Władza w Kijowie odrzuciła pomysł pełnej blokady poszczególnych regionów Obwodów Donieckiego i Ługanskiego. Pomimo rosyjskiej obecności oraz ciągłych naruszeń porozumienia o zawieszeniu broni władza ukraińska demonstruje swoją gotowość do zbliżenia – w mniejszym stopniu z „DNR” i „LNR”, w większym stopniu z mieszkańcami okupowanych terytoriów.
Demonstracyjna „miękkość” Kijowa wobec separatystów jest z wymogiem partnerów Ukrainy z Unii Europejskiej. Więzi gospodarcze z „obcym” Donbasem wyglądają już jednak na wymuszoną konieczność. Wszystko przejawia się w dalszych negocjacjach w formacie mińskim i w projekcie zmian do Konstytucji, który na określonych warunkach przewiduje szczególny charakter samorządu lokalnego w poszczególnych regionach Obwodów Donieckiego i Ługańskiego, a także poprzez handel z regionem kontrolowanym przez separatystów – na poziomie rządu (oficjalnie) i poszczególnych podmiotów zarządzających (nielegalnie i półlegalnie), jak również we wsparciu materialnym współobywateli, którzy znaleźli się na terytorium „DNR/LNR”. Jednocześnie utrzymuje się zakaz na oficjalne dostawy żywności, towarów sprzedawanych w sklepach oraz objętych podatkiem akcyzowym dla separatystów, ale często ten zakaz jest łamany w wyniku kontrabandy oraz korupcji niektórych sił bezpieczeństwa i wojskowych.
Dlaczego rząd ukraiński otwiera centra logistyczno-humanitarne w pobliżu linii frontu?
Specjalnie wydzielony na ten cel duży plac w szczerym polu, pokryty żwirem i asfaltem jako parking dla samochodów. Z każdej strony okopy na wypadek ostrzału artyleryjskiego. Pośrodku rzędy namiotów i straganów, w których sprzedaje się artykuły spożywcze, bakalie, owoce i warzywa, chemię gospodarczą, środki higieniczne – po przeciętnych cenach ukraińskich. Jest też apteka i stacjonarny, opancerzony oddział Oszczadbanku z bankomatami, w których można podjąć hrywny w gotówce. Tak wygląda pierwsze centrum logistyczno-humanitarne, otwarte na Donbasie przez władze Ukrainy w dniu 28 sierpnia.
Miejsce jego lokalizacji to tzw. „szara strefa” – odcinek pomiędzy punktem kontrolnym wjazdu i wyjazdu „Zajcewe” oraz zerową linią graniczną w pobliżu trasy Artemiwsk-Horłówka. Aby przyjechać tutaj z okupowanych terytoriów nie potrzebne są żadne specjalne pozwolenia ani przepustki.
„Celem takich centrów humanitarno-logistycznych jest wsparcie tych obywateli Ukrainy, którzy znaleźli się w miastach i wsiach pod kontrolą wojsk rosyjsko-terrorystycznych” – wyjaśnia w komentarzu dla polukr.net Olga Leń, doradca szefa Donieckiej Obwodowej Administracji Wojskowo-Cywilnej do spraw polityki informacyjnej.
Problemów z żywnością w okupowanych regionach nie ma. Część dostarcza Rosja, a część jest przywożona z Ukrainy jako kontrabanda. Rzecz w tym, że mieszkańcy poszczególnych regionów Obwodów Donieckiego i Ługańskiego zmuszeni są kupować produkty oraz podstawowe towary codziennego użytku po cenach dwa-trzy razy droższych niż na terytorium pod kontrolą Ukrainy. W taki sposób władza uderza w przemytników, którzy bogacą się na nielegalnych dostawach, a także częściowo rozwiązuje problem dużych kolejek samochodów, które tworzą się w punkcie kontrolnym wjazdu i wyjazdu pomiędzy terytorium ukraińskim i separatystycznym.
