„Z Banderą to oni do Europy nie wejdą!” – mówi Jarosław Kaczyński, prezes partii „Prawo i Sprawiedliwość”, która kontroluje obydwie izby parlamentu. Nie będzie też przesadą stwierdzenie, że Kaczyński kontroluje nie tylko parlament, ale także podejmowanie decyzji w dwóch innych budynkach – kancelarii prezesa Rady Ministrów oraz pałacu na Krakowskim Przedmieściu, rezydencji prezydenta Polski. Dlatego właśnie stanowisko prezesa zostało odzwierciedlone także w wypowiedziach prezydenta Andrzeja Dudy oraz wpływowych posłów partii rządzącej.
Liczyl: Oleksandr Zinczenko, źródło http://texty.org.ua
Dosłowny cytat Jarosława Kaczyńskiego z wywiadu dla tygodnika „Do Rzeczy” brzmi tak: „Nie możemy przez lata zgadzać się, by na Ukrainie budowano kult ludzi, którzy wobec Polaków dopuścili się ludobójstwa, i to takiego, że choć trudno było przebić w okrucieństwie Niemców, to oni ich przebili. Krótko mówiąc to sprawa pewnego wyboru Ukrainy. Powiedziałem wyraźnie panu prezydentowi Poroszence, że z Banderą to oni do Europy nie wejdą. To jest sprawa dla mnie jasna, bo wykazaliśmy ogromną cierpliwość, ale są jej granice”.
Co przelało czarę goryczy Jarosława Kaczyńskiego? Jak „kult Bandery, Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraiński Armii Powstańczej” wyrażany jest w polityce historycznej ukraińskich instytucji państwowych?
Wszystko można policzyć. Jeżeli podstawą „polityki historycznej” jest kult Bandery, OUN i UPA, przypuszczać można, że właśnie te „obiekty kultu” występować będą nieco częściej, niż inne elementy tej polityki.
Dekrety prezydenta Ukrainy upamiętniające wydarzenia historyczne, „rocznicowe” uchwały Werchownej Rady, tematyka pamiątkowych monet i znaczków pocztowych, treści umieszczane na oficjalnej stronie Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej, liczba nowych pomników Stepana Bandery oraz ulic których jest patronem – to wszystko pozwala ocenić skalę „zła”.
Dekrety prezydenta Ukrainy
Od inauguracji Petra Poroszenki do momentu, gdy Jarosław Kaczyński wyraził swoje niezadowolenie, na oficjalnej stronie internetowej prezydenta opublikowano prawe 1600 dekretów. Jednak polityki historycznej dotyczą tylko 43 z nich.
Absolutna większość tych dekretów ukazuje się każdego roku i zawiera wytyczne dotyczące obchodów świąt państwowych: Dnia Jedności, Dnia Konstytucji, Dnia Niepodległości. Spośród wszystkich ukraińskich prezydentów Poroszenko wydał najwięcej takich dekretów – w ciągu prawie tysiąca dni swoich rządów było ich 14.
Wydarzeniom Majdanu i wyczynowi Niebiańskiej Sotni poświęcono 7 dekretów.
Upamiętnienie ofiar Hołodomoru, 75 rocznica masowych mordów na Żydach kijowskich w Babim Jarze, pamięć o II wojnie światowej – każde z tych zagadnień znalazło swe odbicie w 4 dekretach.
Jeden z dwóch „osobowych” dekretów był związany z obchodami 150-lecia urodzin historyka i współzałożyciela Ukraińskiej Republiki Ludowj Mychajła Hruszewskiego. 100-lecie samej URL oraz Rewolucji Ukraińskiej lat 1917–1921 jest kolejnym ważnym dekretem „historycznym”.
Do kategorii „inne” trafiły dekrety takie jak ustanawiający Dzień Obrońcy Ukrainy czy też upamiętniające rocznicę wybuchu w Czarnobylu, utworzenie Ukraińskiej Grupy Helsińskiej, 200-lecia urodzin Mychajła Werbyckiego oraz 150-lecia pierwszego wykonania najważniejszego jego utworu tj. obecnego hymnu Ukrainy, 500-lecia Reformacji na Ukrainie.
Wśród dekretów prezydenta Ukrainy nie ma żadnego, w którym byłaby mowa o Stepanie Banderze, OUN albo UPA.
