Powstanie nowej partii na Ukrainie pod nazwą Korpus Narodowy zapewne bardzo szybko zostanie szeroko komentowanym wydarzeniem w Polsce, głównie w kręgach skrajnie prawicowych. Dla jednych posłuży za kolejny powód do zaostrzenia kursu wobec „radykalizującej się” Ukrainy i jako dowód na słuszne podejście polskich władz w sprawie polityki historycznej. Dla innych z kolei będzie tylko kolejnym mało znaczącym epizodem ukraińskiego życia politycznego, cechującego się dużym rozbiciem i fragmentaryzacją. Jest jednak kilka faktów, których nie można zignorować, a z których jak najszybciej należy wyciągnąć wnioski.
Według krytyków, wielu żołnierzy pułku „Azow” odwołuje się do skrajnie prawicowej ideologii. W Internecie wielokrotnie publikowano zdjęcia niektórych z nich, którzy fotografowali się w otoczeniu symboliki nazistowskiej. Takie same oskarżenia kierowane są wobec byłego dowódcy pułku, a obecnego lidera Korpusu Narodowego Andrija Biłeckiego, który jeszcze jako kierownik organizacji „Patriota Ukrainy” również uważany był za zwolennika ideologii neonazistowskiej, a nawet rasistowskiej (od czego obecnie się odcina, mówiąc do dziennikarzy, iż „bycie ukraińskim nacjonalistą dzisiaj to wierzyć w wartości, a nie rasowe zabobony”). Z kolei w wywiadzie udzielonym 28 września br. dla portalu Liga.net Biłeckij wypowiedział się też o Stepanie Banderze: „Bandera był megaaktualny w XX wieku. Wtedy był współczesny, aktualny i aktywny – odpowiadał na aktualne wyzwania XX w. Ale teraz są inne problemy i inne wyzwania”.
Można zresztą nadmienić, iż utworzenie „Patrioty Ukrainy” było dla Biłeckiego sposobem przeciągnięcia na swoją stronę członków Socjal-Narodowej Partii Ukrainy, którzy sprzeciwiali się łagodzeniu linii programowej ugrupowania i jego transformacji na Wszechukraińskie Zjednoczenie „Swoboda”. Przed utworzeniem „Patrioty”, Biłeckyj był członkiem i kierownikiem charkowskiego ośrodka Wszechukraińskiej organizacji „Tryzub” im. Stepana Bandery.
Jak stwierdza Swjatosław Chomenko w swoim artykule dla ukraińskiego wydania BBC nowa formacja będzie musiała mocno rywalizować o wyborców z istniejącymi już ugrupowaniami. Jednak Biłeckyj oficjalnie deklaruje, że nie planuje na chwilę obecną współpracy ze Swobodą. We wspomnianym już wywiadzie dla Liga.net, Biłeckyj tłumaczy powody dla takiej decyzji: „w jej osobie [Swodoby – przyp. red] mamy do czynienia z powierzchowną formą nacjonalizmu – z jego aspektem kulturowo-waciakowo-wyszywankowym [symbolem ukraińskiego patriotyzmu jest wyszywanka, natomiast waciak odzwierciedla jego zacofaną wizję – przyp. red.], który obecnie jest nieaktualny i karykaturalny”. Można zakładać, iż Korpus Narodowy oraz CK „Azow” posiadają silną bazę na wschodzie i centrum Ukrainy. Natomiast na zachodzie silniejsza jest wciąż Swoboda. Kolejnym elementem, który poniekąd różni obie formacje, to fakt większej obojętności do Bandery ze strony Azowa, jednak i jedni i drudzy szanują tak Banderę, jak i Konowalca czy Szuchewycza.
Czytaj więcej o powstaniu nowej formacji politycznej Korpus Narodowy – tutaj.
Gdyby brać pod uwagę preferencje wyborcze Ukraińców przez pryzmat ostatnich wyborów, to radykalna prawica mogłaby liczyć na ok. 5% poparcia, z czego ok. 3-4% byłoby i tak w rękach Swobody. Nowa partia jest zresztą póki co marginalna. Z innego punktu widzenia pojawienie się nowej, radykalnej formacji można uznawać za dalsze osłabienie tego środowiska politycznego. Trzeba jednak brać pod uwagę inne fakty. Po pierwsze, rezultaty ostatnich wyborów nie mogą służyć za żaden fundament dla budowania nowych prognoz. Po drugie – tocząca się wojna zmienia bardzo wiele, a jeszcze więcej mógłby zmienić frontalny atak rosyjski, podobnie zresztą jak pogłębienie się chaosu w kraju lub taka lub inna forma nowej „rewolucji”. Po trzecie natomiast formacja „Azow” jest do dnia dzisiejszego jednym z najlepszych oddziałów wojskowych.