Ze względu na brak równowagi cenowej na różnych terytoriach, supermarkety Artemiwska oraz innych ukraińskich miast w pobliżu linii granicznej wyglądają jakby naraz całe miasto robiło w nich zakupy. W rzeczywistości prawie połowa kupujących to przybysze z terenów okupowanych, którzy chcą zaopatrzyć się jak najtaniej w towar. Tak samo jest z ruchem na punktach kontrolnych. Wielu przymusowych przesiedleńców przyjeżdża do Doniecka i Ługańska w piątek i na weekend, aby odwiedzić krewnych i sprawdzić stan opuszczonych mieszkań. Do tego dochodzi strumień samochodów kupujących, więc kolejka na punkcie kontrolnym może liczyć nawet pół tysiąca samochodów.
Zgodnie z planem tworzenie centrów humanitarno-logistycznych powinno zmniejszyć ten strumień i poprawić efektywność kontroli samochodów na punkcie wjazdu i wyjazdu. Co najważniejsze „usługa” ta ma pokazać mieszkańcom okupowanych miast i wsi, że państwo ukraińskie o nich dba. Możliwe, że pozytywnie wpłynie to na ich stosunek do władzy.
„Centrum logistyczno-humanitarne to główny cel” – wyjaśnia szef Donieckiej Obwodowej Administracji Wojskowo-Cywilnej, Pawło Żebriwskij. „Terytorium i nieruchomości należą do spółki miejskiej i są w posiadaniu państwowej administracji obwodowej. Cały dochód z działalności centrum, jeśli taki będzie, popłynie do budżetu obwodowego. Zastrzegamy sobie prawo do kontroli, przede wszystkim w zakresie bezpieczeństwa ludzi, cen i jakości towarów” – mówi Żebriwskij.
Na początku września Doniecka Państwowa Administracja Obwodowa otworzy jeszcze jedno takie centrum w pobliżu osiedla miejskiego Nowotroickie, na trasie Donieck-Wołnowacha. Łącznie władze Doniecka zaplanowały organizację czterech centrów humanitarno-logistycznych, ale w realizacji przeszkadza eskalacja napięcia na linii granicznej.
Ten sam problem występuje w regionie Ługańskim, gdzie stworzenie centrum przesunięto w czasie. „Po raz pierwszy w ciągu ostatnich miesięcy bojownicy ostrzelali miejsce w regionie Orichowo, w którym planowaliśmy zorganizowanie centrum logistycznego” – powiedział 28 sierpnia dziennikarzom szef Ługańskiej Obwodowej Administracji Wojskowo-Cywilnej, Georgij Tuka. „Ostrzelano także miejsce, gdzie już wyposażyliśmy centrum logistyczne, czekamy na potwierdzenie bezpieczeństwa. Już nie wiem jak można otworzyć te centra, będące przeznaczone przecież dla ludzi o pokojowym nastawieniu” – stwierdził Tuka.
Hybrydowy model współżycia
Tak czy owak, istnieje wyraźna chęć Kijowa do nawiązania bliższych więzi ze zwykłymi mieszkańcami okupowanych terytoriów. Niektórzy komentatorzy nazywają to „mechanizmem dyplomacji narodowej”. Nieco uproszczony został mechanizm uzyskiwania pozwoleń na wjazd na terytorium ukraińskie z terenów okupowanych – teraz można to zrobić nawet przez Internetu. Zwiększono przepustowość punktów kontrolnych, na przykład w pobliżu Nowotroickiego w tym celu zaaranżowano sześć pasów, tak więc wojskowi, straż graniczna oraz służba podatkowa mogą kontrolować do sześciu samochodów jednocześnie. Pawło Żebriwskij poinformował także, że władza obwodowa spróbuje uruchomić eksperymentalny projekt w zakresie organizacji przewozów osobowych, marszrutkami, pomiędzy punktami wjazdu i wyjazdu a zerową linią graniczną.
„Ten ruch istnieje, ponieważ Ukraina nie może sobie pozwolić, żeby mieszkańcy odzyskanych regionów umarli z głodu” – dodaje Olga Leń. „Nieważne, że jakaś część tych towarów zakupionych w centrach logistycznych znajdzie się u bojowników lub będzie później odsprzedana na okupowanych terytoriach trzy razy drożej. Nie uważamy wszystkich, którzy znaleźli się pod okupacją, za terrorystów. Takiego pojęcia jak humanizm nikt jeszcze nie odwołał. Ważne dla nas jest aby bronić ludzkich odruchów w naszym stosunku do własnych obywateli” – stwierdza Leń.
