niedziela, 16 luty, 2025
pluken
Home / Wywiady / Anton Mikhenko: ustawa o reintegracji Donbasu to ważny krok
Fot. defence-ua.com
Fot. defence-ua.com

Anton Mikhenko: ustawa o reintegracji Donbasu to ważny krok

Share Button

Z Antonem Mikhenko, redaktorem naczelnym czasopisma „Ukrainian Defence Review” o sytuacji na Donbasie i perspektywach jej rozwoju rozmawia Dariusz Materniak.

Jakie są główne założenia przyjętej niedawno ustawy o reintegracji Donbasu?

Ten akt prawny przyjęty przez Radę Najwyższą Ukrainy zawiera szereg uregulowań prawnych, zmieniających dotąd obowiązujące zasady. Uważam, że to dość ważny krok. Przede wszystkim dlatego, że to pierwszy akt prawny, który uznaje Federację Rosyjską za kraj-agresora. Co prawda w 2015 roku Rada Najwyższa przyjęła uchwałę w tej sprawie, ale był to raczej apel do innych krajów i organizacji międzynarodowych, by uznały Rosję za agresora. Teraz już oficjalnie Ukraina używa w stosunku do Rosji takiego określenia – to pierwszy ważny element tej ustawy. Drugi – ustawa dokładnie wskazuje moment rozpoczęcia tej wojskowej agresji – to luty 2014 roku, gdy Rosja zajęła budynek Rady Najwyższej Autonomicznej Republiki Krymu. Dalej jest mowa o wydarzeniach na Krymie i Donbasie, co tworzy cały ciąg wydarzeń składających się na agresję Rosji. Trzecia sprawa to bezpośrednie nazwanie terytoriów, które pozostają poza kontrolą Ukrainy okupowanymi, co przerzuca w pełni odpowiedzialność za sytuację na miejscu na Rosję. Ma to wpływ na rozwiązanie kwestii humanitarnych i bezpieczeństwa oraz wielu innych sfer za które pełną odpowiedzialność ponosi teraz Moskwa. Faktycznie i bez tego zapisu ustawowego tak było, jednak jego pojawienie się jest podkreśleniem tego faktu. Kolejna kwestia: ustawa jest podstawą dla rozstrzygania spraw, które toczą się przed międzynarodowymi trybunałami przeciwko Rosji. Z tego punktu widzenia szczególnie istotnym jest uznanie Rosji za kraj-agresora. Następna, piąta już kwestia – to formalne zakończenie Operacji Antyterrorystycznej i zastąpienie jest przez operację wojskową, dowodzoną przez odrębny sztab, kierowany przez szefa sztabu, wyznaczanego przez prezydenta Ukrainy. To ważne, jako że logicznym jest, ze operacja antyterrorystyczna nie może trwać kilka lat – to po prostu wojna, o czym zresztą mowa jest w ustawie, wskazującej na reżim działań wojskowych, funkcje lokalnych administracji wojskowych i tak dalej. Kwestie te mają być regulowane już nie przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy, ale znaleźć się w kompetencji Sztabu Generalnego SZU. Inna ważna kwestia to wyznaczanie wojskowych przedstawicieli odpowiedzialnych za transport ładunków przez linię rozgraniczenia – podlegających Sztabowi Generalnemu SZU. To rozwiązanie ma ograniczyć korupcję i próby czerpania zysków z przemytu, choć nakłada bardzo dużą odpowiedzialność na władze i samego prezydenta Ukrainy jeśli chodzi o utrzymanie skuteczności tego reżimu kontroli – jako że to prezydent wyznacza osobę kierującą działaniami sztabu na miejscu. Ostatnia kwestia to zabezpieczenie praw obywateli na terytoriach okupowanych – wcześniej nie było możliwe uzyskiwanie przez nich podstawowych dokumentów, także tych związanych z narodzinami czy śmiercią, nie były też uznawane te, wydawane przez lokalne administracje na obszarach okupowanych. Z tą ustawą nadal związane są jednak pewne kontrowersje: pewne siły polityczne wskazują, że ponownie na mocy tej ustawy podejmowana jest próba nienazywania wojny wojną, lecz stosowania swego rodzaju hybrydowych rozwiązań. Ogólnie, oceniam zapisy tej ustawy pozytywnie, zwłaszcza, że ujmuje ona w ramy prawne zdecydowaną większość kwestii, które dotyczą sytuacji na Donbasie.

Czy te zmiany dotyczące kierowania działaniami sztabu, w tym wyznaczenie osoby kierującej jego pracami przez prezydenta pozwoli uprościć proces decyzyjny?

