Wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 17 stycznia w kwestii „ukraińskich” przepisów w nowelizacji ustawy o IPN wywołał optymistyczną reakcję na Ukrainie. Według niektórych komentarzy to długo oczekiwany przełom w polsko-ukraińskim dialogu i krok, jaki Polska robi w kierunku unormowania relacji i powrotu do rzeczowej dyskusji na tematy historyczne. Mimo tego, po dokładnym przyjrzeniu się postanowieniom TK, optymizmu nie zostaje już tak wiele.
W styczniu 2018 roku w Polsce przyjęte zostały zmiany w ustawie o Instytucie Pamięci Narodowej. Zmiany dotyczyły kilku kwestii, także związanych z Ukrainą. W nowelizacji pojawiły się dwa sformułowania odnoszące się do relacji polsko-ukraińskich. Do wymienianych wcześniej zbrodni nazistowskich i komunistycznych dodano także sformułowanie „zbrodnie ukraińskich nacjonalistów i członków ukraińskich organizacji, które współpracowały z III Rzeszą Niemiecką”. Pojawiły się także zapisy dotyczące czasu i terytorium, na jakim miały one zostać dokonane.
Nowe zapisy, które ukraińscy dziennikarze i eksperci nazwali „antybanderowskimi” wywołały oburzenie na Ukrainie. Pojawiło się wiele materiałów prasowych informujących o zmianach w polskiej ustawie o IPN, zarówno w prasie drukowanej jak i w Internecie czy telewizji. W Polsce z kolei w centrum uwagi znalazły się zapisy dotyczące innych obszarów, które wywołały negatywną reakcję ze strony Izraela i USA; o przepisach odnoszących się do Ukrainy mówiło się mniej, a niektórzy politycy partii rządzącej starali się pomijać słowo „Ukraina” przy okazji komentowania zmian. Najwięcej o wspomnianych poprawkach dyskutowano w środowisku eksperckim. Ze strony ukraińskiej pojawiły się także komentarze przedstawicieli władz i dyplomatów, którzy wzywali Polskę do wprowadzenia zmian w ustawie i usunięcia „antybanderowskich” zapisów.
Inicjatorami poprawek do ustawy o IPN byli politycy partii „Kukiz 15”, a jednym z konsultantów i autorów poprawek – profesor historii z Lublina, Włodzimierz Osadczy. Partia „Kukiz 15” wcześniej pojawiła się w opublikowanym na portalu InformNapalm artykule z korespondencją Białorusina, Ołeksandra Usowskiego jako formacja polityczna, która ma być narzędziem „zamrożenia” relacji polsko-ukraińskich. Z kolei Włodzimierz Osadczy przyjechał do Polski na początku lat dziewięćdziesiątych XX w., przedtem ukończywszy Wydział Historii Uniwersytetu Państwowego we Lwowie. W Polsce współpracuje ze środowiskiem Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego. Warto przypomnieć, że Isakowicz-Zaleski jest znany m.in. z wezwań do odejścia od wspierania Ukrainy, a w 2013 roku był uczestnikiem odbywającej się w Kijowie konferencji, organizowanej przez prorosyjskiego polityka, Wadyma Kolesniczenko i b. pracownika KGB, George’a Digasa. Włodzimierz Osadczy nie odmawia komentarzy rosyjskim mediom takim jak Sputnik.pl, mówiąc o Ukrainie w tonie rosyjskiej propagandy.
Na protesty ze strony ukraińskiej i środowisk eksperckich w Polsce co do zapisów nowelizacji ustawy o IPN zareagował prezydent Andrzej Duda. Podpisał ustawę, jednak od razu skierował ją do Trybunału Konstytucyjnego. Sprawdzeniu pod kątem zgodności z Konstytucją RP, poza artykułem 55a, miały zostać poddane także użyte terminy „ukraińscy nacjonaliści” i „Małopolska Wschodnia”.
Usunięcia artykułu 55a z ustawy domagały się od początku Izrael i USA, wobec czego pod koniec czerwca 2018 roku, najpierw Sejm, a potem Senat zdecydowały o wyłączeniu wspomnianego zapisu z ustawy. Dotyczył on odpowiedzialności karnej za publiczne przypisywanie narodowi i państwu polskiemu odpowiedzialności za zbrodnie dokonane przez nazistowskie Niemcy (chodziło o Holocaust), za co miało grozić do trzech lat więzienia. Tym samym, wobec takiej decyzji obu izb parlamentu, nieaktualną stała się potrzeba rozpatrywania zgodności tego artykułu z Konstytucją i do sprawdzenia pozostały tylko „ukraińskie” zapisy ustawy o IPN.
