Wydaje się niemożliwe, aby znaleźć dziś [na Ukrainie] osobę mniej popularną od obecnego premiera, Arsenija Jaceniuka. Od czasu wyborów parlamentarnych, które odbyły się w 2014 roku, kiedy to ranking „Frontu Ludowego” był najwyższy na Ukrainie, dwa lata później szef tej siły politycznej zanotował negatywny wskaźnik zaufania na poziomie -70% (dane z badań socjologicznych przeprowadzonych przez grupę „Ranking” w listopadzie 2015 roku). Dzisiaj na arenie politycznej otwarcie popierać premiera Jaceniuka odważą się już chyba tylko członkowie jego partii, i chyba tylko z poczucia solidarności i instynktu samozachowawczego.
Dlaczego rząd należy zmienić?
16 lutego dokonano pierwszej próby zmiany premiera Ukrainy. Zmianie tej, jak to zwykle bywa na Ukrainie, towarzyszyły intrygi, spiski sytuacyjne, a później – głośne oskarżenia oraz trzaskanie drzwiami. Obwiniając kolegów z koalicji „Europejska Ukraina” o oligarchiczny spisek, z koalicji wystąpiła frakcja „Batkiwszczyna”, a w ślad za nią „Samopomoc”. Mimo, że frakcja „Partii Radykalnej” oficjalnie złożyła oświadczenie o wystąpieniu z koalicji, nie złożyła odpowiedniego wniosku do Rady Najwyższej Ukrainy. Tak więc formalnie koalicja nadal istnieje, chociaż jest na skraju rozpadu. Biorąc pod uwagę potrzebę stabilnego, spójnego głosowania, gdzie wymagane jest co najmniej 226 głosów na rządowe i prezydenckie inicjatywy, niezwykle pilną potrzebą jest pozyskanie dodatkowych głosów. Robić to w trybie ręcznym będzie zbyt drogo i uciążliwie. Z kolei zaangażowanie innych frakcji do koalicji jest możliwe tylko poprzez przeformatowanie rządu. Jeżeli nie dokonane zostaną żadne zmiany, to faktyczny sabotaż reform przez obecny rząd, niezadowolenie społeczeństwa oraz presja Zachodu sprawią, że wymuszone zostaną zmiany radykalne.
Przedstawiciele krajów Europy oraz Stanów Zjednoczonych przeszli od elokwentnego powstrzymywania się przed komentowaniem sytuacji w rządzie ukraińskim do praktycznie otwartego poparcia na rzecz zmiany premiera. Taki brak dyplomatyczności można zrozumieć, gdyż pieniądze podatników, na przykład Niemiec i Stanów Zjednoczonych, które w postaci kredytów czy pomocy otrzymuje Ukraina, są wydawane bardzo nieefektywnie lub po prostu są rozkradane.
Uwaga przykładana do spraw wewnętrznych Ukrainy jest wywołana, między innymi, zmartwieniem o swoje środki finansowe. Prócz tego tzw. zmęczenie Zachodu wydarzeniami na Ukrainie, wzmocnione własnym kryzysem migracyjnym, może zamknąć okno możliwości dla Ukrainy.
Nie mniej wpływowym czynnikiem jest niezadowolenie społeczeństwa. Brak widocznych oznak pozytywnych zmian, podniesienie cen oraz taryf coraz bardziej złoszczą ludzi. Jeżeli sytuacja nadal będzie się rozwijać w tym kierunku, po wiosennym, kolejnym już podniesieniu cen na gaz oraz inne media protesty mogą stać się masowe i absolutnie niekontrolowane.
Wszystkie te czynniki, po stokroć wzmocnione wywrotową działalnością Rosji (nawet nie ulega wątpliwości, że taka działalność ma miejsce), wpływają na to, iż przeformatowanie w rządzie jest potrzebne i aktualne.
Dlaczego jednak zmiany w rządzie przebiegają tak ciężko?