Tak, zwłaszcza że idzie to w parze z procesem stopniowego odchodzenia od procedur pochodzących jeszcze z czasów ZSRR. Wówczas wiadomo było, że żadne żołnierz, bez decyzji przełożonego nie był w stanie nic zrobić, podjąć jakiejkolwiek decyzji czy działania. W strefie ATO obecnie sytuacja jest zupełnie inna – dowódcy na poziomie taktycznym mają możliwości podejmowania własnych decyzji i reagowania na zmieniającą się sytuację. Zmiany dotyczące samego sztabu mają w tym kontekście stosunkowo niewielkie znaczenie, jako że nie wnoszą wiele nowego, może poza tym, że przyjęte rozwiązania będą wspierać podobną metodologię działań.

Jak w najbliższym czasie może zmieniać się sytuacja na Donbasie? Jaki wpływ na nią mogą mieć wydarzenia w samej Rosji, w tym wybory prezydenckie?

Faktycznie w Rosji ostatnie dwa miesiące przed wyborami mają upłynąć pod znakiem kampanii wyborczej. To nie zostawia Putinowi zbyt wiele czasu, by podjąć jakieś poważniejsze działania. Po drugie Rosja doskonale rozumie, że sankcje i inne ograniczania mają wpływ na jej funkcjonowanie: dotyczy to zwłaszcza gospodarki czy wyczerpujących się rezerw walutowych. Tym samym Rosja nie posiada środków dla realizowania dużych operacji wojskowych przeciwko Ukrainie. Poza tym zmieniła się sytuacja ukraińskiej armii – jest ona dużo lepiej przygotowana niż w 2014 roku, a każda próba masowej eskalacji pociągnęłaby za sobą znaczne straty, co nie pozostałoby bez wpływu na oceny prezydenta FR, Władimira Putina w oczach jego wyborców. Należy raczej oczekiwać, że rosyjski prezydent w tym czasie będzie formułował rożnego typu propozycje, które demonstrują jego gotowość do rozmów i rozwiązania kryzysu. Część z nich można było już zaobserwować, m.in. te dotyczące wprowadzania sił pokojowych na Donbas czy zwrotu okrętów Sił Morskich Ukrainy, które pozostały na Krymie. Podobne inicjatywy będą się pojawiać do wyborów prezydenckich w Rosji. Faktycznie jednak, nie oczekiwałbym, aby którakolwiek z tych propozycji była możliwą do realizacji. Jedyne, co najpewniej uda się kontynuować dalej to proces wymiany jeńców i więźniów, możliwe, że także np. ukraińskiego dziennikarza, Romana Suszenko. To jednak tylko gesty, by wyglądać bardziej „dobrotliwym”.

Można więc oczekiwać, że do wyborów czy nawet do Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej, które mają odbyć się w Rosji nic się nie wydarzy – jako że tego typu wydarzenia potrzebują spokoju. Co jednak może nastąpić po ich zakończeniu?

Myślę, że aktualnie Władimir Putin wycofał się z pomysł prowadzenia bardziej agresywnych działań zbrojnych na Ukrainie. Sprzyja temu szereg czynników, o których mowa była wyżej, ale także większe zaangażowanie USA, w tym choćby decyzja o przekazaniu Ukrainie pocisków „Javelin”. Są to czynniki, które oddalają od Ukrainy ryzyko wybuchu poważnego konfliktu zbrojnego z Rosją. Jestem jednak przekonany, że Putin nadal będzie działał metodami hybrydowymi, dążąc do destabilizacji sytuacji wewnętrznej Ukrainy. Ten kierunek działań będzie rozwijał się zapewne także po omawianych przez nas wydarzeniach. Oznaczać to będzie m.in. wsparcie dla prorosyjskich sił politycznych funkcjonujących na Ukrainie, głównie po to, by w kolejnym, 2019 roku mieć możliwości wpływania na wynik wyborów, jak również dążyć do destabilizowania sytuacji wewnątrzpolitycznej poprzez dyskredytację władz i instytucji państwowych, prezydenta czy dążenie do skompromitowania całości proeuropejskich ruchów na Ukrainie.

Czy z kolei Ukraina planuje podjęcie działań, które miałyby na celu siłowe odzyskanie kontroli nad okupowanymi terytoriami na Donbasie i Krymie?

