Pod koniec października ubiegłego roku na Ukrainie odbyły się wybory do rad lokalnych. W wielu miastach oznaczało to znaczącą rotację w składzie deputowanych. Również Lwów nie był tutaj wyjątkiem – prawicowe, Ogólnoukraińskie Zjednoczenie „Swoboda”, które w poprzedniej kadencji uzyskało większość w miejskiej radzie, zastąpione zostało przez ugrupowanie „Samopomoc”, które zdobyło 24 na 64 mandaty i dzięki wsparciu radnych z prezydenckiej „Solidarności” oraz „ Pozycji Obywatelskiej” sformowała nową koalicję. Tak więc większość w radzie miejskiej Lwowa popiera de facto gospodarza, Andrija Sadowego.
Rozmowa z szefem frakcji „Samopomocy” w radzie miasta Lwowa, Andrijem Szewciwem, o wizji rozwoju miasta, pracach w radzie miejskiej oraz stosunkach między frakcją a Andrijem Sadowym.
Proszę określić trzy najważniejsze problemy Lwowa, które „Samopomoc” zamierza rozwiązać w ramach bieżącej kadencji.
Podeszliśmy do zrozumienia problemów miasta oraz sposobów ich rozwiązywania poprzez rozmowę z mieszkańcami. Kampania wyborcza była bardzo skomplikowana. Przedstawiliśmy społeczeństwu program „Lwów-2020” i – żeby niczego nikomu nie narzucać – zachęcaliśmy do jego opiniowania. Poprosiliśmy, aby mieszkańcy zagłosowali na najważniejsze ich zdaniem kwestie. W ten sposób wykreował się odpowiedni ranking.
Priorytet numer jeden to oświata. Powinniśmy mieć wykształconych Lwowian, którzy będą konkurencyjni wobec mieszkańców innych ukraińskich i europejskich miast. Dlatego w najbliższych latach trzeba maksymalnie odnowić wyposażenie szkół średnich. Chodzi o klasy o profilu ścisłym i przyrodniczym – fizyka, chemia, matematyka, itd. To są te przedmioty, które pomagają formować kadry dla IT oraz przemysłu. Zadeklarowaliśmy, że w każdej szkole wyposażymy po 4 laboratoria. We Lwowie jest ponad 90 szkół i teraz razem z organami władzy wykonawczej pracujemy nad tym, jakie będą to laboratoria i z jakim wyposażeniem. W styczniu będziemy uchwalać budżet rozwojowy na rok 2016 i już w nim chcemy założyć na ten cel pierwsze środki. Następny krok w sektorze oświaty to sprawienie, aby nauczyciele zarabiali więcej. Niezwykle szanuję pracowników sektora usług, ale obecnie kelnerzy w kawiarniach zarabiają u nas [na Ukrainie] znacznie więcej niż nauczyciele w szkołach. Powinniśmy więcej cenić naszych pedagogów.
Jesteśmy świadomi, że powinniśmy rozwijać w dzielnicach miasta platformy społeczne, na podstawie których młodzież uczyła by się IT, realizacji projektów biznesowych, itp. Obecnie nasi koledzy pracują nad tym, aby w szkołach wprowadzić przedmiot przedsiębiorczości. To pomoże nauczyć jak oszczędzać, zarabiać, jak tworzyć i ponosić odpowiedzialność.
Drugim ważnym problemem jest transport. Nie chodzi tylko o komunikację publiczną, ale o trzymanie się harmonogramu i jakości zasobów transportowych. Dlatego zdecydowaliśmy, że przydzielimy więcej środków finansowych na rzecz komunalnego taboru transportowego numer 1 oraz lwowskiego przedsiębiorstwa komunalnego „Lwiwełektrotrans”, aby mógł zakupić nowe autobusy, trolejbusy, elektrobusy i tramwaje. Bardzo chcielibyśmy, żeby ulicami miasta jeździł współczesny transport naszego miejscowego producenta – przedsiębiorstwa „Elektron”. Ważne jest dla nas, aby oprócz nowych środków transportu kreować także nowe miejsce pracy, aby pieniądze faktycznie powróciły do miasta poprzez podatki. Transport to bezpieczeństwo i komfort. W 2016 roku chcielibyśmy na ten cel przeznaczyć co najmniej 500 milionów hrywien z miejskiego budżetu. Już w tym roku chcemy zakupić 100 autobusów, a także tramwaje i elektrobusy. Ogółem potrzebujemy ponad 700 autobusów dla naszego miasta, co pozwoli przejąć kontrolę nad przewozami. Obecnie ratusz ma za mało wpływu na przewoźników, m.in. jeśli chodzi o taryfy. Rada miejska powinna ponosić odpowiedzialność za transport, nawet jeżeli trzeba go dofinansować. Dla mieszkańców istotne jest, aby autobus był bezpieczny, komfortowy, czysty, jeździł zgodnie z harmonogramem, a przejazd kosztował tyle, ile Lwowianie mogliby zapłacić.
