poniedziałek, 2 grudzień, 2024
pluken
Home / Analityka / Powiernictwo Kresowe: między propagandą a dezinformacją
Фото: vlasno.info
Фото: vlasno.info

Powiernictwo Kresowe: między propagandą a dezinformacją

Share Button

Powiernictwo Kresowe nie reprezentuje Państwa Polskiego i nie jest inicjatywą wspieraną przez jakiekolwiek polskie ośrodki władzy. Jest strukturą zbudowaną przez marginalnego, aczkolwiek znanego ekspertom aktywistę i publicystę, który jest wiceprzewodniczącym prorosyjskiej partii Zmiana, kierowanej przez oskarżonego o szpiegostwo na rzecz Rosji Mateusza Piskorskiego.

Powiernictwo Kresowe

Powiernictwo Kresowe to inicjatywa wzorowana na niemieckim Powiernictwie Pruskim. Jak komentuje to Marcin Rey, założyciel strony Rosyjska V Kolumna w Polsce: „W przededniu wejścia Polski do Unii Europejskiej jego przeciwnicy straszyli, że na «ziemiach odzyskanych» nastąpi wykup i odzyskanie ziemi i kamienic przez Niemców i niemalże utrata niepodległości.

Na tym samym wzorze oparta jest narracja organizowana przez Medwedczuka, zmierzająca jednocześnie do zasiania wątpliwości w patriotycznie nastawionej ukraińskiej opinii publicznej co do polskich intencji i zasadności integracji europejskiej, jak i do dalszego podburzania prorosyjskich Ukraińców i samych Rosjan przeciwko Zachodowi.

Różnica jest jednak taka, że w roli straszydeł zamiast Rudiego Pawelki i Eriki Steinbach z „Powiernictwem Pruskim” mamy Konrada i Annę Rękasów z „Powiernictwem Kresowym”, a w roli straszących zamiast Andrzeja Leppera (Konrad Rękas i Mateusz Piskorski byli wtedy aparatczykami Samoobrony) mamy prorosyjskiego oligarchę Wiktora Medwedczuka i gwiazdę rosyjskiej telewizji Dmitrija Kisielowa”.

Założyciel Powiernictwa

Konrad Rękas, prowadzący Powiernictwo Kresowe, to wiceprzewodniczący prorosyjskiej partii Zmiana, udzielający się autor wielu prorosyjskich publikacji i antyukraińskich materiałów m.in. Europejskiego Centrum Analiz Geopolitycznych (założonym zresztą przez wspomnianego Mateusza Piskorskiego). Co więcej postulował on wraz z innymi przedstawicielami mediów „konserwatywnych i narodowych” (w tym Kresy.pl) wprowadzenie zmian w polskiej polityce zagranicznej – chodzi tu o antynatowskie i prorosyjskie podejście. Jednym z postulatów partii Zmiana jest zresztą opuszczenie przez Polskę struktur Sojuszu Północnoatlantyckiego.

Ponadto pan Rękas organizował misję obserwacyjną na sfałszowane wybory prezydenckie w Azerbejdżanie w ramach wspomnianego Europejskiego Centrum Analiz Geopolitycznych czy uczestniczył w delegacjach na cmentarze Armii Czerwonej w Polsce. To także człowiek skazany prawomocnym wyrokiem sądu na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata za posługiwanie się indeksem Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego z fałszywymi wpisami oraz podrobienie podpisów różnych osób we wniosku rejestracyjnym stowarzyszenia Legia Akademicka na 10 miesięcy więzienia (którą później zawieszono na dwa lata). Obie sprawy dotyczą wydarzeń z lat 90 XX w., jednak wyroki zapadały w 2007 i 2010 roku. To wreszcie częsty gość rosyjskich mediów i osoba krytykująca dywersyfikację dostaw gazu do Polski.

Błędy warsztatowe czy poszukiwanie sensacji?