Co ciekawe, w relacji Chomenka na zjeździe założycielskim Korpusu Narodowego zdecydowana większość delegatów, ubrana bardziej jak kibice lub w mundurach, nie miała nawet 30 lat. Na stoiskach przed salą obrad zakupić można było prace teoretyków ukraińskiego nacjonalizmu, prawicowe czasopisma,, książkę o operacji w Szyrokine, tj. o pułku Azow oraz koszulki z symbolem pułku – krytykowanym w związku z faktem jego wykorzystywania przez nazistowskie Niemcy.
Chodzi o heraldyczny symbol Wolfsangel, czyli z języka niemieckiego: „wilczy hak”, a który sami żołnierze pułku uznają za symbol „idei nacji” (w taki właśnie sposób ideologowie Azowa go wyjaśniają: przecięcie litery „I” (idea) oraz „N” (nacja). Można też wspomnieć, iż ten znak był wykorzystywany od 1991 roku przez socjal-narodowców, którzy zresztą jego pojawienie się w ukraińskiej tradycji tłumaczą na w swojej własnej interpretacji mitologicznej.
W całej sprawie jest pewien polski kontekst. W tym samym czasie kiedy tworzą się zręby nowej siły politycznej na Ukrainie w dniach 14-16 października br. w Rzeszowie i Przemyślu odbywa się międzynarodowa konferencja pt. „Skrzyżowania historii: sojusze i pokrewieństwa w Europie Środkowo-Wschodniej w XX wieku”. Honorowy patronat nad tym wydarzeniem objął Prezydent RP. Wśród szeregu ludzi świata nauki, mediów i polityki jest wielu gości z zagranicy, w tym i Marszałek Sejmu RP Marek Kuchciński. Ukrainę reprezentują natomiast dwie postacie: dr Jewhenij Biłonożko oraz dr Oleksandr Maslak . Obaj panowie znają się, mają ze sobą wiele wspólnego światopoglądowo w obszarze relacji polsko-ukraińskich oraz blisko ze sobą współpracują.
Maslak nie tylko wszedł obecnie do rady nowej partii, ale już wcześniej był jednym z głównych analityków sztabu Korpusu Cywilnego „Azow”, czyli organizacją pozarządową przy pułku Azow. I obecna formacja polityczna Korpus Narodowy, i Korpus Cywilny „Azow” odwołują się do swojego dorobku w Prawym Sektorze (PS). Oprócz tego, starają się włączać poszczególnych członków PS do prac Korpusu Narodowego. Wiadomo bowiem, iż Prawy Sektor przeżywa wewnętrzny kryzys, który stał się szczególnie ostry po odejściu jego lidera Dmytra Jarosza.
Można również prowadzić dokładniejsze analizy na temat ideologicznego wpływu tzw. „tradycjonalistów”, m.in. członków Ukraińskiego Klubu Tradycjonalistycznego (Українського традиціоналістичного клубу) oraz tzw. „konserwatystów”, a mianowicie: Ołeksandra Maslaka, Ołeny Semenjaky i Ihora Zahrebelnoho oraz innych członków nowej partii na jej działania i formowanie. Na przykład Nazar Krawczenko, zastępca Biłeckiego, stwierdza w jednym wywiadzie, iż członkowie Korpusu Narodowego są „tradycjonalistami, patriotami i nacjonalistami”. Ciekawym w tym kontekście może być fakt, iż do ukraińskiego spadku myśli konserwatywnej Maslak i Zahrebelnyj wliczają nie tylko Wiaczesława Łypyńskiego, ale i Dmytra Doncowa, ponieważ dla nich „czynny nacjonalizm” Doncowa jest ukraińską wersją ogólnoeuropejskiej „rewolucji konserwatywnej”. Biorąc powyższe pod uwagę, w tym zwłaszcza przeszłość założycieli Korpusu Narodowego, ideologia nowej formacji może być dosyć barwna, jednak na pewno inkorporować będzie koncepcje Doncowa. Będą one wykorzystywane do formacji ideologicznej nowych członków. Należy dodać, iż dzieła Doncowa są w ten sam sposób wykorzystywane przez Swobodę.