Trzeci priorytet to gospodarka komunalna. Chcemy przerzucić się na przedsiębiorstwa usługowe oraz stworzenie dużej ilości spółdzielni mieszkaniowych. W tym celu potrzebne są programy szkoleniowe i wsparcie tych osób, które będą tworzyć spółki. Te programy będą przeplatać się z kwestiami efektywności energetycznej i energooszczędności. Zasobów jest coraz mniej i są coraz droższe. Dlatego powinniśmy inwestować nasze pieniądze w oszczędzanie energii, ciepła, itd. Należy zacząć od instytucji państwowych i zakończyć na budynkach prywatnych.
Wspomniał Pan o programie „Lwów 2020”. Omówmy więc waszą wizję przyszłości Lwowa w poszczególnych obszarach – gospodarczym, bezpieczeństwa, medycynie i kulturze.
Gospodarka to przede wszystkim miejsca pracy: zadeklarowaliśmy stworzenie dodatkowych 30 tysięcy miejsc pracy w ciągu 5 lat. Istotne jest stworzenie strefy przemysłowej oraz przygotowanie terenów pod przedsiębiorstwa. Przy tym ważne jest, aby ten proces był przejrzysty i pozbawiony korupcji. Dzisiaj inwestor może przyjechać do Lwowa i włożyć swoje pieniądze w odbudowę zniszczonej produkcji lub stworzenie nowej.
Jeśli mówimy o terenach inwestycyjnych, to przede wszystkim planujemy przygotować miejsce dla budowy Riasne-2, gdzie już rozpoczęło się tworzenie strefy przemysłowej. Miasto zorganizowało komunikację, wybudowało drogę, załatwiło wszystkie dokumenty i zapewniło wsparcie na start. Chodzi o stworzenie trzech tysięcy miejsc pracy. Jeżeli przyjdą tu poważne przedsiębiorstwa, będzie to dobra promocja miasta i zwiększenie ilości inwestorów. Obok, na Biłohorszczu, jest jeszcze jeden duży teren o powierzchni 50 hektarów. Poza tym mamy możliwość rozbudowy Sygniwki – terenu w pobliżu lotniska. Jest tam niezbędna komunikacja i połączenie kolejowe. Jeszcze jednym naszym życzeniem jest przywrócenie terenu fabryki autobusowej i przekazanie go nowemu inwestorowi. Rozumiemy, że niczego tam nie odbudujemy, ale jest to dobre miejsce dla jeszcze jednej strefy przemysłowej.
Nasz kolega, Andrzej Pundor, stoi na czele komisji deputowanych w zakresie konkurencyjności, która po raz pierwszy została stworzona w radzie miejskiej. Jej zadaniem jest określenie czym Lwów powinien się wyróżniać na arenie międzynarodowej. Obecnie interesują nas takie obszary jak usługi konferencyjne, IT, budowa maszyn lekkich, lekki przemysł, nauka i wydawnictwa książek. Niedawno Lwów otrzymał cudowny status – został miastem literatury UNESCO. W następnych latach chcemy wzmocnić nasze wysiłki w zakresie wydawnictwa książek.
W przypadku bezpieczeństwa mówimy o Lwowie jako mieście inteligentnym. Mamy zainstalować dużą ilość wideokamer, które powinny zapewnić bezpieczeństwo na drodze i bezpieczeństwo społeczne. W zakresie bezpieczeństwa drogowego nasze przedsiębiorstwo komunalne „Lwówawtodor” działa razem z EBOiR i przy każdej rekonstrukcji dróg instaluje nowe światła oraz kamery, które rejestrują co dzieje się na drodze i korygują ruch. W mieście istnieje potężne centrum bezpieczeństwa ruchu, które wszystko rejestruje. Dzisiaj około 20 skrzyżowań oraz długich ulic ma nowe wyposażenie. Z kolei jeśli chodzi o bezpieczeństwo publiczne to reanimowaliśmy prace służby municypalnej. Jej pracownicy instalują obecnie własną sieć włókien optycznych, do której w przyszłości zostanie podłączonych 1500 kamer. 50 kamer już znajduje się na ulicach miasta, a do końca bieżącego roku zainstalowanych zostanie kolejne 50. Początkowo będziemy potrzebowali 200 kamer, aby zapewnić monitoring centralnej części miasta. Następne 100 kamer to wejścia do dzielnic. Jeżeli zostaje dokonane przestępstwo, dysponując nagraniem o wiele łatwiej jest znaleźć przestępcę – były już we Lwowie takie sytuacje. Dotyczy to m.in. zabójstwa na ul. Kopernika, kiedy to zabójca odnaleziony został już w ciągu doby dzięki nagraniu z kamery. Z drugiej strony przy komisariatach eksplodowały materiały wybuchowe, a winnych nie znaleziono, bo nie było ani świadków, ani nagrań z kamer.
