Tydzień temu na Ukrainie rozpoczęła się panika. Ludzie masowo zaczęli skupować żywność, w tym głównie mąkę, cukier, sól i olej. Półki supermarketów z tymi towarami opustoszały. Niektóre sieci handlowe wprowadziły ograniczenia typu „nie więcej niż 5 butelek oleju na osobę”. Jednocześnie rozpoczęło się wycofywanie oszczędności z banków – od początku tego roku Ukraińcy podjęli z kont łącznie 17 mld hrywien depozytów. Rekordowym dniem był 23 lutego, gdy w ciągu 24 godzin z banków wypłynęło 2,2 mld UAH. Przyczyna tych zjawisk to spadek wartości ukraińskiej waluty. 23 lutego za 1 dolara płacono 35-37 hrywien, za euro – ponad 40, a za 1 zł – około 10 hrywien. Ani bank centralny ani rząd nie wyjaśniły przyczyn tego procesu i tym bardziej, prognoz. Jedyne prognozy jakie można było znaleźć to te u właścicieli niektórych sklepów, którzy zapowiadali, że w najbliższym czasie towary mogą podrożeć o 30%. Wiele osób pamięta jeszcze kryzys lat 90. XX wieku, kiedy nie otrzymywano zapłaty nawet przez 9 miesięcy, a półki sklepów były puste. Właśnie dlatego tak wiele osób rzuciło się do sklepów by robić zapasy. 24 lutego u prezydenta Ukrainy odbyła się narada z udziałem szefowej NBU, Walerii Gontarowej, ministra finansów Natalii Jaresko i premiera Arsenija Jaceniuka. Prezydent zobowiązał rząd i NBU do ustabilizowania kursu hrywny w okolicach wartości 21 UAH za 1 dolara i już tego samego dnia hrywna wzmocniła się do poziomu 27 za 1 USD. Następnego dnia znów miał miejsce spadek. Co będzie dalej z ukraińską walutą? Dlaczego mamy do czynienia z takimi spadkami i co czeka Ukraińców w tym roku? Na te i inne pytania odpowiada Rostysław Sławiuk, doktor nauk ekonomicznych, kierownik katedry bankowości Lwowskiego Instytutu Bankowości Uniwersytetu Bankowości NBU.
Dlaczego spada kurs hrywny?
Spadek wartości hrywny w pierwszej kolejności wynika z braku jakichkolwiek reform. To podstawowa przyczyna, która nie daje możliwości stabilizowania waluty. Chodzi nie tylko o reformy w sferze finansów, ale także wszelkie inne: w pierwszej kolejności o walkę z korupcją, reformę systemu sądownictwa oraz organów porządku publicznego. Widać tu także brak efektywności władz, w tym zwłaszcza kierownictwa Narodowego Banku Ukrainy. Po trzecie wpływ na to ma wojna jako poważny czynnik wymuszający duże wydatki.
Wiele osób wini samo społeczeństwo – mówi się, że ludzie panikują i sami przyczyniają się do spadku wartości waluty.
Gdyby odbywały się reformy, to społeczeństwo nie miałoby podstaw do paniki. Gdyby rząd brał na siebie obowiązek prognozowania i informowania o swoich działaniach, nic takiego by nie miało miejsca. Panika to nie przyczyna tylko skutek. Poza tym te pieniądze, które skupują ludzie ogarnięci paniką to drobne sumy w porównaniu z tymi, które przepadają wobec trzech pierwszych warunków. Dlatego uważam, że trzeba przede wszystkim rozwiązać problemy z handlem, a nie winić społeczeństwo za obecne problemy.
Jak wielka jest wina spekulacji na rynku walutowym jeśli idzie o przyczyny spadku wartości hrywny?
Spekulacje są możliwe jedynie w wypadku tych uczestników, którzy dysponują sumami co najmniej miliona dolarów – mniejsza suma nie będzie miała żadnego wpływu na rynek. To gracze na wysokim poziomie, którzy mają odpowiednie środki i możliwości. Co więcej, są oni dobrze znani rządzącym i często powiązani z pewnymi strukturami. Jest w tym także wielka wina banków, które często pracują nieostrożnie i bez spełniania reguł rynkowych – nie tylko w sferze finansowej ale i moralnej.
Jak Pan ocenia działania NBU w tej sytuacji? Kilka dni temu Waleria Gontarowa milczała, we wtorek miały miejsce działania mające na celu stabilizację kursu, ale rezultaty tych działań są niewielkie.