Nie można też nie wspomnieć, iż Ołena Semeniaka i Ołeksander Masłak oprócz wspólnych działań w Ukraińskim Klubie Tradycjonalistycznym mają na swoim koncie publikacje na stronie Falangeoriental.blogspot.com (na której znajduje się wiele nazistowskich i rasistowskich materiałów) oraz zaangażowanie we wspólnotę „Intertradycjonalizm” (Інтертрадиціоналізм), łączącej wiele różnych środowisk „tradycjonalistycznych”. Warto podkreślić, że Semeniaka początkowo w swoich pracach naukowych często cytowała i stawiła tezy odwołujące się wprost do prac Aleksandra Dugina (głównego ideologa Putina i twórcy koncepcji neo-eurazjatyzmu), jako jednego z przedstawicieli tradycjonalistycznej myśli. Semeniaka i Masłak i nadal współpracują, jednak teraz jednoznacznie i mocno krytykują Dugina, w tym za jego ukrainofobię i rosyjski szowinizm.
Innymi słowy, chcąc nie chcąc – bo zapewne jest to decyzja organizatorów konferencji, polska polityka wiąże się z tą ukraińską, ale na jednym, bardzo wąskim odcinku. Ołeksandr Maslak to politolog Narodowej Akademii Nauk Ukrainy, stypendysta Fundacji imienia Krzysztofa Skubiszewskiego i częsty gość ukraińskiego kanału „112 Ukraina” (o którym mówi się na Ukrainie, iż należy wciąż do byłego ministra spraw wewnętrznych z końca rządów Wiktora Janukowycza, tj. Witalija Zaharczenka, co jest trudne do udowodnienia od strony formalnej, jednak częstymi gośćmi na antenie są politycy Bloku Opozycyjnego, a do tego stacja regularnie emituje kontrowersyjne materiały). Jego wyraźniejsze pojawienie się w polskiej przestrzeni informacyjnej to artykuł „Kicz polsko-ukraińskiego pojednania” oraz wywiad dla „Naszego Dziennika”, cytowanego przez portal wPolityce.pl, w których krytykował dotychczasowe relacje polsko-ukraińskie zdominowane przez liberałów po obu stronach granicy, w tym i ukraińską politykę historyczną, podkreślał jak ważna jest Polska dla Ukrainy oraz potrzebę budowy sojuszu regionalnego w postaci Międzymorza. Wpisuje się to zresztą precyzyjnie w to, co chcą słyszeć nasze elity w Warszawie, natomiast nie odzwierciedla to zupełnie szerszej opinii publicznej na Ukrainie.
Nie sposób nie dostrzec, iż aktywność doktora Maslaka w Polsce nie do końca pokrywa się jednak z tym, co postuluje na Ukrainie. Ugrupowanie polityczne, w którego radzie zasiada, opowiada się przeciwko integracji Ukrainy z Unią Europejską oraz Sojuszem Północnoatlantyckim, a dążyć chce do budowy regionalnej alternatywy, tj. Międzymorza wraz z Polską i państwami bałtyckimi. Sam Maslak natomiast występuję za szerszym sojuszem, do którego miałyby należeć także: Bułgaria, Ruminia, Serbia, Czechy, Słowacja, a nawet Białoruś (jego artykuł na portalu Banderivets.org.ua pt. „Międzymorze – pomiędzy projektem a realnością” (Міжмор’я – між проектом та реальністю), powołując się przy tym na słowa prezydenta RP). Owo Międzymorze w wariancie wspieranym przez partię Maslaka ma być jednak przede wszystkim sojuszem militarnym, a główną rolę odgrywać ma w nim Ukraina. Stoi to w sprzeczności z polskim, ale i ukraińskim interesem narodowym.