Logika jest następująca: gdy sytuacja ustabilizuje się, Ukraina będzie potrzebować lojalnych obywateli na terytorium poszczególnych regionów Obwodów Donieckiego i Ługańskiego, a nie tylko tych wrogo nastawionych. Nawet gdyby Kijów prowadził aktywną politykę informacyjną dotyczącą okupowanych terytoriów (niestety nie ma się czym pochwalić w tym zakresie), nie byłoby to wystarczające – potrzebne są także zachęty materialne. Blokada ekonomiczna, jak i działania radykalne, „ogniem i mieczem”, w taki schemat się nie wpisują.
Najwyraźniej władza w Kijowie nie ma możliwości ani chęci wzięcia drogą wojskową okupowanych terytoriów pod swoją kontrolę – przede wszystkim ze względu na niechęć Rosji do wycofania się. Armia ukraińska utrzymuje tylko zajęte wcześniej pozycje i stoi na przeszkodzie planom „kierowników DNR/LNR” oraz ich rosyjskich zwierzchników rozszerzeniu granicy dwóch separatystycznych, pseudo-państwowych formacji do administracyjnych granic Obwodów Donieckiego i Ługańskiego. W rzeczywistości Ukraina deklaruje swoją unitarność, ale „zamraża” obecne status quo, wzywając bojowników do zaprzestania ostrzału. Jak dotąd bez powodzenia – ataki są wznawiane.
Ukraińscy krytycy takiego schematu pytają jak można jedną ręką strzelać, a drugą podawać chleb. I dodają: zwolennicy Ukrainy, którzy chcieli, już dawno wyjechali spod okupacji na terytorium pod kontrolą ukraińską. W związku z tym wybrzmiewają apele aby zorganizować po cichu blokadę „Mordoru”, zgromadzić siły, a następnie zlikwidować „Noworosję” potężnym uderzeniem militarnym – tak jak w 1990r. postąpiła Chorwacja przeciwko separatystom w kraju Serbskim.
Można jednak przewidzieć, że pełnej blokady nie będzie – będzie za to hybrydowy model konfrontacji militarnej i współżycia politycznego oraz społeczno-gospodarczego. „W realnym życiu jest wiele odcieni, wszystko odbywa się jednocześnie. Jesteśmy zmuszeni w tym samym czasie i walczyć i troszczyć się o życie cywilów w Donbasie. Prawdopodobnie byłoby łatwiej uznać wszytkich po tej stronie za swoich, a po drugiej stronie za wrogów, a później użyć napalmu. Tak jednak nie będzie. Za linią graniczną są nie tylko wrogowie, ale także duża liczba ofiar wojny ukraińsko-rosyjskiej” – tłumaczy politykę Olga Leń. Stosunek wobec ofiar wojny Leń porównuje do stosunku wobec „własnych babć, które znalazły się na okupowanym przez Niemców terytorium radzieckim”.
Jeśli już mówić o tych babciach, to część z nich żyje bez grosza, a część otrzymuje dwie emerytury – ukraińską i drugą z Donieckiej Republiki Ludowej. Niejednoznaczna jest też sytuacja pracowników przemysłowych w poszczególnych regionach Obwodów Donieckiego i Ługańskiego. Oto przykład. Na terytoriach okupowanych działa jenakijewska fabryka metalurgiczna. Jej personel otrzymuje wynagrodzenie w hrywnach na konta jednego z ukraińskich banków, a przy tym setki mężczyzn z tego przedsiębiorstwa walczą w szeregach terrorystów, zachowując miejsce pracy. Zdrada? A może Ukraina hoduje sobie wrogów?