Osoba o takim życiorysie jak pan Rękas zajęła się Powiernictwem Kresowym. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, iż działalność tego stowarzyszenia pokrywa się z wieloma celami, które stawiają przed sobą ukraińscy „separatyści galicyjscy” oraz i różne struktury skrajnie prawicowe, w których interesie jest eskalacja napięcia w relacjach polsko-ukraińskich. Sam zasięg oddziaływania podobnych inicjatyw jest równie niewielki tak w Polsce, jak i na Ukrainie. Można zauważyć, iż to media nie przestrzegając standardów czy podając informacje bez kontekstu, zakrzywiają obraz rzeczywistości, ułatwiając prowadzenie operacji informacyjnych przez siły prorosyjskie.

Ukraińskie media podały informację o przygotowywanych pozwach w sposób a) sugerujący, iż organizowane jest to na poziomie państwowym, b) bez jakiejkolwiek analizy podstaw prawnych, c) cytując jedynie jedną stronę (tj. pana Rękasa), d) bez kontekstu prawnego w prawie międzynarodowym i wewnętrznych polskich regulacji prawnych, e) na bazie wątpliwego źródła, które nie raz poszerzało wrzutki rosyjskiej propagandy i antyukraińskie treści.

Najprawdopodobniej autorem wpisu na niszowym portalu Prawica.net (czytanym przez średnio ok. 5 tys. osób miesięcznie), podpisanym pseudonimem „karo” jest zresztą sam Konrad Rękas, który podpisywał się tak w przeszłości.

To, w jaki sposób część mediów ukraińskich podeszła do informacji z polskiego nieznanego szerzej nikomu portalu, wywołało u polskich ekspertów ogromne zdziwienie. Gdyby poszukać analogii, można by porównać tą sytuację do tego, gdyby coś kontrowersyjnego napisał np. ukraiński portal Banderivets.org.ua, a następnie temat stałby się w Polsce „sensacją” prezentującą oficjalne stanowisko Ukrainy. Co warto dodać, nawet mówienie o masowości zjawiska czy popularności Powiernictwa Kresowego jest przesadą. Ich profil na Facebooku lubi jedynie 858 osób. Biorąc to wszystko pod uwagę mamy do czynienia z kolejnym niebezpiecznym precedensem, kiedy to wskutek niewielkiego nakładu pracy sił prorosyjskich, informacja dostaje się do poważnych mediów głównego nurtu, które biorą tym samym pośredni udział w operacji informacyjnej prowadzonej przez innych graczy.

Kwestia majątków zabużańskich w Polsce

To, co robi w swojej działalności publicznej w ramach Powiernictwa Kresowego pan Rękas jest zabiegiem dosyć ciekawym. Do zagadnień zwrotu nieruchomości (lub w przypadku niemożności zwrotu – odszkodowania z tytułu poniesionych strat), dodaje kwestie prawa europejskiego, jednak bez żadnych konkretów i pomija całkowicie kwestie fundamentu prawnego, na jakim zbudowane zostały polskie przepisy o rekompensacie.

Jedną z takich regulacji jest, jak stwierdza radca prawny Michał Lelonek: „ustawa z dnia 8 lipca 2005 r. o realizacji prawa do rekompensaty z tytułu pozostawienia nieruchomości poza obecnymi granicami Rzeczypospolitej Polskiej”. Umowami, na bazie których procedowano, zwane umowami republikańskimi, były w kwestiach polsko-ukraińskich:

– układ z dnia 9 września 1944 r. pomiędzy Polskim Komitetem Wyzwolenia Narodowego a Rządem Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Rad dotyczącego ewakuacji obywateli polskich z terytorium U.S.R.R. i ludności ukraińskiej z terytorium Polski,

– umowa z dnia 6 lipca 1945 r. między Tymczasowym Rządem Jedności Narodowej Rzeczypospolitej Polskiej i Rządem Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich o prawie zmiany obywatelstwa radzieckiego osób narodowości polskiej i żydowskiej, mieszkających w ZSRR i o ich ewakuacji do Polski i o prawie zmiany obywatelstwa polskiego osób narodowości rosyjskiej, ukraińskiej, białoruskiej, rusińskiej i litewskiej, mieszkających na terytorium Polski i o ich ewakuacji do ZSRR.

