poniedziałek, 2 grudzień, 2024
pluken
Home / redaktor

redaktor

Cyfrowe bezpieczeństwo – doświadczenia Ukrainy dla krajów V4

Share Button

Na wschodzie Ukrainy rozpoczął się projekt poświęcony cyberbezpieczeństwu i ochronie danych w Internecie.

Eksperci z organizacji pozarządowych z Ukrainy, Czech, Słowacji i Polski rozpoczęli szkolenia aktywistów i działaczy organizacji pozarządowych poświęcone zasadom bezpiecznego korzystania z Internetu, ochrony danych i przeciwdziałania atakom z wykorzystaniem wirusów oraz innym podobnym zagrożeniom. Projekt rozpoczął się od spotkania w formie „okrągłego stołu” w Charkowie. W dalszym etapie planowane są spotkania z przedstawicielami organizacji pozarządowych z Kramatorska, Słowiańska, Szczastia, Sewerodoniecka, Stanicy Ługańskiej, Pokrowska, Awdijewki i Mariupola w celu omówienia przypadków cyberataków w ostatnim czasie.

Projekt „Cyberbezpieczeństwo Ukrainy – przekazanie pozytywnych doświadczeniom krajom V4” rozpoczął się pod koniec maja i będzie trwał na Ukrainie do końca lipca. Podsumowanie ma odbyć się podczas konferencji w październiku w jednym z krajów Grupy Wyszehradzkiej, a dokument będący rezultatem projektu ma zostać przetłumaczony na wszystkie cztery języki krajów V4. Liderem projektu jest organizacja Team4Ukraine (Czechy), a partnerami – Informacyjne Centrum Majdan Monitoring (Ukraina), Centrum Badawcze Słowackiej Polityka Zagranicznej (Słowacja) i Fundacja Centrum Badań Polska-Ukraina (Polska).

„Przede wszystkim planujemy propagować informację o projekcie i jego rezultatach w mediach na Ukrainie i w krajach V4. Zaprezentujemy również rezultaty podczas serii „okrągłych stołów” i szkoleń na Ukrainie i w krajach Grupy Wyszehradzkiej. W przyszłości planujemy również przekazać wnioski z projektu zainteresowanym organizacjom w krajach wyszehradzkich, aby mogło z nimi zapoznać się jak najwięcej osób i organizacji, aby jak największa grupa ludzi rozumiała mechanizmy jakie wykorzystuje Rosja w działaniach w cyberprzestrzeni. To w przyszłości pomoże krajom naszego regionu efektywnie bronić się przed takimi zagrożeniami” – powiedział w komentarzu dla polukr.net Petr Pojman, szef Team4Ukraine.

Ihor Tymots

Share Button

SBU uznaje ochotnika batalionu „Świętej Marii” za organizatora podpalenia siedziby organizacji mniejszości węgierskiej w Użhorodzie

Share Button

O zorganizowanie ataku na biuro Towarzystwa Kultury Węgierskiej Zakarpacia w Użhorodzie 27 lutego br. podejrzewany jest były ochotnik batalionu „OUN” i batalionu (kompanii) „Święta Maria”, Konstantyn Krywycz. Według SBU to on przekazał polecenie dokonania podpalenia (w zamian za wynagrodzenie finansowe) sprawcy, uczestnikowi ATO, Aleksandrowi Biłoborodkemu, dostarczył mu także samochód oraz samodzielnie wykonane urządzenie wybuchowe.

Jak wiadomo, w nocy 27 lutego w Użhorodzie, na skutek wybuchu doszło do pożaru siedziby Towarzystwa Kultury Węgierskiej Zakarpacia. Prokuratura i Policja obwodu zakarpackiego wskazała dwóch podejrzanych o dokonanie tego przestępstwa  zakwalifikowanego początkowo jako umyślne uszkodzenie lub zniszczenie mienia przy pomocy podpalenia lub wybuchu (art. 194 Kodeksu Karnego Ukrainy), a następnie jako atak terrorystyczny (art. 258) – uczestników ATO, Ołeksandra Biłoborodka i Wołodymyra Kondratenka. Obaj zostali zatrzymani 4 marca w Kropiwnickim, a 6 marca sąd międzyrejonowy w Użhorodzie podjął decyzję o ich aresztowaniu. Śledztwo w sprawie prowadzi wydział śledczy zarządu SBU w obwodzie zakarpackim. Należy przypomnieć, że 4 lutego br. to samo biuro próbowali podpalić członkowie polskiej organizacji „Falanga”, Adrian Marglewski i Tomasz Szymkowiak (wkrótce potem aresztowani przez ABW).