Warto więc zadać pytanie, czy działania z obszaru polityki i geopolityki, które wspierał będzie nad Wisłą przedstawiciel nowej, radykalnej formacji politycznej, nie stoją aby w sprzeczności ze statusem niezależnego eksperta. Oraz czy nie będzie on starał się przekonywać polskich polityków, iż faktycznie jest realna alternatywa dla „upadającej” Unii Europejskiej, którą jego partia tym mocniej będzie wspierać, im szybciej dojdzie do władzy. Powszechnie znanym faktem jest, że w środowisku Korpusu Narodowego ogromną popularność ma idea tzw. „Europy Ojczyzn”, która również popularna jest w polskich kręgach rządowych. Niewykluczone, iż może stanowić to potencjalnie mocny fundament współpracy na poziomie politycznym, a z pewnością jest platformą porozumienia pomiędzy prezentującymi podobne poglądy przedstawicielami niektórych środowisk eksperckich z Ukrainy, a polskimi politykami z PiSu, o których względy zabiega co najmniej kilka bardzo aktywnych na polu polsko-ukraińskim nazwisk z Ukrainy. Przy czym w wielu wypadkach głoszone przez nich poglądy można uznać aż nazbyt zbieżne z polskim prawicowym punktem widzenia, aby mogły być szerzej adaptowalne na Ukrainie czy legitymizować te osoby, jako ukraińskich przedstawicieli szerokich kręgów społecznych.
Po wcześniejszym spotkaniu lidera Platformy Obywatelskiej z przedstawicielem ukraińskiej partii Blok Opozycyjny, zrzeszającej ludzi współtworzących reżim Janukowycza i większość prorosyjskich polityków na Ukrainie, zaangażowanych w wieloletnie schematy korupcyjne, sytuacja dyplomatycznego chaosu na linii Kijów-Warszawa przedstawia się już dosyć niebezpiecznie. Na owym spotkaniu rozmawiano o tragicznym stanie demokracji na Ukrainie, zagrożeniu faszyzmem i łamaniu praw człowieka, czemu obiecał przyjrzeć się były minister spraw zagranicznych Polski Grzegorz Schetyna. Obecnie bardzo blisko polskiego rządu i ogólnie świata eksperckiego i polityki dostają się ludzie prezentujący inne poglądy od Bloku Opozycyjnego, jednak bardziej radykalne, skrajnie prawicowe, których cele polityczne do końca nie są jasne.
Do tego pojawiają się pytania o to, kto finansuje całe przedsięwzięcie nowej partii na Ukrainie. Trzeba pamiętać, iż za Korpusem Narodowym stoi jedna z najlepszych ukraińskich formacji wojskowych – oddzielna jednostka specjalnego przeznaczenia Gwardii Narodowej Ukrainy, która podlega ministerstwu spraw wewnętrznych. Szefem tego resortu jest Arsen Awakow, a nieformalnym dowódcą pułku wciąż pozostaje podpułkownik policji (chociaż formalnie zrezygnował z dowództwa po uzyskaniu mandatu deputowanego w Werchownej Radzie), a obecnie już i lider nowej formacji politycznej Andrij Biłeckyj. W sposób oczywisty ten ostatni zaprzecza jakimkolwiek związkom Awakowa z jego partią, lecz atmosfera pewnej niepewności pozostaje.
Wybory z 2012 roku pokazały, iż właśnie wtedy, kiedy w społeczeństwie narasta rozczarowanie, mogą się oni zwrócić w stronę radykałów. W ten sposób Swoboda, jako jedyna radykalna partia prawicowa dostała się od początku odzyskania przez Ukrainę niepodległości do ukraińskiego parlamentu. Teraz znowu może dojść do podobnej sytuacji, kiedy wyborcy zechcą, aby ktoś zaczął zdecydowane zmiany lub reformy, tym bardziej, że w kraju trwa wojna. Fakt, iż przygotowania pod nowy projekt polityczny trwały miesiącami, w których wielu nowych ukraińskich ekspertów z nią sympatyzujących lub związanych zaczęło częściej pojawiać się w polskiej przestrzeni informacyjnej, mówi bardzo wiele. Partia szuka sojuszników za granicą, ma więc też wielkie ambicje. Owi zagraniczni partnerzy powinni jednak zdawać sobie sprawę z kim chcą owo partnerstwo polityczne czy geopolityczne w regionie budować. Tym bardziej, iż ideologia i aktywność Korpusu Narodowego ukierunkowana jest bardziej na destrukcję istniejącego ładu (w tym i zniszczenia demokracji) oraz na wykorzystanie siły w kraju i za jego granicami.
Dmytro Borysow, Olga Popowycz, Adam Lelonek