Wyszukiwarka na stronie prezydenta Ukrainy także nie znajduje żadnej informacji lub dokumentu, w których byłoby odniesienie do Stepana Bandery. Autorzy przemówień prezydenta nie wspominają, by jakiekolwiek wystąpienie prezydenta zawierało wzmiankę o prowidnyku OUN.
W tym kontekście ze wszystkich publicznych wystąpień Petra Poroszenki wymienia się tylko lapsus językowy „cyniczni bandery” (zamiast „cyniczni bandyci”).
O OUN i UPA jest mowa tylko w kilku publicznych wystąpieniach prezydenta Ukrainy.
Uchwały Werchownej Rady
Wcześniej parlament ukraiński co roku publikował dziesiątki uchwał „rocznicowych”, na mocy których obchodzono ważne daty historyczne na szczeblu państwowym.
Od 2014 r. zamiast dziesiątek uchwał Werchowna Rada zatwierdza jedną uchwałę O obchodach ważnych dat i jubileuszy, która zawiera wszystkie ważne daty na kolejny rok. Uchwała na 2015 rok zawierała 67 takich dat, uchwała na 2016 rok – 95, a na rok obecny – 94.
Te trzy uchwały obejmują więc 256 dat z lat 2015–2017. Z nich tylko 9 zostało poświęconych wydarzeniom i postaciom, które są związane z OUN i UPA. Lista ta zawiera też obchody 75-lecia UPA zaplanowanych na październik 2017 roku.
Na „kult” to więc raczej nie wygląda. Szczególnie w porównaniu z osobami i wydarzeniami, które nawiązują do Rewolucji ukraińskiej lat 1917–1921. Decyzje „rocznicowe” Werchownej Rady dotyczą 35 takich dat.
Monety i znaczki pamiątkowe
W latach 2014–2016 Ukraiński Bank Narodowy wyemitował 108 monet pamiątkowych. „Ukrpoczta” zaprezentowała w tym samym czasie 87 okolicznościowych znaczków. Tematyce Rewolucji ukraińskiej poświęcono 11 monet i 1 znaczek (150-lcie urodzin Mychajła Hruszewskiego).
Na stronach UBN oraz „Ukrpoczty” nie udało się znaleźć żadnej monety albo znaczka, który byłby poświęcony Banderze, OUN albo UPA.
Działalność Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej
W oczach wielu osób w naszym kraju oraz poza jego granicami Ukraiński Instytut Pamięci Narodowej pod kierownictwem Wołodymyra Wiatrowycza to główny promotor „banderyzacji”.
Paradoks polega na tym, że w pierwszym roku jego przewodniczenia w Instytucie w publikacjach na oficjalnej stronie UIPN postać Stepana Bandery nie pojawiła się ani razu. Ogółem, w ciągu prawie trzech lat – od kwietnia 2014 roku do stycznia 2017 roku włącznie – nazwisko to wymieniane jest 19 razy.
Na tej samej stronie, w rubryce „Wiadomości”, od momentu gdy na czele Instytutu stanął Wiatrowycz do chwili, gdy Kaczyński zdecydował się na upublicznienie swego punktu widzenia na problemy ukraińskiej historii, pojawiło się prawie 1300 publikacji.
Najczęściej UIPN podejmował w nich tematykę dekomunizacji – to jedna piąta wszystkich wiadomości na stronie. 14% komunikatów nawiązywało do Drugiej wojny światowej, co jest zrozumiałym: w 2014 roku obchodzono 75-lecie jej wybuchu, zaś w 2016 roku – 70-lecie jej zakończenia (a propaganda rosyjska manipulowała najbardziej właśnie tym okresem historii XX wieku).
Niewiele ponad 8% wiadomości na stronie było poświęconych kwestii Hołodomoru lat 1932–1933 i masowego głodu 1946 roku.
Na miejscu czwartym – tematyka Majdanu i Rewolucji Godności.
I dopiero na piątym miejscu pod względem ilości są publikacje na temat OUN i UPA, które stanowią mniej niż 5% całości.
W tym czasie Ukraiński Instytut Pamięci Narodowej nie przygotował żadnej książki albo wystawy, która byłaby w całości poświęcona Banderze, OUN albo UPA. Pierwsza kampania informacyjna, która poświęcona została bezpośrednio UPA, zainicjowana została dwa dni po sensacyjnej deklaracji Jarosława Kaczyńskiego.
