie nigdy nie uzna aneksji Krymu, jednakże z rozmów z litewskimi politykami i dyplomatami dosyć jednoznacznie wynika, iż powrót Krymu do Ukrainy nie jest w tej chwili realistycznym. Litwa zamierza w najbliższym czasie poruszać kwestię krymską na wszelkich możliwych forach międzynarodowych (np. w UNESCO). W związku z sytuacją krymskich tatarów Litwa próbuje obecnie stać się orędownikiem ich sprawy na arenie międzynarodowej. Natomiast wydaje mi się, że w przyszłości, tak w stosunku Litwy do kwestii krymskiej, jak i całego Zachodu zostanie zastosowany model sprawdzony już w przypadku sowieckiej aneksji państw nadbałtyckich w 1940 roku – nigdy nie uznamy tej aneksji, ale nie będzie to przeszkadzało w mniej lub bardziej poprawnych stosunkach z Rosją, o Krymie będzie się przypominało przy okazji kolejnych rocznic, jednak kwestia ta stanie się bardziej kwestią ukraińsko-rosyjską, nie zaś polityki międzynarodowej (podobnie jak np. jest obecnie w przypadku de facto anektowanych przez Rosję Abchazji i Osetii Południowej). Natomiast niewątpliwie bez realizacji porozumień mińskich żadna normalizacja stosunków na linii Rosja-Zachód jest niemożliwa, dlatego w tej akurat dziedzinie jestem dobrej myśli. Wydaje mi się, że także litewski establishment liczy na wcześniejsze lub późniejsze uregulowanie sytuacji w Donbasie i wejście tego regionu (na warunkach federacji, konfederacji) w skład Ukrainy lub w najgorszym wypadku powstania fikcji podobnej do sytuacji Naddniestrza.
Przyszłość Ukrainy – to raczej powolna stabilizacja, zamrożenie konfliktu, niż rozpad kraju. Natomiast bardziej sceptyczny jestem co do kwestii gruntownej reformy administracyjnej i gospodarczej. Wygląda na to, że na Ukrainie nie ma siły politycznej wystarczająco popularnej, żeby wygrać wybory i która byłaby gotowa takich niepopularnych reform się podjąć, a z drugiej strony słabość społeczeństwa obywatelskiego nie stwarza też oddolnej presji na rządzących. W tej sytuacji tak na dobrą sprawę jedynymi zainteresowanymi takimi reformami są zachodni sojusznicy Ukrainy, jednak nie są oni w stanie zaproponować Ukrainie niczego namacalnego co by zmotywowało ukraińskie elity do działania (tak jak np. wizja członkostwa w NATO i UE w swoim czasie zmotywowała do pracy elity wschodnioeuropejskie; wejście Ukrainy do NATO czy UE pozostaje chimerą tak z uwagi na problemy wewnątrzukraińskie, jak i niechęć podstawowych graczy w NATO i UE do rozszerzania obu bloków na Wschód).
Jakie jest nastawienie Litwinów do ruchów separatystycznych?
Negatywne – przynajmniej gdy mówimy o Ukrainie, bo w przypadku np. ruchów separatystycznych w Rosji to już nie jest takie jednoznaczne. Litwini mają nadal trudne wspomnienia z okresu wybijania się na niepodległość, związane z ideą tzw. polskiej autonomii, która była i jest traktowana przez nich jako sowiecka (rosyjska) dywersja. Dlatego każdy ruch separatystyczny wzbudza na Litwie obawy, a ruch wspierany przez Rosje – w jeszcze większym stopniu, gdyż Litwini przymierzają sytuacje do własnych realiów (nadal nieuregulowane stosunki np. z mniejszością polską na Wileńszczyźnie, kwestia „korytarza kaliningradzkiego” itp.).
Czy litewskie elity i społeczeństwo widzą na Ukrainie szansę na porozumienie z siłami okupującymi wschodnie tereny kraju?
Nie. Nie ma takich pomysłów ani w litewskim społeczeństwie, ani tym bardziej w litewskich elitach.
Jak pan uważa czy litewskiemu biznesowi opłaca się głębiej zaangażować finansowo na Ukrainie?
Niewątpliwe tak. Litwa po utracie rynków w Rosji szuka nowych i Ukraina może być w tej sytuacji szansą dla litewskiego biznesu. Jednocześnie Ukraina na skutek sankcji rosyjskich i własnych kontrsankcji utraciła rynki w Rosji, która była doniedawna najważniejszym partnerem handlowym i szuka teraz możliwości wejścia na rynki europejskie. To także szansa dla litewskich przedsiębiorców. Jednocześnie z moich rozmów z litewskimi biznesmenami, którzy robią lub robili interesy na Ukrainie wynika, że większość z nich odnosi się do rynku ukraińskiego z dużą rezerwą. Przedsiębiorcy wskazują na dużą nieprzewidywalność ukraińskich regulacji prawnych, zachowań władzy oraz korupcję jako podstawowe czynniki hamujące litewską gospodarczą inwazje na Ukrainie. Poza tym także w stosunkach z ukraińskimi partnerami bardzo często panują nieprzejrzyste schematy i reguły gry, w ukraińskim biznesie nadal spore znaczenie ma zorganizowana przestępczość. To wszystko skutkuje tym, iż na Ukrainie inwestują przede wszystkim ryzykanci w nadziei na szybki zysk, a nie długodystansową perspektywę.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: dr Renata Runiewicz-Jasińska
Aleksander Radczenko (ur. 15 sierpnia 1975 w Wilnie) – litewski prawnik i dziennikarz polskiego pochodzenia, autor bloga „Inna Wileńszczyzna jest możliwa“, b. redaktor naczelny „Gazety Wileńskiej”.
Po ukończeniu szkoły średniej im. Adama Mickiewicza w Wilnie studiował prawo na Uniwersytecie Gdańskim. W latach 1994–1996 był dziennikarzem w „Słowie Wileńskim”, później próbował swych sił jako redaktor naczelny „Gazety Wileńskiej” założonej przez Czesława Okińczyca (1998–1999). Obecnie pracuje jako prawnik.
W latach 1994–1996 przewodniczył Klubowi Polskiej Młodzieży Alternatywnej na Litwie, zakładał grupę twórców niezależnych „TKM”. Jeden z założycieli Polskiego Klubu Dyskusyjnego. Politycznie w latach 2002-2012 był związany z litewskimi liberałami. Odszedł z Ruchu Liberałów, gdy partia udzieliła poparcia nieprzychylnej mniejszościom narodowym nowelizacji Ustawy o oświacie.