13 października w Polsce odbędą się wybory do Sejmu VIII kadencji. Głosowanie odbędzie się w 41 okręgach wyborczych. Do Sejmu dostaną kandydaci z list, które otrzymają najwięcej głosów, a z poszczególnych list – kandydaci, którzy otrzymali najwięcej głosów w danym okręgu. Według badań sondażowych ośrodka Kantar, rządząca partia „Prawo i Sprawiedliwość” może liczyć na ponad 40% głosów, blok partii opozycyjnych „Koalicja Obywatelska” na 28%, „Lewica” – 10%, PSL-Kukiz – 5%. Prób wyborczy to 5% głosów w skali całego kraju. Z list „Koalicji Obywatelskiej” w Warszawie startuje m.in. Ukrainka, Myroslava Keryk.
Dlaczego zdecydowała Pani o kandydowaniu do Sejmu?
Wiele lat pracuję w sektorze pozarządowym. Przez ten czas badałam problemy ukraińskich migrantów zarobkowych, opracowałam rekomendacje co do poprawy procedur, procesu legalizacji i podejmowania zatrudnienia w Polsce. Ale trudno jest dotrzeć do polityków z tymi rekomendacjami. Dlatego dla mnie kandydowanie to szansa, by przedstawić te rekomendacje i być może wprowadzić zmiany do obowiązujących ustaw. Na przykład co do rynku pracy i integracji cudzoziemców. Poza tym, od 17 lat mieszkam w Polsce, z czego 10 lat kieruję organizacją pozarządową, która pomaga Ukraińcom w Polsce. Jeśli brać pod uwagę, że w Polsce mieszka ponad milion Ukraińców, to jest to szerokie pole do działania. Aktualnie Ukraińcy nie są w żaden sposób reprezentowani w Sejmie czy w sferze władz w ogóle. O naszych problemach słyszą i mówią tylko eksperci i organizacje pozarządowe. Politycy się tym tematem nie interesują, a główne partie nie biorą tych problemów pod uwagę w swoich programach. Chciałabym stać się przedstawicielką ukraińskiej społeczności na polskiej scenie politycznej, delegatem ukraińskiej diaspory. Po pierwsze tych Ukraińców, którzy mieszkają w Polsce od wielu lat, mają polskie obywatelstwo, płacą podatki, wnoszą swój wkład w polską gospodarkę i społeczeństwo. Chciałabym bronić interesów również tych Ukraińców, którzy mieszkają tu i pracują, ale nie mają prawa głosu, jako że nie są obywatelami Polski. Trzecia grupa docelowa to mniejszość ukraińska, która miała w swoim czasie przedstawiciela w Sejmie – Mirona Sycza, obecnie wicemarszałka sejmiku województwa warmińsko-mazurskiego. W Sejmie tej kadencji nie ma żadnego Ukraińca, startuje nas troje: ja, Miron Sycz i Ksenia Dowgan-Domańska (wszyscy z list „Koalicji Obywatelskiej” w różnych okręgach – przyp. polukr.net). Jeśli ktoś z nas dostanie się do Sejmu, będzie reprezentować ukraińską wspólnotę w Polsce.
Jakie główne inicjatywy ustawodawcze dotyczące ukraińskich migrantów zarobkowych chcielibyście zaproponować w Sejmie?
Po pierwsze chciałabym zwrócić uwagę na uproszczenie procedury legalizacji migrantów zarobkowych i poprawę dostępu do rynku pracy. Dostęp ten jest co prawda dość łatwy, ale proces legalizacji długotrwały i mocno zbiurokratyzowany. Przykładowo, należałoby wziąć pod uwagę ustawę w myśl której każde pozwolenie na pracę w Polsce powinno być przypisane do konkretnego pracodawcy i konkretnego stanowiska. Jeśli pracownik chce zmienić pracodawcą czy nawet stanowisko, to musi od początku przechodzić całą procedurę. Tylko w przypadku prac sezonowych jest inaczej. Ta biurokracja uderza również w pracodawców, jako że zmusza także ich do przechodzenia całej procedury za każdym razem, gdy chcą nająć nowego pracownika. Kolejna kwestia to polityka migracyjna i integracyjna. Obecnie żadna z nich nie istnieje, a migranci w Polsce są obecni. Trzeba znaleźć balans pomiędzy ekonomiczną celowością, bezpieczeństwem państwa a interesami ludzi, którzy przyjeżdżają do pracy w Polsce. Należy podnosić kwestię tego, że do imigrantów należy odnosić się z szacunkiem. Z drugiej strony, biorąc pod uwagę interesy gospodarcze Polski, potrzebne są ręce do pracy, także z Ukrainy. Napływ migrantów zarobkowych powoduje także większą różnorodność kulturową, a obrona ich praw sprzyja atrakcyjności Polski jako krajowi dla migracji zarobkowej. Ważna kwestia to także polityka integracyjna. Dotąd inicjatywy w tej sprawie zatrzymywały się na etapie projektów. Polska powinna pomagać migrantom w nauce języka polskiego, prowadzić kursy wyjaśniające jak funkcjonują instytucje państwowe, a także działać na rzecz tego, by nie było wypadków ksenofobii i konfliktów. W swojej kampanii zwracam się nie tylko do Ukraińców, ale także do Polaków, którzy uważają, że Polska powinna być krajem otwartym i tolerancyjnym, w której szanuje się prawa mniejszości. Szacunek do mniejszości to cecha krajów cywilizowanych. W Polsce, a zwłaszcza w Warszawie takich osób jest bardzo wielu.