W tym tygodniu, udzielając odpowiedzi na hipotetyczną propozycję, by stanąć na czele rządu ukraińskiego, znany polski polityk, „ojciec” polskich reform Leszek Balcerowicz odmówił, podkreślając, że Ukraina boryka się nie z problemami gospodarczymi, ale typowo politycznymi, gdyż Rada Najwyższa „blokuje większość rządowych uchwał”. Rzeczywiście, ukraińskie ustawodawstwo określiło taki format działalności Gabinetu Ministrów, który jest całkowicie zależny od sytuacji w parlamencie. I na odwrót, jakiekolwiek perturbacje w rządzie odbijają się na stosunkach między frakcjami, które tworzą koalicję.
Rezultaty wyborów parlamentarnych 2014 roku uczyniły frakcje „Frontu Ludowego” i „Bloku Petra Poroszenki” niezbędnymi uczestnikami każdej koalicji w Radzie Najwyższej. Dlatego groźby „Frontu Ludowego”, by opuścić koalicję w przypadku rezygnacji Jaceniuka, są naprawdę znaczące. Brak koalicji w parlamencie czyni niemożliwym dokonanie jakichkolwiek reform w kraju. Natomiast dzisiejszy układ polityczny oraz perspektywa przedwczesnych wyborów czynią „Front Ludowy” i „Blok Petra Poroszenki” zakładnikami tej sytuacji. I jedni i drudzy nie są zainteresowani przedwczesnymi wyborami, a perspektywa zrzeszenia się z „Blokiem Opozycyjnym” lub innymi resztkami regionałów w Radzie Najwyższej Ukrainy byłaby samobójstwem. Dlatego zwolennicy Jaceniuka i deputowani Poroszenki są skazani na partnerstwo w Radzie Najwyższej Ukrainy.
Ponadto, Prezydentowi Poroszence jest na rękę słaby oraz niepopularny premier Jaceniuk, na którego można zrzucić wszystkie niepowodzenia w sferze gospodarczej. Jednak obserwując poziom poparcia dla Jaceniuka, można się przekonać, że nie jest on w stanie wchłonąć już więcej niezadowolenia, zaczyna więc być „toksycznym” dla partnerów, ciągnąc ich na dno.
Jakby nie było, wszyscy rozumieją, że istnieje potrzeba zmian. Posiedzenie tzw. „strategicznej siódemki” w Administracji Prezydenta poświęcone było między innymi przeliczeniu możliwych wariantów składu nowego Gabinetu Ministrów oraz warunkom dymisji Jaceniuka. Rozmowy o zmianie Jaceniuka są prowadzone już od dosyć dawna, a „przecieki informacji” na temat tego, kto i kogo namówił, by zostać premierem, mają wypróbować reakcję społeczeństwa.
Najczęściej w mediach omawiane były kandydatury szefa Odeskiej Administracji Obwodowej Michaiła Saakaszwiliego, Minister Finansów Natalii Jaresko, przewodniczącego Rady Najwyższej Wołodymyra Hrojsmana, a także mera miasta Lwowa Andrzeja Sadowego.
Kandydaci na stołek
Nazwisko byłego prezydenta Gruzji Michaiła Saakaszwiliego, jako następcy Jaceniuka, wybrzmiało chronologicznie jako pierwsze. Jednak mimo jego popularności (warto podkreślić, że umiejętnie „rozdmuchanej”) Saakaszwili ma dość marne szanse, aby stać się premierem Ukrainy. Nie jest on na rękę ani Jaceniukowi, ani jego kolegom partyjnym, którzy kontrolują mniejsze frakcje. W pierwszej kolejności chodzi o Kołomojskiego, który kontroluje więcej niż trzydziestu deputowanych, m.in. w szeregach „Samopomocy”, „Bloku Petra Poroszenki”, frakcji „Odrodzenie” oraz pozafrakcyjnych. Saakaszwili ma również wrogie stosunki z liderem „Batkiwszczyny”, Julią Tymoszenko, w związku z jej nieoczekiwanym milczeniem w 2008 roku, podczas rosyjskiej agresji w Gruzji. Nie będzie on dobrym partnerem nawet dla Petra Poroszenki, który w sposób patologiczny pragnie utrzymywać na kluczowych stanowiskach osobiście oddanych mu ludzi. Natomiast Saakaszwili jest bardziej znaczącą postacią na arenie międzynarodowej, także w porównaniu do Poroszenki, dlatego też nie można mówić o innych niż partnerskie stosunkach pomiędzy nimi. Najprawdopodobniej nie uda się uzbierać wystarczającej liczby głosów na korzyść Saakaszwiliego w obecnym parlamencie. Na pomoc gruzińskiemu reformatorowi mogą przyjść wybrańcy z „BPP” (w przypadku wyraźnego stanowiska Poroszenki w tej kwestii), „Frontu Ludowego” (pod warunkiem publicznych gwarancji co do zachowania wpływu dla Jaceniuka, co jest mało prawdopodobnym), „Samopomocy” oraz część deputowanych pozafrakcyjnych. Taka koalicja nie może być trwała. Więc jeżeli Saakaszwili stanie na czele rządu, Ukrainę czekają ciągłe skandale, wzajemne oskarżenia o sabotowanie reform i korupcję. Do tego dochodzą działania utrudniające pracę ze strony środków masowego przekazu, które należą do oligarchów. Zdaje się, że Saakaszwili sam to rozumie, więc skupia się na rozwoju swojego ruchu antykorupcyjnego, który będzie miał więcej szans w razie przedwczesnych wyborów.