Ustawy „gloryfikujące UPA”
9 kwietnia 2015 r. z inicjatywy UIPN parlament ukraiński przyjął pakiet 4 ustaw, które politycy ukraińscy lubiący symbole nazwali „ustawami Wielkiego Czwartku”, a polscy ogłosili takimi, które „gloryfikują UPA”.
Jak wynika z rezultatów poszukiwań w Google, pierwszym tego sformułowania użył były polski premier i jeden z liderów polskiej lewicy postkomunistycznej Leszek Miller. To on też stwierdził wówczas, że przyjmując te ustawy „Ukraina wbiła Polsce nóż w plecy”. Ponadto oświadczył, iż „na micie UPA buduje się współczesna tożsamość ukraińska”. Sformułowania te ochoczo podchwyciły media reprezentujące różne światopoglądy i kierunki polityczne.
To, w jaki sposób media w Polsce przekazywały treść „pakietu dekomunizacyjnego” zasługuje na odrębną szczegółową analizę. Tutaj – tylko najważniejsze uwagi.
Znaczna część materiałów jak znajduje Google po wpisaniu w wyszukiwarkę frazy „ustawy gloryfikujące UPA” zawiera cztery rodzaje manipulacji.
Większość takich materiałów przekonuje czytelnika, że nowe prawo wprowadza odpowiedzialność karną za „kwestionowanie celowości ich walki”, mając na myśli partyzantów UPA.
W rzeczywistości ustawa nie zawiera żadnej kryminalizacji.
Punkt 1 artykułu 6 ustawy stwierdza: „Obywatele Ukrainy, cudzoziemcy, jak też osoby pozbawione obywatelstwa, które publicznie wyrażają pogardliwy stosunek do osób wymienionych w artykule 1 tej ustawy, przeszkadzają w realizacji praw walczących o niepodległość Ukrainy w XX wieku, ponoszą odpowiedzialność przewidzianą prawem”.
Zapis ten jest skrajnie nieprecyzyjny, bo nie mieści żadnych odniesień do kodeksów karnego czy cywilnego. Taka wersja została zaproponowana przez Partię Radykalną Ołeha Laszka i w takiej redakcji jest pod względem prawnym jałowa i bezsensowna, bo nie można jej zastosować w praktyce.
Manipulacja treścią tego punktu zrodziła powszechnie obecnie w Polsce przekonanie, że za wzmianki o zbrodniach popełnionych przez upowców, na Ukrainie do więzień trafiać będą historycy, dziennikarze, politycy i wszyscy ci, którzy „nie tak jak należy” wypowiedzą się o banderowcach. Nowa polityka państwa ukraińskiego ma też rzekomo zawierać elementy zamachu na wolność słowa.
Warto zaznaczyć, że artykuł 5 tej ustawy stwierdza, że „Państwo gwarantuje wszechstronne [wyróżnienie moje – A. Z.] badanie historii walk i osób walczących o niezależność Ukrainy w XX stuleciu”. Pomijanie tego artykułu to druga manipulacja w polskich mediach.
Trzecia manipulacja polega na tym, że większość polskich publikacji nie informowała swoich czytelników o tym, że OUN i UPA – to tylko dwa punkty z wykazu. Cała lista obejmuje blisko 60 pozycji i dotyczy kilkuset organizacji politycznych i społecznych, ugrupowań zbrojnych oraz formacji paramilitarnych: poczynając od wojskowych i państwowych instytucji URL, a kończąc na Ukraińskiej Grupie Helsińskiej i „Ruchu”. Wniosek z tego jest taki, że celem tej ustawy w ogóle nie była jakaś celowa gloryfikacja dwóch (i tylko tych dwóch) formacji.
Faktycznie główny zamiar polegał na usunięciu pewnej niesprawiedliwości: w niepodległej Ukrainie ci, którzy za nią walczyli, znaleźli się w gorszej sytuacji prawnej, niż ci, przeciwko którym walczyli. Wielu weteranom NKWD, MGB i KGB przysługiwały ulgi i status prawny „weteranów wojny”, chociaż walczyli często nie z okupantami, ale z „elementem obcym” na tyłach.