Z kolei Policja obwodu zakarpackiego na początku marca informowała, że w podpaleniu biura organizacji mniejszości węgierskiej brali udział także: mieszkaniec Czerkas i mieszkaniec Naddniestrza. Mieli to być Konstantyn Krywycz (rok urodzenia 1981) i Serhij Wasilich (rok urodzenia 1963). Obaj są nadal poszukiwani: Krywycz od 16 marca, Wasilich od 4 marca. Wiadomo, że Krywycz jest zameldowany w Doniecku, ale w ostatnim czasie mieszkał w Czerkasach, gdzie z kolei zamieszkuje jego żona Anna. Serhij Wasilich jest obywatelem Mołdawii i najprawdopodobniej ukrywa się w Naddniestrzu, gdzie wyjechał natychmiast po dokonaniu ataku, tj. 28 lutego rano.

Również na początku marca, przewodniczący administracji obwodowej Giennadij Moskal ogłosił, że organizatorem ataku jest mieszkaniec Naddniestrza, najprawdopodobniej współpracownik tamtejszego Ministerstwa Bezpieczeństwa. Mimo tego, w uchwale sądu z 27 kwietnia br. w której przedłużono areszt dla O. Biłoborodka do 2 lipca, mowa jest o innym podziel ról pomiędzy podejrzanymi.

Śledczy SBU ustalili, że w styczniu lub w lutym Krywycz „zdecydował o zorganizowaniu i przeprowadzeniu ataku budynku administracyjnego Towarzystwa Kultury Węgierskiej Zakarpacia”. Dokonanie ataku miał zlecić swojemu znajomemu, byłem wojskowemu, Ołeksandrowi Biłoborodko, któremu przekazał pieniądze, urządzenie wybuchowe, informacje o obiekcie, który ma zostać wysadzony oraz samochód marki Mitsubishi L200.

Biłoboroko miał zgodzić się na propozycję, ale ponieważ samemu nie udało mu się podpalić wspomnianego budynku, zaangażował do przedsięwzięcia swoich znajomych, tj. Wołodymyra Kondratenko i Serhija Wasilicha (tego ostatniego jako bezpośredniego wykonawcę). Tym samym wieczorem, 26 lutego, wszyscy trzej wyjechali na Zakarpacie samochodem dostarczonym przez Krywycza i po postoju w Mukaczewie przyjechali do centrum Użhorodu. Serhij Wasilich wyszedł z pojazdu i pieszo dotarł do siedziby Towarzystwa Kultury Węgierskiej, po czym pozostawił urządzenie wybuchowe na parapecie. Następnie, wspólnie z dwoma oczekującymi go w umówionym miejscu wspólnikami wyjechał z Zakarpacia.

Jak na razie nie wiadomo w jaki sposób udało się „zniknąć” Konstantynowi Krywyczowi. Wiadomo, że 4 marca, tego samego dnia, w którym zatrzymano Biłoborodka i Kondratenka, również w Czerkasach pracowała grupa śledcza Policji. Akt oskarżenia wskazujący na Krywycza jako sprawcę przestępstwa z art. 258 został skierowany do sądu 12 marca.

Warto zaznaczyć, że Konstantyn Krywycz jest dość dobrze znaną osobą w środowisku polityków, ochotników i aktywistów. W wyborach w 2015 roku został wybrany deputowany rady miejskiej w obwodzie Czerkawskim z pierwszego miejsca spisu kandydatów na liście „Partii Radykalnej Olega Liaszko”. Mandat sprawował przez dwa lata, do wyborów Żaszkiwskiej gminy miejskiej, które odbyły się w październiku 2017 roku. Ponadto, bezskutecznie kandydował do rady obwodowej obwodu Czerkawskiego, również z list „Partii Radykalnej”, a w 2014 roku – do Rady Najwyższej Ukrainy z okręgu nr 59 w obwodzie donieckim. W tych ostatnich wyborach zajął 11 miejsce w swoim okręgu zdobywając 694 głosy.

Warto też zauważyć, że w czasie wyborów lokalnych w 2015 roku Krywycz przebywał w więzieniu w Mariupolu, jako że był podejrzanym w sprawie o napad. Jego zwolnienia domagali się deputowani „Partii Radykalnej”, Andrij Lozowyj i Ihor Mosijczuk. Oskarżano go o to, że 8 maja 2015 roku, będąc inspektorem plutonu nr 2 kompanii służby patrolowej Milicji w batalionie „Święta Maria” dokonał napadu na gospodarstwo w wiosce Jewgeniwka w obwodzie donieckim, dokonując kradzieży 79 tys. hrywien w gotówce i dokumentów kasowych. Równocześnie Krywycz powiadomił kierownictwo Milicji, że w gospodarstwie ujawniono grupę dywersyjno-rozpoznawczą separatystów (faktycznie – ochroniarzy, którym podrzucono broń, rosyjską flagę i wstążki św. Jerzego).