Z drugiej strony pensje pracownikom jenakijewskiej fabryki metalurgicznej płaci nie Ukraina, ale konkretna korporacja przemysłowa „Metinwest”, należąca do Rinata Achmetowa. Oddziały komercyjne „Metinwestu” pozostały na Ukrainie i nadal płacą podatki. Ponad 4,5 tysiąca pracowników, którzy zostali pracować w jenakijewskiej fabryce metalurgicznej spędza czas przy piecach odlewniczych, walcowniach i w warsztatach naprawczych, a nie walczy w armii „DNR”, chociaż pewnie mogliby walczyć przeciwko Ukrainie gdyby zostali bez pracy i nie mieli innych środków do życia. To samo można w zasadzie powiedzieć o pracownikach innych branż.
Donbas nawet teraz „karmi Ukrainę”
Rzeczywistość wygląda następująco: duża część przedsiębiorstw fizycznie znajduje się na okupowanym terytorium, ma tam swój personel i produkcję, ale prawnie przerejestrowana została na terytoria pod kontrolą ukraińską i płaci podatki do budżetu ukraińskiego. Cukierki, ciastka, wędliny, mięso i nabiał – mieszkańcy Kijowa oraz innych obwodów prawie codziennie spotykają się z produkcją „Made in DNR/LNR” w swoich sklepach. Separatyści, chcąc czy nie chcąc, są zmuszeni handlować z Ukrainą. O ile obeszlibyśmy się bez taniego filetu z kurczaka z regionu Donieckiego, o tyle w większości przypadków nie można przerwać sieci współpracy pomiędzy przedsiębiorstwami „stąd” i „stamtąd”.
Paradoksalnie nawet dziś niektórzy mogliby stwierdzić, że „Donbas żywi Ukrainę”. Zdaniem Olgi Leń nawet zniszczony w wyniku wojny Obwód Doniecki znajduje się na czwartym miejscu listy obwodów pod względem wysokości odprowadzonych podatków do budżetu państwowego. W samym regionie 60% przychodów to przychód przedsiębiorstw, które fizycznie znajdują się na terytorium okupowanym. Zablokowanie tych przychodów byłoby bolesnym ciosem w państwowy budżet i ogółem w budżet ukraińskiej części obwodu.
Podobna sytuacja jest w regionie Ługańskim z LNR. Kijowski wolontariusz Georgij Tuka, dopóki nie został szefem Ługańskiej Obwodowej Administracji Wojskowo-Cywilnej, był zdecydowanym zwolennikiem pełnej blokady okupowanych terytoriów. Zmienił zdanie oraz zredukował swój stopień nieprzychylności już po dwóch tygodniach pracy na wschodzie. Jako przykład Tuka podaje ługańską elektrociepłownię, która dostarcza energię elektryczną do kontrolowanej przez Ukrainę części obwodu. „Ta elektrociepłownia opiera się na węglu, który jest wydobywany na terytorium okupowanym. Co proponują zwolennicy blokady? Wyniszczyć populację całego Obwodu Ługańskiego poprzez odłączenie elektrociepłowni?” – napisał na swoim blogu Tuka.
Tuka wspomina także o przepompowni w okolicy Popasnej, która dostarcza wodę do większej części okupowanych terytoriów. „To obciążenie dla budżetu ok. 350 mln hrywien rocznie. Dużo. Bardzo dużo. Ale co? Proponujecie pozostawić cywilów bez wody? A czy zdajecie sobie sprawę, że to najkrótsza droga do epidemii, a ta epidemia nieuchronnie rozprzestrzeni się na nasze tereny? Czy rozumiecie, że terroryści w odpowiedzi mogą po prostu odłączyć od energii elektrycznej cały obwód, niszcząc ługańską elektrociepłownię?” stwierdził Tuka narzekając także na katastrofalny stan przemysłu oraz obciążenie dla wydatków socjalnych ze względu na przepływ wymuszonych przesiedleńców.
To oczywiste, że dotacje i wydatki w regionach Ługańska i Doniecka wymagają ogromnych, większych niż dotychczasowe, przychodów. Niemniej jednak na odcięcie kanału separatystycznych przychodów podatkowych do budżetu ukraińskiego raczej nikt się nie zgodzi .