Odnosząc się do kwestii kulturalnych, mówimy, że jesteśmy stolicą kultury, ale czasami bilet do teatru kosztuje u nas mniej niż filiżanka kawy. W naszej frakcji zasiada Julia Chomczyn, która bardzo aktywnie zajmuje się sprawami kultury i organizuje wiele imprez kulturalnych. Jednym z naszych priorytetów jest stworzenie mediatek. Biblioteka powinna być ciekawa, powinna wyciągnąć człowieka z domu i przywieść do siebie. Pierwsza taka biblioteka znajduje się na ulicy Muliarskiej. Codziennie jest tam pełna sala ludzi. Potrzebujemy komputerów, tablic interaktywnych, sprzętu, ekranów, współczesnych książek, a także miejsca dla co-workingu. Biblioteki mają się stać centrami rozwoju. Ważne jest dla nas, aby kultura wyszła poza granice centralnej części miasta. Wiele lat podkreślaliśmy potrzebę rozwoju kultury w dzielnicach Lwowa. Potrzebne są tam festiwale, przestrzeń publiczna, dobre imprezy w weekend. Mają to tworzyć ludzie, którzy mieszkają w tych dzielnicach – oczywiście przy wsparciu władzy. W okresie, kiedy to toczy się wojna, kultura powinna wejść na szczególny poziom.
Medycyna jest niezwykle trudną kwestią, gdyż państwo ma jej własną wizję, ale miasto inną. W poprzednich latach odebrano nam władzę nad pogotowiem, teraz chcą nam odebrać miejskie szpitale i przychodnie. Będą one podlegać władzom obwodowym. Nie jestem pewny, czy w takiej sytuacji będzie istniał porządek i czy mieszkańcy będą zadowoleni. Już teraz widzimy stan wojewódzkich instytucji medycyny. Szpitale powinni mieć wsparcie finansowe, aby realizować prace remontowe i kupować sprzęt. Jest to gwarancja sukcesu, że uda się uratować pacjenta, wyleczyć go. Przez ostatnie lata miasto działało bardzo odpowiedzialnie: prowadziło remonty, odnawiało odziały reanimacyjne, zbudowało oddział położniczy, itd.
Zasadniczym zarzutem wobec waszej partii jest duża ilość urzędników wśród deputowanych do lwowskiej rady miejskiej. Swego czasu partia „Pora” zmusiła swoich deputowanych do wyboru: zostać urzędnikiem lub deputowanym. Czy omawiano w „Samopomocy” taką ewentualność? Jak ugrupowanie będzie sobie radzić z konfliktem interesów?
Nie ma wśród nas urzędników wysokiej rangi. We frakcji „Samopomoc” spośród 24 deputowanych tylko dwójka to urzędnicy, którzy pracują bezpośrednio w radzie miasta – Wiktoria Dowżyk w sektorze ekonomii i Olga Posypanko w sektorze gospodarstwa komunalnego. Kolejna trójka pracuje w instytucjach, a ja jestem radcą mera miasta. Wszystkie te osoby nie przyszły do pracy jako teoretycy, realizowali się w określonej dziedzinie i dopiero później, jakieś 9 lat temu, przyłączyły się do zespołu gospodarza Lwowa. Pomimo swojej pracy w radzie miasta wciąż są bardzo aktywne w środowiskach społecznych i cieszą się szacunkiem wśród kolegów.
Wszystkich naszych kandydatów poddaliśmy pod publiczną dyskusję na dwa–trzy miesiące przed wyborami. Konsultowaliśmy się z ludzi z różnych środowisk. Słuchaliśmy, proponowaliśmy swoich kandydatów, omawialiśmy kandydatury. Później umieściliśmy dane wszystkich kandydatów wraz z ich biografią na stronie internetowej. Codziennie na tę stronę wchodziło nie mniej niż 2,5 tysiąca użytkowników. Było też wiele telefonów i wiadomości w sieciach społecznościowych. Ogółem spośród 64 kandydatur z listy do rady miejskiej my mieliśmy 7 osób. Miło nam, że w rezultacie poparło nas aż tak dużo Lwowian – nasi kandydaci zwyciężyli w 63 z 64 okręgów miasta, ale zgodnie z tym systemem wyborczym do Rady dostało się tylko 24 deputowanych. Myślę, że poparcie było tak wysokie, ponieważ lista została zatwierdzona nie jednoosobowo przez kierownika miejskiej lub obwodowej organizacji, ale miała miejsce praca w okręgach.