W związku z powyższym, Konstantyna Krywycza i jego wspólników oskarżono cztery przestępstwa – rozbój z włamaniem, przekazanie fałszywych informacji o przestępstwie, fabrykowanie dowodów przestępstwa, nielegalne pozbawienie wolności i nielegalne wykorzystanie broni i amunicji.

Mimo tego, sąd rejonowy miasta Mariupola w wyroku z 26 grudnia 2016 roku przekwalifikował oskarżenie na przekroczenie kompetencji służbowych przez funkcjonariusza służby patrolowej. Dowody dokonanych przestępstw nie zostały uznane przez sąd, który ostatecznie uznał Krywycza winnym przekroczenia uprawnień i wydał wyrok pięciu lat więzienia, zawieszając go na dwa lata próby. Wyrok ten został poddany oskarżeniu przed Sądem Najwyższym Ukrainy przez prokuraturę i pokrzywdzonych.

Jak na razie nie jest jasnym czy Krywycz z własnej inicjatywy zorganizował podpalenie Towarzystwa Kultury Węgierskiej. 27 kwietnia w sądzie prokurator stwierdził, że śledczy jak na razie nie ustalili innych osób, które mogłyby mieć związek z atakiem.

D.B.

Share Button

Huta Pieniacka: prawda polska i prawda ukraińska

Share Button

25 lutego (niedziela) w rejonie Brody obwodu lwowskiego odbyły się uroczystości poświęcone pamięci blisko tysiąca Polaków zamordowanych 74 lata temu w wiosce Huta Pieniacka. Wspólne nabożeństwo przeprowadzili duchowni katoliccy, grekokatoliccy i prawosławni. Wśród gości z Polski znaleźli się m.in. szef Kancelarii Prezydenta RP, Adam Kwiatkowski, wiceminister spraw zagranicznych Jan Dziedziczak, wiceszef polskiego IPN Krzysztof Szwagrzyk. Obecny był także konsul RP we Lwowie, Rafał Wolski. Władze ukraińskie reprezentowali politycy lokalnej rady rejonowej.

Rankiem tego samego dnia pod pomnikiem pojawiła się tablica w językach polskim, ukraińskim i angielskim, przedstawiająca ukraińską wersję wydarzeń z 1944 roku, wskazującą na odpowiedzialność nazistowskich Niemiec za tą zbrodnię. Szef Kancelarii Prezydenta RP Adam Kwiatkowski odczytał list od prezydenta RP Andrzeja Dudy, w którym mowa była o polskiej wersji wydarzeń, wskazującej na odpowiedzialność za zbrodnię żołnierzy dywizji SS-Hałyczyna, złożonej z Ukraińców. Ponadto, w odległości kilkuset metrów od pomnika pojawiła się także grupa aktywistów partii „Swoboda” z czarno-czerwonymi flagami.

Polską delegację powitały czarno-czerwone flagi

Pomimo 12 stopni mrozu na coroczne uroczystości przybyło ponad 150 osób – w tym przedstawiciele polskiej mniejszości na Ukrainie, w tym harcerze, a także delegacje z Polski. Uczestników było mniej niż rok temu, jednak w 2017 roku pogoda była bardziej sprzyjająca, a relacje polsko-ukraińskie nie tak napięte jak dziś. W najbliżej położonych wioskach, przez które przejeżdżała polska delegacja wywieszono kilkanaście czarno-czerwonych flag oraz kilka żółto-niebieskich.

Tradycyjnie na miejsce obchodów uczestnicy udali się wozami i saniami zaprzęgniętymi w konie, jako że miejsce to, położone w pobliżu granicy obwodów wołyńskiego i lwowskiego jest oddalone od głównych dróg. Miejscowi mieszkańcy ochoczo opowiadali o lokalnych problemach, wyjeżdżającej młodzieży i złej ukraińskiej władzy.

