Ukraina potrzebowała kilku miesięcy, aby udowodnić swoim partnerom i sojusznikom, a także światu, że potrafi się bronić i w efekcie rozpoczął się proces przechodzenia Sił Zbrojnych Ukrainy na bardziej efektywne modele NATO. Nasi żołnierze wykazali się nie tylko umiejętnością szybkiego uczenia się obsługiwania nowej broni, ale także „wyciskania” z niej znacznie więcej niż przewidywali producenci. Latem i jesienią wystarczyło to do udanych operacji ofensywnych na kierunkach charkowskim i chersońskim. Ale to nie wystarczyło do zdecydowanego przełomu na korzyść Ukrainy: sytuacja wskazywała na pilną potrzebę ciężkiej broni: systemów obrony powietrznej i przeciwrakietowej, pocisków dalekiego zasięgu, czołgów i lotnictwa.
Autor: prof. Serhij Feduniak
Barbarzyński ostrzał Dniepru 14 stycznia i śmierć dziesiątek cywilów pokazały, że cała ta broń jest potrzebna na już. Prezydent Zełenski podkreślił, że rosyjski terror można powstrzymać tylko na polu walki i przy pomocy broni znajdującej się w magazynach partnerów. Obecna sytuacja w pewnym stopniu przypomina początek marca ubiegłego roku, kiedy Ukraińcy i ich sympatycy za granicą stanowczo domagali się broni i amunicji do powstrzymania wroga. Wtedy świat posłuchał władzę w Kijowie i zapoczątkował „format Ramstein”, który pozwolił odwrócić losy wojny.
Taka sama determinacja jest teraz potrzebna ze strony zachodnich przywódców, ale niestety jej nie widać. Przypomnijmy sobie tylko historię związaną z dostarczaniem systemów przeciwlotniczych oraz czołgów Abrams i Leopard. Hiszpania nie może dostarczyć Ukrainie systemów obrony powietrznej Aspide z powodu zakazu Szwajcarii. Joe Biden nie odważył się jeszcze rozpocząć dostaw czołgów Abrams, a Niemcy są już chyba zdezorientowani co do czołgów Leopard-2. Każda ze stron unika jasnych działań, przerzucając odpowiedzialność na innych. Jednocześnie musimy podziękować premierowi Wielkiej Brytanii Sunakowi za wyraźne i stałe wsparcie, w szczególności dla kompanii transporterów opancerzonych „Challenger-2”, a także naszych polskich i bałtyckich przyjaciół, którzy nie szczędzą nakładów finansowych, aby pomóc Ukrainie pokonać wroga.
Jeszcze raz przypominamy naszym partnerom, że dostarczenie skutecznego uzbrojenia dla Ukrainy nie jest dobroczynnością, ale aktem samoobrony zachodniej demokracji, a odmowa jej dostarczenia jest sabotażem demokracji. Odporność ukraińskich żołnierzy pomaga zachodnim elitom zyskać czas na obudzenie się ze snu ery post-dwubiegunowej i przygotowanie się do ewentualnej walki z terrorystami i barbarzyńcami. Rozumiemy, że nasi sojusznicy i partnerzy muszą pokonać biurokratyczne przeszkody i banalny brak środków. Ale jeśli Ukraina nie utrzyma frontu, to na ulicach europejskich miast pojawią się rosyjscy uzbrojeni mordercy i gwałciciele, a rozmowa o demokracji straci wszelki sens.
Prof. Serhij Feduniak – doktor habilitowany nauk politycznych, profesor na Wydziale Stosunków Międzynarodowych Czerniowieckiego Uniwersytetu Narodowego im. Jurija Fedkowycza w Czerniowcach (Ukraina), dyrektor ds. projektów strategicznych Centrum Narracji Politycznych Demokracji w Czerniowcach (Ukraina).
Artykuł ukazał się na portalu obserwatormiedzynarodowy.pl