17 stycznia 2019 roku Trybunał Konstytucyjny rozpatrzył wniosek prezydenta Andrzeja Dudy co do niezgodności z Konstytucją obu wspomnianych terminów. Na podstawie wyroku TK, zgodnie z obowiązującymi standardami, zapisy te powinny zostać zmienione – a więc najpierw Sejm, a potem Senat powinny je zmodyfikować tak, aby wyłączyć oba niezgodne terminy. Wyrok TK nabył mocy prawnej po jego publikacji w Dzienniku Ustaw, tj. 23 stycznia 2019 roku.
Na Ukrainie na wyrok od razu pozytywnie zareagowali przedstawiciele władz, także prezydent Petro Poroszenko, minister spraw zagranicznych Pawło Klimkin, wicepremier Pawło Rozenko. Pojawiły się także artykuły w prasie, gdzie również z optymizmem zaznaczono, że to znaczący krok do porozumienia z Ukrainą. Jednak już po pierwszych reakcjach widać było, że na Ukrainie dość pobieżnie oceniono wyrok TK, bez wgłębiania się w detale zmian. Mowa była bowiem o „skasowaniu ukraińskich norm ustawy”, a nie o usunięciu konkretnych terminów w tych normach. Błędnie stwierdza się także, że wyrok TK oznacza powrót do zapisów ustawowych sprzed stycznia 2018 roku. Takich powierzchownych ocen dokonywali zarówno politycy jak i eksperci ds. polsko-ukraińskich. Inna pomyłka dotyczyła kwestii związanych ze znaczeniem wyroku dla kwestii odblokowania ekshumacji realizowanych przez polskich badaczy na Ukrainie – zakaz ten nie łączy się z kwestią ustawy i został wprowadzony jeszcze w 2017 roku, w związku z niszczeniem ukraińskich miejsc pamięci w Polsce. Konsekwencją nowelizacji ustawy z 2018 roku było oświadczenie ukraińskiego IPN o braku możliwości kontynuowania prac Polsko-Ukraińskiego Forum Historyków w Polsce (zaproponowano kontynuowanie prac na Ukrainie). W tym oświadczeniu mowa była o zagrożeniu dla wolności słowa i ryzykach dla ukraińskich badaczy przebywających w Polsce. Tym samym, prace Forum zostały zamrożone.
Co pozostało w ustawie o IPN i dlaczego błędem jest stwierdzenie, że zniknęły z niej „ukraińskie” zapisy? Po wyroku TK pozostały tam następują fragmenty:
-w artykule 1, pkt.1, lit. a: „dokonanych wobec osób narodowości polskiej lub obywatelski polskich innej narodowości w okresie od 8 listopada 1917 do 31 lipca 1990 roku (…) – zbrodni… ukraińskich formacji, które współpracy z III Rzeszą Niemiecką”.
-w artykule 2a „zbrodniami… członków ukraińskich formacji, które współpracy z III Rzeszą Niemiecką, które wskazano w Ustawie, są działania dokonane w latach 1925-50, które polegały na zastosowaniu siły, terroru i innych naruszeń praw człowieka co do pojedynczych osób czy grup. Zbrodniami… członków ukraińskich formacji, które współpracowały z III Rzesza są także działania uczestnictwa w zniszczeniu ludności żydowskiej i ludobójstwo obywateli II RP na terytorium Wołynia”.
Usunięcie terminów „ukraińscy nacjonaliści” i „Małopolska Wschodnia” nie doprowadziło do usunięcia całych artykułów ustawy, co do których nadal pozostaje wiele wątpliwości. Trudno stwierdzić bowiem o jakie dokładnie zbrodnie ze wskazanych lat 1925-50 chodzi? Kogo autorzy ustawy uznają za członków „ukraińskich formacji, które współpracy z III Rzeszą Niemiecką”? I wreszcie, jakie terytorium dokładnie oznacza określenie „Wołyń”?
Postawione pytania nie dają podstaw do tak optymistycznego oceniania wyroku Trybunały Konstytucyjnego. Dalekim od faktycznego stanu rzeczy jest również stwierdzenie, że wszystko wróciło do punktu wyjścia, jako że „ukraińskie” zapisy nowelizacji ustawy o IPN nadal obowiązują, a na ich podstawie może zostać rozpoczęte postępowanie karne, na bazie przepisu wskazanego w art. 55: „kto publicznie i wbrew faktom zaprzecza zbrodniom wskazanym w art. 1, pkt. 1 ustawy, może podlegać karze grzywny lub pozbawienia wolności do lat trzech”.
W Polsce obecnie trwa oczekiwanie na dalsze kroki ze strony ukraińskiej. Niektórzy z polskich ekspertów uważają, że wyrok TK powinien skłonić stronę ukraińską do odejścia od moratorium na prace ekshumacyjne na terytorium Ukrainy, choć dotyczyło ono innych wydarzeń. Czy ukraińscy politycy przychylą się do tych wezwań, pokaże czas. Jednak to, że w ustawie o IPN pozostały „ukraińskie” zapisy, nadal wywołujące wiele pytań, nie wskazuje, by miały nastąpić kardynalne zmiany w dialogu historycznym obu krajów.
Olga Popowycz