Dalej, cytując eksperta: „Rekompensatę za pozostawione przez obywateli polskich nieruchomości wypłaca państwo polskie. Przesłanką potwierdzenia prawa do rekompensaty jest pozostawienie nieruchomości poza obecnymi granicami państwa, a w granicach przedwojennej Polski. Warunkiem niezbędnym nie jest już udział w tzw. repatriacji tuż po wojnie, ale trzeba wówczas wykazać, że swoją nieruchomość opuściło się w innych okolicznościach związanych z wojną, takich jak emigracja bezpośrednio po wrześniu 1939 r. na Zachód Europy, ucieczka przed czystkami etnicznymi po 1942 r. lub przymusowe wywiezienie w głąb ZSRR.

Ze względu na wielką skalę problemu i możliwości budżetowe, rekompensata ustalona jest na jedynie 20% wartości pozostawionej nieruchomości. Wartość tę ustalają biegli rzeczoznawcy majątkowi”. Innymi słowy umowy republikańskie stanowiły tzw. indemnizację, czyli przyjęcie (wzięcie na siebie) roszczeń swoich obywateli wobec drugiego państwa. To państwo polskie wzięło na siebie obowiązek rozliczenia się ze swoimi obywatelami, jakkolwiek ramy prawne dla tego tworzone były latami.

Wspomniana ustawa o rekompensacie dotyczy osób fizycznych, które miały obywatelstwo polskie i które zostawiły mienie na dawnym terytorium Polski (w granicach sprzed wybuchu II wojny światowej). Z punktu widzenia prawnego to fakt – ustawa polska obejmuje tylko konkretną kategorię ludzi (tak samo jak i umowy republikańskie). Powiernictwo Kresowe w nieprecyzyjny sposób próbuje przedstawić obraz, iż wiele osób jest wciąż pokrzywdzonych i nie otrzymało rekompensaty. Zapomina jednak o tym, iż to nie wina strony ukraińskiej, lecz pretensję w pierwszej kolejności należałoby kierować do państwa polskiego i takich a nie innych regulacji prawnych, które od lat były wprowadzane. Trzeba przy tym powiedzieć zdecydowanie, iż zagadnienia te były poważnie zaniedbywane.

To, czym Powiernictwo Kresowe mogłoby się pewnie zająć z punktu widzenia prawnego, to kwestie nie związane tyle z Zabużanami, ile ogólnie z komunistyczną nacjonalizacją bez jakiegokolwiek odszkodowania. Mówiąc inaczej, indemnizacja zadeklarowana przez Państwo Polskie wyłącza jakąkolwiek możliwość dochodzenia roszczeń związanych z nacjonalizacją mienia wszystkich osób, które spełniają przesłanki polskiej ustawy o realizacji prawa do rekompensaty, tj. obywatelstwo polskie w dniu utraty własności i pozostawienie tego mienia na terytorium, które przed wojną stanowiło część terytorium Polski. Indemnizacja wyłącza bowiem całą taką kategorię roszczeń do organów polskich, niezależnie od tego czy dana osoba faktycznie zrealizowała swoje roszczenia, nawet częściowo, w granicach zapewnionych obecnie obowiązującą w Polsce ustawą. Ukraińskie sądy miałyby podstawę do poprzestania na orzeczeniu o braku swojej właściwości (jurysdykcji).

Natomiast osoby, które nie spełniają choćby jednej z powyższych przesłanek mogą mieć możliwość dochodzenia zwrotu bądź odszkodowania za utracone mienie na takich samych zasadach jak Ukraińcy.