„Nie wywołują u mnie współczucia ci, którzy biegali z trzema kolorami [flaga Noworosji – przyp. tłumacza], ani ci , którzy ugięli się i organizowali referendum. Ale ja widzę ich dzieci i za tych malutkich obywateli, za przyszłość Ukrainy jesteśmy zobowiązani walczyć!” – podsumowuje.
Schematy gospodarcze – oficjalne, szare, nielegalne i krwawe
Faktycznie istnieją dwa rodzaje handlu z okupowanymi terytoriami – legalny i nielegalny. Nawet trzy jeśli brać pod uwagę tzw. „szare” schematy.
Dopóki przywódcy separatystów nacjonalizują (a właściwie wykorzystują do własnych korzyści) prywatne przedsiębiorstwa oraz sieci handlowe, na poziomie rządu ukraińskiego zawiera się oficjalne umowy z firmami z „DNR/LNR”. Przede wszystkim dotyczy to sektora energetycznego.
Retoryka „finansowania terroryzmu” gwałtownie przycichła gdy okazało się, że węgiel z okupowanych regionów to jedyne źródło zaopatrzenia dla prawie połowy ukraińskich elektrowni cieplnych, które funkcjonują w oparciu o antracytowe „czarne złoto”. Nadal pojawiają się hasła aby nie płacić za „węgiel z krwią”, jednak przedstawiciele ukraińskiej władzy wzruszają ramionami: nawet jak nie chcemy, to musimy – nie ma innego wyjścia. Warto zauważyć, że w ciągu ostatniego półtora roku Ukrainie udało się zmniejszyć zależność energetyczną od Kremla, także dywersyfikować źródła dostawy paliwa. Jednak w kontaktach z okupowanym Donbasem nie udało się zwiększyć bezpieczeństwa energetycznego. To ogromne niedopracowanie.
Jeden z rodzajów „szarego” schematu to zawieranie transakcji handlowych przez małe przedsiębiorstwa i osoby fizyczne (przedsiębiorców) w tzw. strefie buforowej. Za ostatnimi punktami kontrolnymi Sił Zbrojnych Ukrainy leżą miejscowości, a w nich sklepy, które w zasadzie nie są „ani nasze, ani wasze”. Formalnie Ukraina nie ma powodów, aby zakazać tam dostaw produktów i innych towarów. W niektórych przypadkach na jeden mały sklep przypada wagon alkoholu oraz ciężarówki papierosów. Ukraińscy siłowiki oraz służba podatkowa starają się zwalczać takie schematy, ale nie zawsze się to udaje.
Wreszcie schemat nielegalny – kontrabanda. Przepływ towarów z Ukrainy na terytoria okupowane jest zabroniony, ale samochody ciężarowe z żywnością i innymi towarami, w tym podlegającymi akcyzie, przenikają na drugą stronę przez ukraińskie punkty kontrolne wjazdu i wyjazdu dzięki łapówkom oraz ciągłym schematom korupcyjnym, na których „żerują” niektórzy przedstawiciele ukraińskich sił bezpieczeństwa oraz wojskowi. Następnie ten towar sprzedawany jest w DNR i LNR po wygórowanych cenach. Georgij Tuka dysponuje informacjami, że kwota za przejazd przez „linię styku” jednej nielegalnej ciężarówki z alkoholem i papierosami wynosi od 40 do 100 tysięcy hrywien. Jego poprzednik, Giennadij Moskal informował, iż cenniki wynosił nawet 300-500 tysięcy hrywien.
Szefowie obwodów starają się radzić sobie z nielegalnym ruchem, czasami osobiście zatrzymują ciężarówki z wódką, piwem, a nawet słoniną. Ale każdego samochodu nie sposób skontrolować. Zasięg „Mordoru” jest duży, korytarzy wiele, a Ukraińcy znani ze skłonności do korupcji, której praktycznie nie da się wyeliminować. „Czynnik ludzki” może się dać we znaki na każdym etapie tego łańcucha – od prostego żołnierza do dowódcy brygady i jego dowódcy na najwyższym szczeblu.