I wreszcie czwarta manipulacja ‒ kontekstem.
Znaczna cześć mediów polskich nie poinformowała, że parlament ukraiński przegłosował tego dnia nie jedną, ale cztery ustawy, które „przeformatowały” politykę historyczną Ukrainy.
Pierwsza ‒ potępiała jakiekolwiek przejawy totalitaryzmu i wymagała usunięcia z przestrzeni publicznej jego symboli oraz elementów propagandy. Druga ‒ umożliwiała otwarty dostęp do tajnych archiwów komunistycznych służb specjalnych. Trzecia ‒ mówiła o drugiej wojnie światowej w latach 1939‒1945 zamiast gloryfikowania sowieckiego mitu „Wielkiej Wojny Ojczyźnianej”. Chodziło o zneutralizowanie właśnie tego mitu, który wstydliwie unikał nawet wzmianki o tym, że tę wojnę w 1939 r. rozpoczęli Hitler i Stalin agresją na Polskę.
Zmiany ulic i pomniki Bandery
Te ustawy funkcjonują.
Strona Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej informuje, że na Ukrainie w ramach dekomunizacji zmieniono nazwy 51 493 placów i ulic. 34 z nich otrzymały nazwę Stepana Bandery. Stanowi to 0,07% ogólnej liczby nowych nazw.
W przeciągu tego czasu zdemontowano 2389 pomników, które propagowały reżim totalitarny. Natomiast w trzy lata po Rewolucji Godności zbudowano 4 (cztery) nowe pomniki Stepana Bandery. 0,2% ogólnej liczby zdemontowanych.
Wszystkie te pomniki zostały sporządzone na koszt mieszkańców. Z państwowego budżetu nie wydano na te projekty żadnych środków.
Jak wygląda banderyzacja ludności? Socjologia
W ostatnim czasie na Ukrainie przeprowadzono kilka badań socjologicznych, które między innymi badały stosunek Ukraińców do Bandery, OUN i UPA.
Najbardziej reprezentatywnym jest sondaż „Co jednoczy i dzieli Ukraińców” (4413 respondentów) przeprowadzone przez Fundację „Demokratyczne Inicjatywy” im. Ilka Kuczeriwa na przełomie lat 2014 i 2015.
Zgodnie z tym sondażem Banderę pozytywnie ocenia 12,5% badanych, negatywnie ‒ 19,8%.
Bandera nadal pozostaje bohaterem lokalnym. W Galicji 47% ankietowanych pozytywnie oceniło jego wkład w historię (negatywnie – 1%), na Wołyniu prowidnyka OUN pozytywnie ocenia 34,7% respondentów (negatywnie – 6,8%).
Badanie, które latem 2015 r. przeprowadził Instytut Socjologii Narodowej Akademii Nauk Ukrainy (1802 respondentow), wykazało podobny poziom sympatii do Stepana Bandery – 12,9%.
I na tym dobre wiadomości dla Jarosława Kaczyńskiego się kończą: Banderę w pozytywnej ocenie wyprzedził Leonid Breżniew (13,2%). O tym już jednak mówiący o „banderyzacji Ukrainy” asystenci lidera PiS, oczywiście go nie poinformowali.
Podsumowanie „banderyzacji”
„Kult bandery” w przeciągu lat 2014‒2016 w cyfrach wygląda tak:
Dekrety prezydenta – 0
Uchwały Werchownej Rady:
personalnie dotyczące Bandery – 0
przypomnienie dat związanych z OUN albo UPA – 3,5%
Monety pamiątkowe Ukrainy – 0
Znaczki „Ukrpoczty” – 0
W działalności Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej:
Wzmianek o Stepanie Banderze na oficjalnej stronie internetowej – 1%.
Wzmianek o OUN i UPA na oficjalnej stronie internetowej – 4,9%
Książek o Banderze, OUN albo UPA – 0
Wystaw o Banderze, OUN albo UPA – 0
Samorząd lokalny:
Pomniki Bandery – 0,02% ogólnej ilości zdemontowanych pomników reżimu komunistycznego.