Tak więc roszczenia wysuwać mogą chociażby osoby, których spadkodawcom pochodzenia polskiego odebrano mienie pozostawione np. w Kijowie w latach 20. XX w., jednak zasadność tych roszczeń będzie oceniana na podstawie przepisów obowiązującego ukraińskiego prawa.

Potwierdza to polski Sąd Najwyższy. Jak stwierdził w swoim wyroku z dnia 31 marca 2005 r. (Sygn. akt V CK 309/04), umowy republikańskie, zgodnie zresztą z orzecznictwem polskiego Trybunału Konstytucyjnego, nie są „normą samowystarczalną, gdyż w kwestii rekompensaty za pozostawione za granicą mienie” zawarte zostało „wyraźne odesłanie do regulacji prawa polskiego”. Innymi słowy ustanowione zostało zobowiązanie Polski „do uregulowania w prawie wewnętrznym kwestii rozliczeń z osobami, które utraciły mienie w związku ze zmianą granic po II wojnie światowej”. To podejście TK podzielił również i Sąd Najwyższy (wyroki: z 21 listopada 2003 r., I CK 323/02, OSNC 2004, nr 6, poz. 103; z dnia 6 października 2004 r., I CK 447/03 oraz z dnia 19 listopada 2004 r., V CK 245/04).

Tym bardziej, jak zwrócono uwagę we wspomnianym wyżej wyroku, iż art. 3 ust. 6 umowy z 5 dnia 6 lipca 1945 r. zawarta pomiędzy Tymczasowym Rządem Jedności Narodowej Rzeczypospolitej Polskiej a Rządem ZSRR o prawie zmiany obywatelstwa radzieckiego osób narodowości polskiej i żydowskiej mieszkających w ZSRR i o ich ewakuacji do Polski oraz o prawie zmian obywatelstwa polskiego osób narodowości rosyjskiej, ukraińskiej, białoruskiej, rusińskiej i litewskiej mieszkających na terytorium Polski i o ich ewakuacji do ZSRR zawarto zapis, iż sposobem „ustalania ekwiwalentu za pozostawione mienie za granicą” była „ocena ubezpieczeniowa mienia”. Normy te z kolei, według Sądu Najwyższego odsyłają do polskich regulacji prawnych z 17 grudnia 1927, a następnie z 11 sierpnia 1937 roku. Te natomiast określają ubezpieczenie budynków, plonów czy nasadzeń, jednak nie do szacowania na podstawie tych wskaźników wartości nieruchomości ziemskich.

Podstawą polskich przepisów prawnych była konieczność zapewnienie repatriantom lub ich spadkobiercom częściowej rekompensaty utraconego mienia. Stanowisko to zostało również poparte przez Europejski Trybunał Praw Człowieka.

To właśnie zresztą przed ETPC toczyła się najgłośniejsza sprawa – Broniowski przeciwko Polsce, w której wyrok wydany został 22 czerwca 2004 roku. Postępowanie, wywodzące się ze skargi nr 31443/96 z 12 marca 1996 r. przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej wniesionej do Europejskiej Komisji Praw Człowieka. 1 listopada 1998 r. zostało ono skierowane do Trybunału, a jej podstawą było naruszenie art. 1 Protokołu nr 1 do Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności. Zapis ten stwierdzał: „każda osoba fizyczna i prawna ma prawo do poszanowania swego mienia. Nikt nie może być pozbawiony swojej własności, chyba ze w interesie publicznym i na warunkach przewidzianych przez ustawę oraz zgodnie z ogólnymi zasadami prawa międzynarodowego. Powyższe postanowienia nie będą jednak w żaden sposób naruszać prawa państwa do stosowania takich ustaw, jakie uzna za konieczne do uregulowania sposobu korzystania z własności zgodnie z interesem powszechnym lub w celu zabezpieczenia uiszczania podatków bądź innych należności lub kar pieniężnych”.