„Ilość jest ogromna. Mamy nadzieję, że przepływ kontrabandy, który demoralizuje też organy ścigania i wojskowych, istotnie zmniejszy się po otworzeniu centów logistycznych. Wtedy łapówki nie będą już opłacalne. Inna sprawa, że nadal pozostaną wyroby podlegające akcyzie – wódka, tytoń, które nie będą sprzedawane w centrach logistycznych. Ale tutaj znajdują się mobilne zespoły z udziałem wolontariuszy i przedstawicieli wojsk powietrznodesantowych, które jeżeli nie codziennie, to bardzo często przechwytują takie ładunki”– mówi szef Obwodu Donieckiego, Pawło Żebriwskij. Według niego „kluczowe zadanie to usunąć przyczynę, a nie walczyć z jej skutkami. W pełni rozwiązać tego problemu się nie da. Chyba, że zbudować mur, zamontować kamery i wyposażyć w roboty”.
W maju ówczesny szef Ługańskiej Obwodowej Administracji Wojskowo-Cywilnej Giennadij Moskal, próbująć zwalczyć kontrabandę na pewien okres czasu zakazał transportu ciężarowego i autobusowego przez jedyny czynny w regionie ługańskim oficjalny punkt kontrolny między terytoriami ukraińskimi i separatystycznymi. Równolegle wysłał apel do premiera, przewodniczącego Rady Najwyższej, szefów Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, Służby Bezpieczeństwa Ukrainy, Sztabu Generalnego oraz państwowej służby podatkowej z prośbą o niezwłoczne uregulowanie prawnie kwestii przekraczania linii granicznej między terytoriami kontrolowanymi przez Ukrainę a okupowanymi.
Według Moskala tymczasowa procedura kontroli nad przepływem osób, pojazdów i towarów jest „nieusystematyzowana, niedoskonała, daje podstawy do oskarżenia służb bezpieczeństwa o nadużycia władzy i korupcję, a także wywołuje negatywny stosunek miejscowej ludności do organów ścigania i ukraińskiego rządu ogółem”. „Państwo przeznacza ogromne środki na budowę umocnień, aby nie przepuścić tutaj wroga, ale jaki jest sens tych fortyfikacji, jeśli na front bez przeszkód „za pieniądze” jadą dziesiątki ciężarówek, w których w drodze powrotnej można przewieźć bojowników z amunicją?! Nigdy nie wygramy wojny, jeśli nie wyeliminujemy korupcji wśród naszych sił bezpieczeństwa” – powiedział Moskal po zatrzymaniu jednego z konwojów z kontrabandą.
W ciągu ostatnich dni problem z kontrabandą zaostrzył się bardziej niż dotychczas. W okolicy miasta Szczastia została ostrzelana zwarta grupa mobilna, która walczyła z przemytem. Zginęli oficer milicji Dmytro Żaruk oraz znany wolontariusz-majdanowiec Andrij „Endriu” Galusienko, czworo osób zostało rannych. Wcześniej „Endriu” w wywiadzie z dziennikarką Lerą Burlakową opowiedział o groźbach ze strony dowódcy 92 brygady, pułkownika Wiktora Nykoliuka (pseudonim „Wiatr), a także ostrzale snajperskim samochodu ich grupy w odległości pół kilometra od sztabu 92 brygady Sił Zbrojnych Ukrainy. „Chłopaki zaczynacie nas denerwować. Jedźcie stąd” – te słowa Nikoliuka pod adresem Galusienki przytacza Burlakowa na swoim profilu Facebook, dysponując odpowiednim nagraniem.
Następnego dnia, niedaleko miejsca gdzie zginęli Galusienko i Żaruk, życie stracił wykonujący obowiązki zastępcy dowódcy batalionu 80tej brygady, Wołodymyr Kyjan (pseudonim „Tajfun”). Według danych szefa Ługańskiej Obwodowej Administracji Wojskowo-Cywilnej Georgija Tuki, „Tajfun” na miejscu sprawdzał własną wersję zaginięcia grupy Galusienki i zginął od ładunku wybuchowego.