Minister Finansów Natalia Jaresko wygląda na prawie idealnego szefa technokratycznego rządu. Właśnie to nazwisko brzmi coraz częściej podczas omawiania ewentualnych następców Jaceniuka. Ta kandydatura ma szanse na sukces tylko w wyniku porozumienia pomiędzy wszystkich kluczowymi graczami – Poroszenką oraz Jaceniukiem. Głosy „BPP”, „Frontu Ludowego”, „Samopomocy” w razie takiego porozumienia politycznego Jaresko może zaliczyć na swoją korzyść. Taka koalicja może być stabilniejsza w porównaniu z poprzednią opcją. Jednak apolityczność Jaresko może odegrać negatywną rolę. W związku z brakiem własnego zespołu i realnego poparcia w parlamencie będzie ona całkowicie zależna od porozumień pomiędzy członkami koalicji. Jaką wagę w polityce ukraińskiej mają te porozumienia można zobaczyć na przykładzie obecnej koalicji. Jaresko na fotelu premiera oznacza tym samym dla Ukrainy ten sam cichy sabotaż reform. Z ekonomicznego punktu widzenia, jeżeli obecnej Minister Finansów uda się sformować swój zespół oraz rozpocząć działania, sytuacja wydaje się być optymistyczna. Ta kandydatura będzie jednoznacznie postrzegana przez Zachód jako pozytywna, co odblokuje pomoc finansową, tak kluczową dzisiaj dla Ukrainy. Na froncie wewnętrznym Ukrainę czeka liberalizacja gospodarki oraz administracji, zgodnie z wymogami Międzynarodowego Funduszu Walutowego (w tym dalszy wzrost taryf na zasoby energetyczne oraz na inne media). W przeciwieństwie do Saakaszwiliego, Jaresko raczej nie będzie osobiście podejmować się zwalczania korupcji, tym będą się zajmować inne kompetentne organy. Z punktu widzenia Zachodu jest to optymalne rozwiązanie dla Ukrainy, pod warunkiem dobrej woli graczy politycznych wewnątrz kraju. Jednak tego ostatniego można nie być pewnym, gdyż warunkiem zgody dla Jaresko na objęcie stanowiska premiera jest z drugiej strony jej warunek samodzielnego sformowania rządu „technokratów”. Mało prawdopodobne, by otoczenie Poroszenki i Jaceniuka zgodziło się na taki układ, będzie to bowiem oznaczać utratę kontroli nad strumieniami finansowymi i zasobami wewnątrz kraju.