Jednak warto podkreślić, iż w wyroku ETPC wspomniał wprost: „pomimo, że tło historyczne sprawy, a w tym powojenne zmiany granic państwowych, spowodowana przez nie migracja osób dotkniętych tymi wydarzeniami oraz umowy republikańskie, z których wywodzi się uprawnienie Skarżącego [tj. Jerzego Broniowskiego – przyp. red] mają z pewnością znaczenie dla zrozumienia obecnej skomplikowanej sytuacji faktycznej i prawnej, Trybunał nie będzie zajmował się kwestią jakichkolwiek prawnych, moralnych, społecznych, finansowych lub innych zobowiązań państwa polskiego wynikających z faktu, że właściciele mienia zabużańskiego zostali po drugiej wojnie światowej pozbawieni swej własności przez Związek Radziecki i zmuszeni do migracji”. Co więcej, Trybunał odmówił również oceny dotrzymania przez Polskę zobowiązań wynikających z umów republikańskich czy ich wpływu na polskie ustawodawstwo krajowe.

Podsumowanie

Państwo polskie wzięło na siebie zobowiązania wobec obywateli i ich strat poniesionych w związku z przesiedleniem. Otwartą kwestią pozostaje oczywiście sposób jego realizacji i tworzenia ram prawnych dla całego procesu na przestrzeni lat. Niemniej jednak w swojej publicznej działalności Konrad Rękas zupełnie nie odnosi się do kwestii indemnizacji czy umów republikańskich.

Niepokojące są także rozmiary oddziaływania takich wątpliwych deklaracji czy zapowiedzi na ukraińskie środowisko dziennikarskie i eksperckie, które wzmacniane są przez siły antypolskie lub jawnie prorosyjskie na Ukrainie. Kolejnym niebezpiecznym elementem związanym z kwestią teoretycznych rekompensat jest fakt, iż narracja o nich budowana jest w oparciu o „prawo unijne” i „europejskie standardy”. Tak naprawdę można to ocenić jako kolejny czynnik, mający zniechęcać najbardziej proeuropejsko nastawioną zachodnią część społeczeństwa do integracji z Unią Europejską. W dalszej kolejności jeszcze bardziej niezrozumiałym jest działanie Powiernictwa Kresowego w Kijowie czy Charkowie.

Trzeba z całą stanowczością podkreślić, iż nie znamy treści pozwów przygotowanych przez stowarzyszenie pana Rękasa. Można spekulować, iż jedynym punktem odniesienia, pod którym można by było rozpatrywać kwestie odzyskiwania majątków jest kwestia nacjonalizacji komunistycznej, jednak nie na gruncie prawa UE, ale Konwencji Praw Człowieka i Podstawowych Wolności – bo każda nacjonalizacja powoduje straty.

Wiele zależy od decyzji organów państwowych i nikt nie mówi o tym, że ma być to zwrot w wysokości 100%. Tu pojawia się więc zagadnienie polityki władz w Kijowie wobec potencjalnej zmiany wewnętrznych regulacji prawnych, jednak nie z punktu widzenia Polaków, ale wszystkich swoich obywateli i osób innej narodowości, które poniosły straty z tytułu nacjonalizacji majątków prowadzonej przez władze komunistyczne. Obecnie mamy jednak bliżej nieokreślony zbiór potencjalnych lub teoretycznych możliwości oraz realną i rzeczywistą operację informacyjną prowadzoną przez osoby prezentujące wybitnie prorosyjskie stanowisko w Polsce.

Autor: Adam Lelonek

źródło: Galinfo.com.ua

Share Button

Czytaj również

Fot. ukrinform.ua

Prezydent Ukrainy ostrzega przed konsekwencjami zamrożenia konfliktu

Zdaniem Wołodymyra Zelenskiego bez jednolitego stanowiska Zachodu, po zamrożeniu wojny, Rosja kolejny raz spróbuje ataku …

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.