Oficjalne organy ukraińskie wysuwają wersję, zgodnie z którą walczący z kontrabandą zginęli z rąk „nielegalnych formacji zbrojnych”. Jednak są podstawy, aby uważać, że grupa mobilna Żaruka i Galusienki, a następnie „Tajfun”, weszli w drogę ukraińskiemu dowództwu wojskowemu, które zarabia na przepływie kontrabandy. Szef Ługańskiej Obwodowej Administracji Wojskowo-Cywilnej Tuka najpierw zaznaczył, że „domyśla się, czyja to sprawka”, a potem w komentarzu dla kanału telewizyjnego „5 kanał” potwierdził, że w śmierć grupy mobilnej byli zaangażowani wojskowi 92 brygady.
„Chcę jednego – zemsty. Chcę się mścić i będę” – napisał Tuka na swoim profilu Facebooku. Zaciekła walka z kontrabandą najwyraźniej będzie trwała.
Projekt ustawy, przewidujący blokadę okupowanego Donbasu i Krymu, utknął na poziomie Rady Najwyższej
Ilość kontrabandy znacznie by się zmniejszyła, gdyby embargo przeciwko poszczególnym rejonom Obwodów Donieckiego i Ługańskiego oraz odpowiedzialność za łamanie jego przepisów wprowadzić do ustawodawstwa. Pomysł ograniczenia przepływu towarów przez linię graniczną ogłosił na początku czerwca szef frakcji Blok Petra Poroszenki – Jurij Łucenko. „Nowotwór się izoluje” – powiedział Łucenko wyjaśniając, że tylko w taki sposób można wpłynąć na agresję terrorystów, która przejawia się w ostrzeliwaniu terytorium Ukrainy. Propozycję poparł również zastępca przewodniczącego Rady Najwyższej, Andrij Parubij.
Wydawałoby się, że to wyraźna inicjatywa władzy, ale w rzeczywistości pozostaje ona niezrealizowana. Prezydent Poroszenko, komentując w czerwcu słowa Łucenki, nie używał terminu „blokada”, a mówił o „ograniczeniu”, podkreślając potrzebę walki z przepływem towarów objętych podatkiem akcyzowym oraz z korupcją w punktach kontrolnych, a także przepływem broni i fałszywych pieniędzy z okupowanych terytoriów. Poroszenko zaznaczył także, że „w celu obrony Ukrainy zostaną stworzone odpowiednie przepisy prawne”.
Na razie pod rozpatrzenie przez Radę Najwyższą złożono dwa projekty ustaw. Pierwszy, należący do deputowanego „Swobody” Lewczenki, o numerze 2066a, lakoniczny i prosty. Przewiduje restrykcyjną blokadę handlową na wszystkich terytoriach okupowanych, wraz z zakazem jakichkolwiek dostaw na tamte terytoria i zakupu towarów z tamtych terytoriów. Projekt zakazuje „zawierania umów zgodnie z którymi u osób fizycznych i podmiotów prawnych, które są zarejestrowane lub prowadzą działalność gospodarczą na tymczasowo okupowanych terytoriach, wynikają jakiekolwiek zobowiązania wobec podmiotów działalności gospodarczej”.
Drugi, o numerze 2004а, przygotowany został przez szeroki krąg deputowanych ludowych (głównie z frakcji pro-rządowych) na czele z Parubijem i przewiduje „wniesienie zmian do ustawy o zapewnieniu praw i swobód obywatelom oraz porządku prawnego na tymczasowo okupowanych terytoriach Ukrainy w celu wzmocnienia kontroli przepływu osób i towarów (dóbr) przez tymczasowo okupowane terytorium Ukrainy”. W gruncie rzeczy chodzi o poprawki do ustawy z kwietnia 2014 roku, która określa stosunek Ukrainy do okupowanego przez Rosję Krymu.
Zakres tej ustawy proponuje się poszerzyć o okupowany Donbas, ale także uzupełnić o szereg restrykcyjnych innowacji. Wśród nich znajduje się m.in. następujący zapis: „Zabrania się przewozu towarów na tymczasowo okupowane terytorium lub z tymczasowo okupowanego terytorium. Osobom fizycznym wolno przewozić tylko rzeczy osobiste, prywatne środki transportu oraz towary na potrzeby prywatne, rodzinne lub inne nie związane z wykonywaniem działalności gospodarczej”.