Działań NBU w ciągu ostatnich trzech miesięcy praktycznie nie zauważyłem. Działań, mających na celu liberalizację reżimu czy wzięcia pod kontrolę tych procesów praktycznie nie ma. Widzę tylko brak aktywności.
Jakie działania Pana zdaniem mogłyby rozwiązać problem?
Po pierwsze – maksymalna otwartość oraz odpowiednia kontrola zgodnie z obowiązującym prawodawstwem. Po drugie – ostrzeżenia dla banków, które prowadzą operacje niosące za sobą duże ryzyka. Poza tym poziom odpowiedzialności kierowników banków musi być na znacznie wyższym poziomie niż obecnie. Obecnie, inaczej niż w innych krajach, u nas właściciel banku praktycznie w ogóle nie odpowiada przed społeczeństwem i państwem, a gdy coś idzie nie tak – po prostu umywa ręce. Odpowiedzialność ta musi być także rozszerzona na osoby kierujące na co dzień działaniami banków. Obecnie część banków ma tymczasowe zarządy, a potem, gdy zaczynają się problemy okazuje się, że osoby zarządzające zarobiły w tym okresie po kilkaset tysięcy hrywien. Dlatego właśnie odpowiedzialność zarówno właścicieli jak i zarządów musi być pełna, aż do poziomu odpowiedzialności karnej. Także władze: prezydent, rząd i bank centralny muszą komunikować się z ludźmi i wyjaśniać swoje działania. Jak tylko sytuacja się uspokoi i stanie się zrozumiałą, ludzie wrócą do banków z pieniędzmi. Jeśli takie działania nie zostaną podjęte, problem pozostanie nierozwiązany na długi okres czasu.
Czy realnym jest powrót do poziomu około 20 UAH za 1 USD?
Słowo „powrót” nie niesie za sobą żadnych rozwiązań, ani w sferze organizacyjnej, ani prawnej. Żeby możliwa była stabilizacja trzeba informować o możliwych ryzykach, a nie przekazywać informację o likwidacji banku na tydzień wcześniej. Bo jaka wtedy będzie reakcja społeczeństwa? Oczywiście że luzie pobiegną aby zabrać stamtąd swoje pieniądze. Dlatego właśnie polityka musi być absolutnie przejrzysta co do rynku finansowego. Ludzie panikują wobec nieznajomości procesów jakie mają miejsce. Dlatego to tak ważne zadanie dla przedstawicieli władz: rozmawiać ze społeczeństwem. Ale tego jak na razie niestety nie ma.
Są wielkie nadzieje związane z kredytem MFW, które ma otrzymać Ukraina na początku marca. Na ile okaże się on pomocny dla wzmocnienia kursu hrywny?
Kredyt MFW to pewna „poduszka bezpieczeństwa”, które nieco zmniejszy istniejące ryzyka. Ale nie jest tak, że sam kredyt rozwiąże wszystkie istniejące problemy. Kluczowy problem to taki, że pieniądze „wyszły” z banków. I suma kredytu MFW w porównaniu do tej, która wypłynęła z banków jest znacznie mniejszą. Po drugie te pieniądze nie nadejdą w formie gotówki, jak to sobie wyobraża wiele osób. I po trzecie, nie wolno zapominać że nadal mamy problemy z obsługą długu zagranicznego. I właśnie to jest główne wyzwanie dla rządu i na ten cel zapewne zostanie przeznaczona większość sumy o której mówimy. Nadal jednak wracamy do punktu wyjścia: główny problem to taki, że rząd nie prowadzi reform w sferze polityki finansowej.
Obecnie ciężko snuć prognozy, ale główne pytanie brzmi: co dalej?
Niektórzy szukają analogii z latami 90., inni z 2008 rokiem i na tej podstawie próbują przewidywać. Ja chcę powiedzieć, że obecnie przechodzimy specyficzny etap i w sferze finansów i w innych obszarach, który nie ma nic wspólnego z minionymi latami. Niczego podobnego nie było dotąd w ciągu ostatnich lat. Dlatego ewentualne prognozy może tworzyć tylko głupiec. Na pewno jakiś czas jeszcze potrwa panika. Ludzie nadal będą robić zapasy żywności, ale mniej aktywnie. Zapewne czeka nas także wzrost cen, można mówić o wzroście o 50% i więcej. To spowoduje radykalne zubożenie społeczeństwa. Ten rok będzie bardzo trudny, a plus będzie tylko jeden: cudzoziemcy przyjeżdżający na Ukrainę będą czuć się jak milionerzy.
Iryna Hamryszczak