Co oznacza, że startuje Pani z miejsca 38 na liście w Warszawie? Czy znaczy to że szanse na wybór są niewielkie?
W Polsce głosowanie odbywa się według otwartych, jawnych list. Miejsce na liście nie ma znaczenia, jako że w wyborach do Sejmu wchodzą osoby, które otrzymają najwięcej głosów na danej liście, proporcjonalnie do poparcia, jakie ma dana partia. W tym sensie nie ma znaczenia miejsce 38 czy 15.
Jak polskie społeczeństwo odnosi się do Ukrainki startującej do Sejmu?
Jak na razie, patrząc na reakcje na artykuły w mediach widzę, że część moich polskich znajomych pozytywnie oceniło to, że nie ukrywam swojego pochodzenia. Inne reakcje to sporo mowy nienawiści w Internecie: spotykam się z reakcjami typu „Wynoś się”, „Pomyliłaś kraje” i tym podobne, najlżejszego kalibru komentarze. Bywają i bardziej ostre, będące wyrazem tego, że niektórzy w Polsce nie biorą pod uwagę tego, że w kraju mogą żyć osoby innej narodowości. Gdybym patrzyła na świat tylko przez pryzmat tego, nie zdecydowałabym się na udział w wyborach. Jestem jednak optymistką i dlatego większą wagę przywiązuję do komentarzy tych, kto mnie wspiera.
Dlaczego wybrała Pani „Koalicję Obywatelską”?
Po pierwsze otrzymałam od nich propozycję. Nie należę do żadnej partii, choć dla mnie ta siła polityczna jest sympatyczną. „KO” uważa, że Ukraińcy to istotna grupa w Polsce, która powinna mieć swoją reprezentację w Sejmie. Zwłaszcza nowi obywatele Polski. Po drugie w „Koalicji Obywatelskiej” są ludzie z różnymi poglądami – od wyraźnie konserwatywnych do liberalnych i lewicowych. To mi imponuje. W tej partii można mieć swoje poglądy i je przedstawiać. Po trzecie, politycy „KO”, jeśli chodzi o kwestie związane z Ukrainą, występują aktywnie za utrzymaniem sankcji wobec Rosji.
Czy chciałaby Pani zmienić coś w relacjach polsko-ukraińskich?
Jak na razie na rzecz polepszenia tych relacji pracowałam na szczeblu lokalnym. Będąc w parlamencie chciałabym włączyć się w prace polsko- ukraińskiej grupy międzyparlamentarnej. Problematyczną pozostaje kwestia kolejek na granicy polsko-ukraińskiej, niewystarczająca liczba przejść granicznych, zwłaszcza pieszych. Uważam, że taka sytuacja szkodzi obu krajom i należy to zmienić.
Jak Ukraińcy zmienili Polskę w ciągu ostatnich czterech lat, gdy zaczęła się masowa migracja zarobkowa?