Projekt ustawy numer 2004а proponuje np. wprowadzenie możliwości wjazdu obywateli Ukrainy tylko „za specjalnym zezwoleniem, przez punkty kontrole wejścia i wyjścia”, nie tylko w poszczególnych regionach Obwodów Donieckiego i Ługańskiego, ale także na Krymie. Cudzoziemców zamierza się nie wpuszczać na okupowane terytoria w ogóle (za wyjątkiem przedstawicieli OBWE, Czerwonego Krzyża „i innych organizacji międzynarodowych, które działają w porozumieniu z Ukrainą”). Zaproponowano także zniesienie ustawy o utworzeniu wolnej strefy ekonomicznej „Krym”, a także o specyfice działalności gospodarczej na tymczasowo okupowanym terytorium Ukrainy.
W istocie w przypadku przyjęcia tej ustawy zostałaby wprowadzona blokada gospodarcza Donbasu i Krymu – oba terytoria okupowane znalazłyby się na jednym poziomie, nieważne, że Krym został zaanektowany przez Rosję, a „DNR” i „LNR” formalnie uważają się za suwerenne „republiki”. Jest jednak jasne, że władze ukraińskie nie spieszą się z popieraniem takich drastycznych sankcji wobec okupowanych terytoriów i ich mieszkańców. Jakie by nie były usprawiedliwienia rządzących, nie brakuje krytyków, którzy widzą w tym przede wszystkim interesy polityków.
Rozpatrzenie ustawy numer 2004а utknęło na poziomie komitetu. Główny departament naukowo-ekspercki Rady Najwyższej zaznaczył, ze projekt ustawy wymaga dopracowania. Tego samego zdania jest też szef Donieckiej Administracji Obwodowej, Pawło Żebriwskij.
„Rozumiem, że dzisiaj kluczowa sprawa dla Ukrainy to nie pozwolić okupowanym terytoriom nadal zarabiać pieniędzy, aby móc kontynuować wojnę wykorzystując produkcję, która jest wytwarzana zarówno na ich terytorium jak i na naszych. W tym samym czasie część produktów, które nie są przeznaczone dla tych celów (leki, żywność), moim zdaniem powinny być tam dostarczane. Wszystko to musi być jednak ściśle regulowane i reglamentowane” – powiedział Żebriwskij, doświadczony menedżer, który przyszedł do polityki z biznesu, a w ubiegłym roku walczył w szeregach Sił Zbrojnych Ukrainy w Donbasie w randze sierżanta.
Wnioski
Kwestia relacji gospodarczych z terytoriami kontrolowanymi przez separatystów jest skomplikowana i złożona. Hybrydowa, tak jak hybrydowa jest cała wojna, znana również jako „operacja antyterrorystyczna”. W niektórych przypadkach niemożliwe jest, aby nie współpracować z „DNR/LNR”. Istnieje jednak wiele przypadków, w których taka „współpraca” to nic innego jak tylko wspieranie terrorystów i okupantów.
Nie ma wątpliwości, że ta kwestia wymaga zrównoważonego podejścia oraz regulacji prawnych.
Jest mało prawdopodobne, że Kijów odważy się uchwalić decyzję w sprawie całkowitej lub przynajmniej bardzo restrykcyjnej blokady gospodarczej okupowanych terytoriów. Prawdopodobnie inicjatywę izolacji „nowotworu” można rozpatrywać jako mechanizm nacisku na kierownictwo separatystów oraz ich zwierzchników na Kremlu, aby bojownicy zredukowali agresję.
Fakt, że nawet po najbardziej zaciekłych walkach, na pełną skalę, sieci współpracy z „DNR/LNR” nie zostały zerwane, świadczy o najważniejszym: Ukraina to jeden i niepodzielny organizm, jedna część, która nie może w pełni istnieć bez drugiej, nawet w obliczu jej poważnej choroby.
Dmytro Lychowij
Tłumaczenie: Nataliia Sokolova
Fot. mil.gov.ua