Wioskę Żarkiw i miejsce wokół pomnika otoczyło kilkudziesięciu policjantów, w tym także patrol saperski. Obecny był także pojazd przysłany przez OBWE. Wszystko po to, by uniknąć możliwych prowokacji. Obok samego pomnika – fundamentu kościoła, gdzie zginęła większość ofiar zbrodni rankiem 25 lutego pojawiła się tablica mówiąca  ukraińskiej wersji wydarzeń: „W byłej wiosce Huta Pieniacka mieszkali głównie Polacy. W czasie drugiej wojny światowej zorganizowano tutaj dobrze uzbrojoną grupę zbrojną, która dokonywała napadów na Ukraińców z okolicznych wsi. Na początku 1944 roku Huta Pieniacka stała się bazą dla czerwonych partyzantów. W lutym 1944 roku po kolejnych aktach dywersji, niemieckie dowództwo wysłało patrol rozpoznawczy na teren Huty Pieniackiej. Dwóch niemieckich żołnierzy zostało zabitych przez polskich partyzantów. Naziści zdecydowali się na akcję odwetową –  28 lutego niemieckie oddziały weszły do wioski i spaliły wszystkie domy zabijając cywilów, którzy nie zdążyli uciec (…) nie jest znana do dziś liczba zabitych i zakatowanych, a także dokładne miejsce ich pochowania. Dla wyjaśnienia tego faktu konieczne jest dokonanie badań poszukiwawczych. Wieczna pamięć tragicznie zamordowanym”.

IMG_4970

Tablica ta wywołała oburzenia wielu członków polskiej delegacji.

Prezydent Andrzej Duda: „To zbrodnia ludobójstwa dokonana przez ukraińskich żołnierzy na służbie III Rzeszy”.

Uroczystość rozpoczęła się od modlitwy za ofiary Huty Pieniackiej. Następnie ukraińscy duchowni pomodlili się za wszystkie ofiary II wojny światowej oraz za ofiary wojny trwającej na wschodzie Ukrainy. Równolegle z początkiem nabożeństwa rozpoczęła się akcja przedstawicieli partii „Swoboda”, których policjanci nie dopuścili do samego pomnika – odśpiewali oni hymn Ukrainy i po okrzykach „Sława Ukrainie – sława bohaterom” rozeszli się po ok. 15 minutach.

Po modlitwie szef Kancelarii Prezydenta RP Adam Kwiatkowski odczytał list od Andrzeja Dudy: „Dzisiaj spotykamy się w miejscu, gdzie 74 lata temu w ciągu jednego dnia z wielkiej wsi, która tętniła życiem nie pozostało nic poza martwą pustką. Zbrodnia ludobójstwa, dokonana tutaj przez ukraińskich żołnierzy i policję na służbie III Rzeszy Niemieckiej, a także przez ukraińskich nacjonalistów przyniosła śmierć ponad tysiąca ludzi – polskich mieszkańców Huty Pieniackiej, a także Żydów, którzy byli przez nich ukrywani. W imieniu państwa polskiego i narodu pochylamy głowy na znak szacunku dla ofiar. Ich niewinna śmierć została zadana tylko dlatego, że byli Polakami. Poraża okrucieństwem. Zarosły już zbiorowe groby, ale pamięć o nich pozostaje żywa. Pozostaje bolesną raną w polskiej duszy. Nie wolno nam o niej zapomnieć. Nie wolno nam odwracać wzroku. Jesteśmy to winni naszym zabitym współobywatelom. To także nasz obowiązek przed kolejnymi pokoleniami – pamiętać i wyciągać wnioski. Pamięć ta pokazuje, że przyszłość należy budować na fundamencie prawdy, a nie na fałszu i zapomnieniu. Chcemy dobrych relacji z Ukraińcami. Uważamy, że nasze narody potrzebują siebie nawzajem, aby nasze kraje stały się silnymi i bezpiecznymi. Właśnie dlatego potrzebujemy pamięci i prawdy o tym, co stało się tutaj, aby nic podobnego nigdy się nie powtórzyło. I aby nasze relacje mogły opierać się na mocnych podstawach wzajemnego zaufania”.

Było to jedyne oficjalne wystąpienie. Na tym też zakończyła się 40-minutowa uroczystość. Uczestnicy złożyli kwiaty, zapalili znicze pod pomnikiem. Większość gości opuściła miejsce uroczystości, a na rozmowę z mediami zdecydował się jedynie wiceszef IPN, Krzysztof Szwagrzyk.

Na pytanie ukraińskich dziennikarzy o ukraińską tablicę stwierdził, że jest to „kolejna prowokacja z jaką spotkali się uczestnicy rocznicowych obchodów w tym świętym miejscu”. „Pewne grupy Ukraińców chcą na nowo napisać historię. Bez względu na to, ile tablic by się nie pojawiło, to nie zmienia faktu, że mieszkańcy Huty Pieniackiej zostali zamordowani przez Ukraińców na służbie niemieckiej. Dla nas to bardzo bolesne, że w czasie, gdy zebraliśmy się oddać hołd ofiarom, musimy czytać takie napisy oraz że witają nas banderowskie sztandary. Możliwe, że jeszcze nie nadszedł czas, gdy możemy mówić o pojednaniu. Możemy jednak stwierdzić, że Polska wykonała swój obowiązek wobec ofiar. Jeśli nie teraz, to w przyszłości odnajdziemy ciała Polaków zabitych przez Niemców, Sowietów czy Ukraińców” – powiedział wiceszef IPN.