Z kolei przewodniczący parlamentu, Wołodymyr Hrojsman, satysfakcjonuje zarówno Jaceniuka, jak i ukraińskie społeczeństwo. Znajdzie on wspólny język z innymi wpływowymi graczami w parlamencie oraz poza nim. Niestety na tym lista zalet takiej decyzji kadrowej wyczerpuje się. Kandydatura Hrojsmana jest nie do przyjęcia przez partnerów zachodnich, gdyż ci dobrze wiedzą o ścisłych relacjach przewodniczącego Rady Najwyższej oraz Prezydenta. Jeżeli szef rady Najwyższej przejdzie do biura na ulicy Hruszewskiego, to będzie to oznaczać faktyczną koncentrację władzy w jednych rękach, co zaprzecza zasadom demokracji. Jednak najgorsze jest to, że wybór Hrojsmana będzie symbolizować zakonserwowanie obecnej sytuacji, zero postępu w zakresie reformowania państwa oraz brak zwalczania korupcji. Jedynym plusem takiego kroku będzie tymczasowa stabilizacja w parlamencie. Właśnie owa stabilność może stać się jedynym argumentem rządzącego zespołu na korzyść kandydatury Hrojsmana w oczach Zachodu. Biorąc pod uwagę zdolność władzy do rozgrywania prymitywnych gier (jak w przypadku próby dymisji Jaceniuka), może zostać zastosowany scenariusz, kiedy to społeczeństwu oraz Zachodowi zademonstrowana zostanie sytuacja, w której żadna inna kandydatura nie ma poparcia w parlamencie. A więc jedyną alternatywą na miejsce Jaceniuka będzie przewodniczący Rady Najwyższej. Z drugiej strony utrzymanie obecnej sytuacji wcześniej czy później doprowadzi do skutków krytycznych, dlatego w perspektywie średniookresowej kandydatura Hrojsmana jest gorsza nawet niż pozostawienie u władzy Jaceniuka.
Wraz z nazwiskiem Jaresko pojawiła się także kandydatura Balcerowicza, aczkolwiek jego odmowa była do przewidzenia. Nie ma tym samym zbyt wiele opcji dla Bankowej. Tym bardziej, że z Balcerowiczem negocjował Ihor Hryniw, stary „PRowiec” Poroszenki.
Jest jeszcze jeden znany pretendent na urząd premiera – obecny mer miasta Lwowa, lider partii „Samopomoc” Andrzej Sadowy, który już od dawna uparcie odmawia rządowi, ponieważ obciążyło by go to odpowiedzialnością. Biorąc pod uwagę prezydenckie ambicje Sadowego, taka strategia jest uzasadniona. Nikt nie spodziewa się jego zgody, jednak Sadowy powinien spodziewać się propozycji ze strony Poroszenki, chociażby dlatego, że później będzie można go obwinić o niechęć do wzięcia tejże odpowiedzialności.
Pilnujcie rąk!
W tym tygodniu rozpoczęło się plenarne posiedzenie sesji Rady Najwyższej Ukrainy. Właśnie na ten okres planowane są kolejne wydarzenia związane z obsadą urzędu premiera. Jeżeli konstruktywność zwycięży – zostanie sformowany rząd roboczy „technokratów” na czele z Jaresko. Alternatywą (ale nie najlepszą) jest sytuacyjny rząd Hrojsmana lub kontunuowanie pracy przez Jaceniuka. Jednak w takim wypadku na potrzeby dalszej współpracy z Zachodem Poroszenko musi zademonstrować, że wyczerpały się wszystkie inne możliwości dialogu, a więc uzyskać publiczną odmowę Jaresko i Sadowego. W najgorszym przypadku Ukrainę czekają wybory już w październiku. Przedwyborczy populizm wpłynie na zastopowanie wszelkich reform. Na starcie państwo otrzyma jeszcze więcej populistów w parlamencie, co w żaden sposób nie doda konstruktywizmu. Jednak obecny, faktyczny rządowy paraliż oraz parlamentarna niewydolność to nie mniejsze zagrożenie dla przyszłości Ukrainy, aniżeli perspektywa przedwczesnych wyborów.
P.S. W poniedziałek z rana rzecznik prasowy Prezydenta Światosław Cehołko napisał w sieci społecznej „Facebook”, że faworytami prezydenta na stanowisko premiera są Natalia Jaresko oraz Andrzej Sadowy – jako szefowie odpowiednio technokratycznego lub politycznego rządu. Takie informacje są specjalnie i świadomie prezentowane, aby rozróżnić można było optymalny i wymuszony wariant rozwoju wydarzeń.
Wiktor Biszczuk
Tłumaczenie: Nataliia Sokolova