Duża część Ukraińców przyjeżdża do Polski na krótki okres czasu, nie mają czasu na nic poza pracą, dlatego praktycznie są wyłączeni z życia społecznego. Włączają się w nie ci, którzy mieszkają tu od wielu lat, nie muszą pracować po 12 godzin na dobę i mają na to czas. Są aktywni zwłaszcza w ośrodkach mniejszości ukraińskiej, angażują się zresztą nie tylko w sprawy ukraińskie, ale także te, które są ważne dla polskiego społeczeństwa. Jest także środowisko studenckie, którego przedstawiciele zwykle planują pozostać w Polsce na stałe. Są także ci, którzy planują pozostać tutaj i otwierają własne firmy. Za jakieś 10 lat będzie to zauważalna grupa obywateli, którzy będą wpływać na procesy społeczno- polityczne. Ukraińcy już teraz wpływają na polską gospodarkę, przyczyniając się do jej rozwoju. Bez migrantów z Ukrainy, w wielu sektorach byłoby dużo gorzej: to logistyka, rolnictwo, budownictwo, transport. Ukraińcy płacą podatki, kupują towary, są częścią życia ekonomicznego Polski. Po trzecie, Ukraińcy stai się widoczni, zwłaszcza w stolicy: widać ich środkach transportu, kawiarniach, restauracjach czy bankach. Oczywiście chciałabym dostać się do Sejmu, ale nie jest to cel sam w sobie. Chcę także pokazać społeczeństwu i politykom, że w Polsce mieszka liczna ukraińska wspólnota, która pracuje dla rozwoju Polski i ma swoje problemy. Chciałabym, by polskie elity polityczne zwracały na nas uwagę, jako na czynnik polityczny. Drugie zadanie to zjednoczenie ukraińskiej wspólnoty, tak, by zauważyła ona samą siebie, oceniła możliwości, spojrzała na siebie z nowej perspektywy, głośniej mówiła o swoich problemach. Możemy mieć pretensje, że nas nie słyszą, ale dopóki nie będziemy nic robić, nic się nie zmieni. Jeśli nie uda mi się dostać do Sejmu, nie będzie to porażka, ale początek długiego szlaku, aby w polskim Sejmie było przedstawicielstwo ukraińskiej wspólnoty.
Jak wyglądają relacje pomiędzy ukraińską wspólnotą w Polsce a strukturami rządowymi, które kontroluje „Prawo i Sprawiedliwość”?
W Sejmie działa Komisja ds. mniejszości narodowych, do składu której wchodzą przedstawiciele Związku Ukraińców w Polsce. Przewodniczący ZUwP, Piotr Tyma, sygnalizuje na posiedzeniach Komisji problemy napadów na osoby narodowości ukraińskiej w Polsce. W lecie tego roku prezentował w biurze Rzecznika Praw Obywatelskich drugi raport o przypadkach napadów na Ukraińców w Polsce pt. „Ukraińska mniejszość i migranci z Ukrainy w Polsce. Analiza dyskursu”. W tym opracowaniu przedstawione zostały wypadki ataków i mowy nienawiści wobec nas. Osobiście nie brałam udziału w pracach tego organu. Co do problemów praw ukraińskich migrantów zarobkowych, aktywnie biorę udział w konferencjach i seminariach, gdzie o problemie tym mówią eksperci.
Jakich zmian oczekuje Pani od tych wyborów?
Jeśli władzę utrzymają obecnie rządzący, to będzie miała miejsce kontynuacja kursu i zaostrzenie konfliktów wewnętrznych. Niedawno została opublikowana propozycja „PiS” co do polityki migracyjnej, gdzie zaproponowano wiele dyskryminacyjnych praktyk co do wyznania czy przynależności etnicznej. Myślę, że w kolejnej kadencji „PiS” będzie wzmacniać kontrolę nad mediami i innymi strukturami władzy. W tym sensie będzie to kontynuacja tego, co widzieliśmy przez ostatnie cztery lata. Jeśli partie opozycyjne otrzymają wystarczająco dużo głosów aby sformować koalicję, to będzie więcej szans na demokratyczność procesów wewnętrznych. Wówczas w polityce będzie więcej uzgodnień, a nie dyktat woli jednej partii. Oznaczać to będzie ustępstwa, kontrolę partnerów koalicyjnych. Mam nadzieję, że opozycja będzie w stanie być na tyle silną, by wpływać na działania władz.
Rozmawiał: Ihor Tymots
Myroslava Keryk urodziła się w m. Macoszyn (rejon żółkiewski) na Ukrainie. Od 17 lat mieszka w Warszawie. Studiowała w Polskiej Akademii Nauk. Była jednym z twórców, a obecnie kieruje Fundacją „Nasz Wybór”, redaguje wydawany przez Fundację miesięcznik. Była współinicjatorką otwarcia „Domu Ukraińskiego” w Warszawie. Zamężna, wychowuje córkę.