IMG_5115

Co do perspektywy pojednania pomiędzy Polską a Ukrainą szef IPN odpowiedział: „nasze narody żyły razem przez wiele wieków w tych samych wioskach, nawet służyły w jednej armii. Teraz nasza wspólna przeszłość jest pokazywana w negatywnym świetle. Nie mogę zgodzić się na to, że nas, Polaków, pokazuje się jako okupantów ukraińskich ziem, grabieżców. Nie byliśmy tacy. Polacy tutaj zginęli z rąk Ukraińców, a nie na odwrót. Minimum tego, co powinna zrobić strona ukraińska w tej sprawie to uznać ten fakt i pomodlić się z razem z nami na tym miejscu. Inaczej nigdy nie zbudujemy trwałych relacji, bo te powinny opierać się na prawdzie, której brakuje. Ukraińcy nie są na razie do tego gotowi, ale mamy nadzieję, że kiedyś będziemy modlić się wspólnie”.

W 2017 roku pomnik w Hucie Pieniackiej został odbudowany przez lokalne władze po jego zniszczeniu na początku stycznia. 28 stycznia 2017 roku przedstawiciele władz ukraińskich szczebla lokalnego i obwodowego wzięli udział w uroczystościach w Hucie Pieniackiej.

Wiceszef IPN: ukraińska prawda o Hucie Pieniackiej nie ma nic wspólnego z rzeczywistością

Na pytania ukraińskich dziennikarzy co do nowelizacji ustawy o IPN, które przewidują karanie za „negowanie zbrodni ukraińskich nacjonalistów”, Krzysztof Szwagrzyk stwierdził, że nie jest to odpowiednie miejsce, by o tym rozmawiać. „Miejsce, gdzie się dziś spotkaliśmy – na ruinach kościoła, gdzie zginęło tak wielu ludzi – to nie miejsce, by rozsądzać to, czy ustawa o IPN jest właściwą czy nie”.

Na stwierdzenie dziennikarza polukr.net, że są co najmniej dwie prawdy o wydarzeniach w Hucie Pieniackiej, wiceszef IPN odpowiedział, że wersja wydarzeń strony ukraińskiej nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. „Jesteśmy świadkami tego, jak z ukraińskiej strony pojawiają się twierdzenie, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością czy badaniami historycznymi. Żałuję, że ta sprawa stała się polityczną, a nie naukową”. Na pytanie, czy IPN czuje się współodpowiedzialnym za zaostrzenie relacji polsko-ukraińskich, Krzysztof Szwagrzyk odpowiedział: „do zaostrzenia tych relacji doprowadziła strona ukraińska. Nie my zabroniliśmy ekshumacji naszych bohaterów na terytorium Ukrainy. Strona ukraińska nałożyła ten zakaz, coś podobnego nie zdarzyło się dotąd w żadnym kraju europejskim. Nie należy nam więc narzucać tej odpowiedzialności”.

IMG_5121

Polska wersja wydarzeń w Hucie Pieniackiej

Według polskich historyków,  w Hucie Pieniackiej istotnie stacjonował oddział polskiej samoobrony, a na początku 1944 roku w okolicy działała grupy radzieckiej partyzantki, o czym dowiedziała się niemiecka administracja. 23 lutego Niemcy wysłali do wioski patrol, który składał się z Ukraińców. Doszło do walki z lokalnym oddziałem AK. Polacy mieli sądzić, że walczą z oddziałem UPA. Podczas walki zginęło co najmniej dwóch SS-manów z 14 dywizji SS, bazującej w Brodach. W odpowiedzi, Niemcy wysłali 4 pułk policyjny SS (500-600 ludzi), którym dowodził niemiecki kapitan, choć w jednostce służyli Ukraińcy. Jednostka AK dostała rozkaz wycofania się z wioski i uniknąć walki, co miało uratować cywilnych mieszkańców od pacyfikacji. 28 lutego wspomniany pułk SS przy wsparciu okolicznych mieszkańców ukraińskich wsi i sotni „Siromachy” UPA oraz policji otoczyły wioskę i dokonały masowej zbrodni na jej mieszkańcach.

Share Button