Ulic na cześć Bandery – 0,07% wszystkich zmienionych nazw
Stosunek Ukraińców do Bandery:
12,5% – pozytywny
19,8% – negatywny
Tak więc ogólny wniosek dotyczący „kultu Bandery”: trudno zrezygnować z czegoś, czego na Ukrainie nie ma.
Pozostaje jeszcze krótko skomentować pierwszą część przytoczonej powyżej wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego: „Nie możemy przez lata zgadzać się, by na Ukrainie budowano kult ludzi, którzy wobec Polaków dopuścili się ludobójstwa, i to takiego, że choć trudno było przebić w okrucieństwie Niemców, to oni ich przebili”.
Aby uświadomić sobie głębokość tej myśli warto ją umieścić na tle zdjęcia obozu Auschwitz czy Majdanek.
Nie ma badań socjologicznych dotyczących tego, jak Ukraińcy przyjęli tę wypowiedź. Ale z dyskusji toczonych w mediach (społecznościowych oraz tradycyjnych), wynika, że słowa te zostały odebrane poprzez kontekst propagandy rosyjskiej i jej opowieści o „ukrzyżowanych dzieciach”.
To ta rzeczywistość, w której rosyjską agresję zbrojną nazywa się „kryzysem ukraińskim”, przestępców i morderców – powstańcami i opołczeńcami, żołnierzy państwa-agresora – „zielonymi ludzikami”.
Słowa Jarosława Kaczyńskiego o „kulcie Bandery” wpisały się w paradygmat tej nowej rzeczywistości ‒ świat post-prawdy.
źródło: http://texty.org.ua
Porównywanie AK do UPA świadczy o tym, że w istocie nie znasz nawet struktury AK i jej metod działania. AK to dobrze zorganizowana armia podzielna. W AK za samowolkę stawało się pod sąd polowy i często dostawało kulkę w łeb. W AK byli również oczywiście różni ludzie, czasami przypadkowi ale to była organizacja wojskowa a nie jakieś luźne bandy z UPA. Przykładowo jest podobno jeden taki udokumentowany przypadek w Powstaniu Warszawskim, gdzie czterech powstańców zamordowało i ograbiło kilku Żydów i wówczas dwóch z nich natychmiast zostało rozstrzelanych a pozostałych dwóch uciekło jak się dowiedzieli, że dowództwo ich szuka (być może byli to żołnierze z innej organizacji niż AK, ale jest to do sprawdzenia w internecie). A kiedy to żołnierze AK mordowali cywilną ludność ukraińską. Oczywiście, że były polskie akcje odwetowe na Ukraińcach ale podkreślam były to akcje odwetowe a ponadto wykonywały je oddziały polskiej samoobrony. Jasna jednak sprawa, że ofiary polskich akcji odwetowych również powinno się policzyć i rozliczyć. Co więcej, podobno po mordach UPA na Polakach, dowództwo AK nie chciało przyjmować do oddziałów członków rodzin tych ofiar, właśnie dlatego, że obawiało się takich samowolek ze strony tych ludzi. Kiedyś na tym portalu, ktoś bronił UPA tłumacząc, że do chwili obecnej nie odnaleziono żadnego rozkazu naczelnego dowództwa UPA nakazującego przeprowadzenie mordów na Polakach. Jeśli więc w UPA lokalni dowódcy w istocie nie słuchali naczelnego dowództwa to świadczy o tym, że UPA to tylko bandy a nie armia podziemna. W takim wypadku bowiem naczelne dowództwo UPA powinno postawić przed sądem wszystkich dowódców lokalnych oddziałów za mordowanie Polaków bez rozkazu naczelnego dowództwa. I jeszcze jedno. Obrażanie kogoś w internecie świadczy jedynie o osobie, która to robi.
Problem w tym, że jako Polak nie mogę mówić Ukraińcom, żeby zburzyli pomnik. Mogę wyrazić opinię, ale nie mówić co mogą budować, a co burzyć.
Już sobie wyobrażam jaką pianę toczyłbyś z ust gdyby Ukraińcy zażądali zburzenia pomników żołnierzy AK, bo przecież ci też mordowali ukraińską ludność cywilną.
Przytaczanie przez Ciebie w całym tym kontekście Stalina jest porównaniem chybionym jak kulą w płot.