Nie widzimy potrzeby dokonywania wyboru: deputowany lub urzędnik. Ważna jest dla nas realizacja programu „Lwów-2020” oraz programy naszych partnerów z koalicji.
Największa frakcja w radzie miejskiej jest w rzeczywistości frakcją mera Lwowa. Czy nie sądzi Pan, że monopol na władzę we Lwowie to jest zjawisko, które zaszkodzi miastu?
Z Andrijem Sadowym znamy się od 2008 roku. Miałem okazję bardzo blisko z nim współpracować. Obecnie to chyba jednak ja zyskuję najmniej uwagi ze strony mera miasta w porównaniu z szefami pozostałych frakcji, którzy odbywają częste spotkania z merem i wszystkie sprawy omawiają przy okrągłym stole.
Podchodzimy do wszystkich kwestii z maksymalną odpowiedzialnością. Na przykład jeśli chodzi o składniki majątku, jesteśmy świadomi, że wszystkie nieruchomości powinny być sprzedawane drogą aukcji. Jeżeli kwestia dotyczy ziemi, sprawdzamy czy nie narusza ona czyichś interesów. Staramy się, aby wszystko było maksymalnie przejrzyste. Dlatego właśnie przy frakcji działa rada doradcza – ludzie, którzy zwyciężyli w okręgu z ramienia „Samopomocy”, ale nie dostali się do rady miasta. Regularnie kontaktujemy się też z organizacjami społecznymi. Kolejna innowacja to przejrzyste prace komisji. Zainicjowaliśmy pomysł, aby najpóźniej dzień przed posiedzeniem komisji na stronie internetowej umieszczony został porządek dzienny obrad, a nie później niż trzy dni po posiedzeniu protokoły z posiedzeń.
Na ile jest prawdopodobne, że frakcja „Samopomoc” nie poprze propozycji wysuniętej przez mera Sadowego?
Każdą kwestię pod obrady wnosi organ władzy wykonawczej, którym zarządza mer Sadowy. Sprawa jest bardziej skomplikowana, niż tylko głosowanie na Sali obrad – są to prace komisji, kolegiów, spotkania kierowników frakcji. Jeżeli dana kwestia nie została omówiona i opracowana wcześniej, to nie ma szans, aby ją przegłosować. Przed ostatnią sesją kolegium zdjęto z punktu obrad trzy punkty, ponieważ nie były one dopracowane. Także już na sali obrad nie zagłosowano za jedną sprawą związaną z ziemią, gdyż pojawiła się rozbieżność w dokumentach. Ten skład radnych jest inny – odpowiedzialny. Nikt na nikogo nie wywiera wpływu. Przede wszystkim mówię o swojej frakcji, ale widzę, że w innych grupach jest tak samo.
Andrij Sadowy na posiedzeniu naszej frakcji był tylko jeden raz, gdy przedstawiał kandydatury swoich zastępców. Zadzwonił, zapytał kiedy odbędzie się spotkanie oraz uzgodniliśmy, że jego wizyta zostanie wpisana do porządku dziennego. Nawet podczas tego posiedzenia odbyła się bardzo gorąca dyskusja i padało wiele pytań do jego przyszłych zastępców.
Jak często Andrij Sadowy dzwoni do Pana?
To ja każdego dnia dzwonię do Andrija Sadowego (uśmiecha się). Mnie naprawdę niepokoją problemy miasta i nie staram się ich pomijać. Jeżeli jest kwestia warta uwagi mera miasta, mogę sobie pozwolić na rozmowę z nim. Jako jego radca mam także możliwość bywania na spotkaniach organu wykonawczego.
Rozmawiam też z merem o kwestiach związanych z frakcją. Moim zadaniem nie jest kierowanie frakcją, a moderowanie. Każdy deputowany jest samodzielny, bierze udział w pracach komisji, pracuje w okręgach oraz z ludźmi w terenie. Moim zadaniem jest zbieranie i analizowanie informacji. Jeżeli trzeba coś ważnego omówić z merem – poprzez recepcje proszę o indywidualne spotkanie.