W 2015 roku, gdy Rosja prowadziła rozmowy w ramach Mińska-2, doszło de facto do naruszenia postanowień wcześniejszego porozumienia Mińsk-1, na mocy którego niektóre tereny, w tym np. miasto Debalcewe powinny pozostawać pod kontrolą strony ukraińskiej. Obecnie pozostają one pod kontrolą sił separatystycznych. Zwrotu tych terenów domaga się strona ukraińska – dotąd bez rezultatu, dlatego realizowane są inne działania: zajmowanie kolejnych terenów, które zgodnie ze wspomnianymi porozumieniem Mińsk-1 powinny znajdować się pod kontrolą ukraińską. To nieraz niewielkie postępy, np. o 200 metrów. Dzięki temu jednak udało nam się uzyskać pozycje obronne, które są dla nas korzystnymi. Dobrym przykładem jest tu sytuacja wokół Awdijewki, gdzie mamy kontrolę nad ruchem drogowym w okolicach tego miasta. Podobnie jest w wypadku lotniska w Doniecku, gdzie pod kontrolą ogniową jest całe lotnisko, co uniemożliwia stronie rosyjskiej jego odbudowanie i wykorzystywanie. Żadnych poważniejszych działań ze strony ukraińskiej nie należy jednak oczekiwać, jako że byłoby to po pierwsze naruszenie zapisów porozumień z Mińska, po drugie – sprowokowałoby Rosję do podjęcia równie agresywnych działań. Obecna sytuacja pozwala na naciskanie na Moskwę, by wycofała swoich żołnierzy z terytorium Ukrainy.

Jak ocenia Pan możliwości wprowadzenia misji pokojowej na Donbas? Czy jest na to szansa mimo rozbieżności stanowisk Ukrainy i Rosji?

Szansa taka istnieje, ale jedynie w wypadku stałego nacisku na Rosję. Również ten temat będzie wykorzystywany w politycznej grze przeciwko Ukrainie. Rzecz jasna nie chce ona oddawać kontroli nad okupowanymi obszarami: Rosja doskonale wie, że gdyby pojawiła się na Donbasie realna misja pokojowa, oznaczałoby to utratę kontroli nad Donbasem. Można jednak oczekiwać pewnych ustępstw strony rosyjskiej w sytuacji, gdy naciski wspólnoty międzynarodowej będą kontynuowane. Mam jednak wielkie wątpliwości, by Władimir Putin zgodził się na jakieś realne ustępstwa.

Kwestia misji pokojowej jest omawiana także na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ. Teraz również Polska jest niestałym członkiem tej Rady Bezpieczeństwa. Czy ze strony ukraińskiej jest oczekiwanie wsparcia Polski, a jeśli tak to jakiego typu?

Rzecz jasna takie oczekiwanie jest. Chodzi przede wszystkim o wszelkie działania, które są formą nacisku na Rosję, by wpłynąć na jej stanowisko wobec sytuacji na Donbasie: skłonić do realizacji postanowień porozumień z Mińska czy kontynuowania wymiany jeńców. Z drugiej jednak strony rozumiemy doskonale, że Rosja ma prawo weta w Radzie Bezpieczeństwa i choć szanujemy wszelkie działania podejmowane przez stronę polską, to mamy świadomość ich ograniczonej skuteczności.

Cały czas mówimy o Donbasie, a jak wygląda kwestia Krymu z punktu widzenia Ukrainy?

Faktycznie, kwestia Krymu jest nieco bardzie marginalna. Co ważne, o Krymie mowa jest w ustawie o reintegracji Donbasu – wskazuje się tam wprost, że aktualny konflikt zaczął się właśnie na Krymie, o czym zresztą wspomnieliśmy na początku. Przyjęta ustawa stwarza także warunki rozwiązania kwestii spraw przeciwko Rosji w Europejskim Trybunale Sprawiedliwości, także tych złożonych przez mieszkańców Krymu. Sytuacja związana z Krymem będzie zaostrzać się  z każdym rokiem. Wynika to m.in.  budowy Mostu Krymskiego i związanego z tym konfliktu rosyjskiego-ukraińskiego, ale także z wewnętrznych uwarunkowań samego Krymu. Nawet jeśli ów most powstanie, nie należy spodziewać się zmasowanego ruchu turystycznego – głównie ze względu na koszty. Kryzys na Półwyspie zapewne obejmie także sektor rolnictwa, głównie wobec odcięcia możliwości dostaw wody Kanałem Krymskim i coraz trudniejszych warunków prowadzenia działalności na tym obszarze.

Dziękuję za rozmowę.  

Share Button

Czytaj również

Fot. wp.pl

Płk rez. Piotr Lewandowski: w 2023 roku czekają nas bardziej zmasowane starcia, niż te, które dotąd widzieliśmy

Niemcy zapewne w końcu zgodzą się na przekazanie czołgów Leopard Ukrainie, ponieważ nacisk na to  …