Tylko, że dokładnie takich samych technik polegających na „żonglowaniu” danymi statystycznymi używa autor tego artykułu. Każdy pomnik jest wystawiany ku czci jakiejś osoby czy miejsca. Autor artykułu napisał np, że zbudowano „4 (cztery) nowe pomniki Stepana Bandery” Skoro są to pomniki nowe, to ile jest ich wszystkich obecnie na Ukrainie: 5, 50 czy 500. Jeśli w 3-5 lat postawiono 4 nowe pomniki Bandery to znaczy, że za 20 lat będzie ich przykładowo 60, bo dlaczego nie, skoro władze ich nie wyburzają. I dlaczego wreszcie te cztery pomniki nie zostały zburzone. Jako Polak nie wyobrażam sobie w Polce nawet jednego pomnika Stalina, chyba, że w jakimś muzeum totalitaryzmu. A ty szanowny „Pawle” jesteś za zburzeniem tych pomników Bandery i zmianą nazwy ulic nazwanych jego imieniem, czy nie.
To już jest manipulacja przez wielkie M.
A gdyby w Polsce w jakimś mieście np. postawiono pomnik Hitlerowi albo Stalinowi i władze tego miasta by powiedziały, że w tym mieście jest 1000 różnych pomników, a w Polsce jest np 100 000 pomników a zatem ten jeden pomnik Stalina lub Hitlera to nic nie znaczy statystycznie, czy to by nie była ewidentna manipulacja. A gdyby w Polsce, Sejm wydał ustawę wychwalającą mordy Stalina i wytłumaczył to tym, że w Polsce obowiązuje 1 mln różnych ustaw a ta jest tylko jedna ustawa i statystycznie nic nie znaczy, czy to by nie była manipulacja. Jeśli jakiś chociażby jeden pomnik tyrana wystawia nie garstka fanatyków (a tacy są wszędzie) ale władza publiczna to oznacza to, że władza tworzy kult tej osoby. Pomniki zawsze bowiem wystawia się ku uczczeniu kogoś lub czegoś. Czy może Pan wyobrazić sobie aby w Polsce ktokolwiek wystawił np pomnik wychwalający głównych dowódców, którzy przeprowadzili akcję „Wielkiego głodu” na Ukrainie. Centralne władze w Warszawie natychmiast by kazały ten pomnik zburzyć a osoba, która by go wystawiła natychmiast by miała postępowanie karne i słusznie. Bo tak powinna reagować władza centralna. Powtarzam jeszcze raz, nie można zapominać o mordach na Polakach bo by to było zakłamywanie historii ale pamiętając o nich należy wytłumaczyć społeczeństwu w Polsce ich przyczynę. To, że polityka Polski wobec mniejszości ukraińskiej w czasach II RP była błędna nie podlega żadnej wątpliwości. Należy również policzyć skalę tych mordów w latach 40-tych ale i akcji odwetowych oraz ich skalę. Skoro w Polsce nie ma nawet jednego pomnika Hitlera to i na Ukrainie nie powinno być nawet jednego pomnika Bandery a jeśli wystawiły go jakieś władze lokalne to władze centralne powinny natychmiast zareagować i go zburzyć.
KULT BANDERY” W LICZBACH. Jak odrzucić coś czego nie ma – to ja Wam ,Szanowni Państwo Powiem. Zjeść pomniki, nie zburzyć, zjeść
Ten artykuł nie jest manipulacją. Mógłby nią być Twój komentarz, ale wynika on bardziej z niewiedzy i nieznajomości tematu. Polecam się dokształcić.
Ten artykuł to czysta manipulacja. Jeśli 34 ulice noszą nazwę Stepana Bandery i postawiono mu 4 pomniki to należy postawić pytanie, dlaczego tych pomników nie zburzono a nazw ulic nie zmieniono. Można też było obok pomników Bandery postawić 4 pomniki ofiar pomordowanych przez UPA i zmienić nazwy innych 34 ulic na np. Pamięci ofiar UPA.. Można kilku szkołom na Ukrainie nadać nazwę im ministra Bronisława Pierackiego i jemu postawić kilka pomników, skoro był on orędownikiem współpracy Polaków i Ukraińców, i dlatego zginął. Nie rozumiem również dlaczego Ukraina nie usiłuje tłumaczyć społeczeństwu w Polsce przyczyn tragedii na Wołyniu ale ją „wybiela”