Tak naprawdę mamy dobrą synergię, gdyż startowaliśmy z tym samym programem, który nazywa się „Lwów-2020”. To program działań Andrija Sadowego oraz „Samopomocy”. Jesteśmy nierozłączni w tej pracy. Rozbieżność może być tylko w niektórych pozycjach, gdyż jako deputowani pełnimy funkcje kontrolne.
Sądzono, że „Samopomoc”, jako największa frakcja w radzie miasta, będzie miała swojego sekretarza. Ustąpiliście jednak „Pozycji Obywatelskiej”. Skąd ta decyzja?
Mamy bardzo dobry zespół prawników i świetnie znamy nasze możliwości. Nie podawałem nazwisk pretendentów na to stanowisko, bo jest to kompetencja wyłącznie głowy miasta. Oczywiście mieliśmy godne kandydatury i ja przedstawiłem je Andrijowi Sadowemu. Sekretarz to partner mera w realizacji programu i kontakcie ze składem deputowanych. O wyborze Anatolija Zabaryła dowiedziałem się siedząc na Sali obrad. Myślę, że to dobry wybór. Anatolij Zabaryło zdobył doświadczenie podczas pracy w organach wykonawczych. Rozumie problemy i wie, jak działać. Nie jest mu łatwo, ponieważ podczas ostatniej kadencji zerwany został kontakt między głową miasta i deputowanymi, co hamowało realizację programu. Dlatego jego zadaniem jest ustanowienie konstruktywnej współpracy. Widzę, że efektywnie wykonują swoje obowiązki.
Czy to początek koalicji pomiędzy „Samopomocą”, „Solidarnością”, i „Pozycją Obywatelską”?
Myślę, że można to zaobserwować podczas głosowania. Nie chciałbym używać określenia większość i mniejszość, mówimy raczej o konstruktywnym składzie rady. Często z pomocą przychodzą też inni. Te trzy siły głosują za realizacją programu, za pracami rady. Najwyraźniej „Pozycja Obywatelska” poczuwa się do odpowiedzialności, bo ich kolega jest sekretarzem tejże rady. „Solidarność” ma w swoich szeregach bardzo doświadczonego szefa frakcji, który zdobył doświadczenie jako deputowany. Jeśli chodzi o inne partie, to w radzie miasta nie ma opozycji za wyjątkiem działań Ogólnoukraińskiego Zjednoczenia „Swoboda”.
W jaki sposób zamierzacie współpracować ze „Swobodą”?
Jest to jedyna frakcja, która nie ma szefa żadnej komisji. „Swoboda” miała większość w poprzedniej kadencji – 61 deputowanych – i miała możliwość pokazania swoich działań. Dzisiaj w radzie zasiada ośmiu ich deputowanych, którzy na sali obrad zachowują się tak, jak się zachowują. To ich prawo. Myślę, że społeczność dokona oceny.
Najgłośniejszą sprawą ostatnich tygodni jest wojna mera Lwowa przeciwko nielegalnych zabudowom. Dlaczego te działania podjęto dopiero po wyborach, nie przed nimi, jeśli nie jest to nowość?
Jeśli coś robić, to robić to właściwie. Nie można robić tego częściowo. Wybory to zawsze napięty okres i bardzo pracowity. Tymczasem dla takiej sprawy trzeba mieć czas i zasoby. Nie jest to związane z niczym innym.
Deputowani rady miejskiej przyjęli w końcu uchwałę w zakresie Domu Krymskiego. We Lwowie mieszka obecnie 3-4 tysiące przesiedleńców, wciąż przyjeżdżają kolejni. Jaka jest strategia działania wobec nich?
Pokazaliśmy swoje stanowisko poprzez pozytywne wyniki głosowania. Mamy w swoim składzie Julię Chomczyn, która utrzymuje dobre stosunki z organizacjami przesiedleńców. W 2014 roku Andrij Sadowy przyznał, że wesprzemy każdego, kto przyjedzie do Lwowa i poprosi o schronienie. Mamy też przykład historii Galicji, kiedy to dziadkowie i babcie wielu osób byli zmuszeni opuścić rodzinne domy i szukać dla siebie schronienia. Nie jest to dla nas obce zjawisko. Nie wiem jednak dlaczego w poprzedniej kadencji wsparcie dla przesiedleńców w dużej mierze było blokowane przez miejską radę. To bardzo dziwne. Tym bardziej, że mówimy, iż jesteśmy gościnni, przyjaźni i otwarci. Dużo pracujemy z rodzinami i staramy się zapewnić każdą możliwą pomoc, zarówno dzieciom, jak i dorosłym – od przygotowania do matury po opiekę nad osobami starszymi.
Rozmawiała: Myrosława Iwanyk
Tłumaczenie: Nataliia Sokolova