czwartek, 18 kwiecień, 2024
pluken
Home / polukr (page 219)

polukr

Za tydzień spotkanie w formacie normandzkim w Paryżu

Share Button
Fot. president.gov.ua
Fot. president.gov.ua

Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko, kanclerz Niemiec Angela Merkel oraz wysłannik prezydenta Francji Jacques Odiber ustalili, ze kolejne spotkanie w formacie normandzkim odbędzie się za tydzień w Paryżu na szczeblu ministrów spraw zagranicznych.

Podczas spotkania z niemiecką kanclerz w Berlinie Petro Poroszenko rozmawiał m.in. na temat kwestii związanych z wykonywaniem porozumień z Mińska. Prezydent Ukrainy podkreślił konieczność ścisłego przestrzegania zawieszenia broni, wnzowienia kontroli nad granicą ukraińską-rosyjską przez władze w Kijowie, a także zwolnienia wszystkich zakładników.

„Mamy porozumień się w kwestii zagwarantowania pokoju. Potrzebny jest okres czasu, w którym realnie dojdzie do wstrzymania ognia, mamy także nadzieję, że przedstawiciele OBWE otrzymają pełen dostęp do wszystkich miejsc w Donbasie” – stwierdziła z kolei A. Merkel. Dodała, że o skasowaniu sankcji wobec Rosji może być mowa dopiero po wykonaniu porozumień.

Na podstawie: president.gov.ua

Share Button

Raport: Rekomendacje dla rządu Ukrainy w relacjach z Rzeczpospolitą Polską

Share Button

Nie byłoby przesadą stwierdzenie, że aktualne relacje polsko-ukraińskie należą do najlepszych w historii stosunków bilateralnych obu państw. Polska i Ukraina są dzisiaj suwerennymi i niezależnymi państwami – jest to warte podkreślenia choćby dlatego, że w historii obu krajów taki stan niekoniecznie był normą, a w niektórych okresach czasu wręcz należał do sytuacji wyjątkowych. Oba państwa łączy nie tylko deklaratywna, ale również realna wspólnota interesów oraz szereg wzajemnych współzależności, które można by wyrazić w parafrazie znanego zarówno nad Wisłą, jak i nad Dnieprem, stwierdzenia marszałka Józefa Piłsudskiego, które padło w czasie spotkania z jednym z ojców ukraińskiej niezależności, Semenem Petlurą: „nie ma wolnej Polski bez wolnej Ukrainy – i odwrotnie”.

Dobre stosunki polityczne ostatniego ćwierćwiecza, zarówno pomiędzy głowami państw jak i rządami obu krajów, stały się normą i dobrym zwyczajem, w zasadzie niezależnie od zmian politycznych, często mających (w przypadku Ukrainy) dramatyczny przebieg. Jednak w wielu innych niż polityka dziedzinach należałoby poszukiwać rozwinięcia już istniejących lub znalezienia dodatkowych możliwości współpracy.

Dotyczy to w pierwszej kolejności relacji gospodarczych, które wymagają szczególnej uwagi (zwłaszcza kooperacji w sferze energetyki, kluczowej dla bezpieczeństwa obu państw), jak również współpracy w sferze wojskowej czy kulturalnej, gdzie istniejące inicjatywy mogłyby zostać rozwinięte. Nie można ponadto lekceważyć cały czas istniejących kwestii spornych, takich jak odmienny punkt widzenia na wiele wydarzeń ze wspólnej, często trudnej i tragicznej historii obu narodów – ich zlekceważenie dzisiaj może obrócić się przeciwko Polakom i Ukraińcom w przyszłości, zwłaszcza, że przestrzeń informacyjna jest aktualnie takim samym polem konfliktów, jak każda inna sfera ludzkiej działalności.

Mając na uwadze powyższe wyzwania, Fundacja Centrum Badań Polska-Ukraina, wraz z grupą wiodących ekspertów, przygotowała zestaw rekomendacji i komentarzy dotyczących poszczególnych sfer aktualnych relacji polsko-ukraińskich. Mamy nadzieję, że pozwolą one na zoptymalizowanie priorytetów współpracy obu państw oraz zwrócenie uwagi na istotne, lecz do tej pory mniej dostrzegane kwestie i problemy.

Dariusz Materniak
Prezes Fundacji Centrum Badań Polska-Ukraina

Rekomendacje Fundacji Centrum Badań Polska-Ukraina dla rządu Ukrainy w relacjach z Rzeczpospolitą Polską

 

Share Button

Czesław Skarżyński: Polscy politycy wszystko za wschodnią granicą traktują w sposób uproszczony

Share Button

Wywiad z Czesławem Skarżyńskim, prezesem Fundacji Polonia Union. Człowiek o wytrwałym charakterze, upartej i konsekwentnej osobowości doprowadził do zmian ustawy o obywatelstwie polskim z dnia 2 kwietnia 2009 r., otwierając możliwości dla odzyskania obywatelstwa polskiego w drodze tzw. uznania i przywrócenia – dla milionów Polaków zamieszkałych tak na Wschodzie, jak i na Zachodzie.

Na własnych doświadczeniach poznał trudności związane z powrotem do ojczyzny, jako urodzony w latach 50. w Grodnie, z rodziców posiadających obywatelstwo polskie przed 1 września 1939 r. Do Polski powrócił w roku 2004. Nie poszedł na skróty, nie ubiegał się o nadanie obywatelstwa polskiego przez Prezydenta RP. Wiedział, iż obywatelstwo nabył i posiadał od chwili narodzin z mocy „prawa krwi”, co ostatecznie uznał i stwierdził Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji RP. Postanowił przywrócić obywatelstwo polskie nabyte przez urodzenie z rodziców obywateli polskich. Trwało to w Polsce niemal osiem lat. W tym czasie były wszczęte cztery odrębne postępowania w sprawie posiadania przez Czesława Skarżyńskiego obywatelstwa polskiego. Wydano ponad dziesięć decyzji organów administracji publicznej, kilka wyroków Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, cztery wyroki Naczelnego Sądu Administracyjnego odmawiające uznania obywatela polskiego. We wszystkich tych orzeczeniach za podstawę odmowy podawano Konwencję z dnia 21 stycznia 1958 r. podpisaną pomiędzy rządami PRL i ZSRR w sprawie uregulowania obywatelstwa osób o podwójnym obywatelstwie. Konwencja ta nie stanowiła źródła prawa, ponieważ została ratyfikowana przez ówczesne władze PRL bez uprzedniej zgody Sejmu RP. Mało tego, nie została oficjalnie opublikowana i podana do wiadomości publicznej w Związku Radzieckim. A jednak się udało.

 

Panie Prezesie, jak scharakteryzowałby Pan dzisiejszą wschodnią strategię polityki zagranicznej RP?

Obawiam się, że w ogóle nie ma strategii polityki zagranicznej RP jako takiej wobec krajów wschodnich. Należy tu zaznaczyć, że czymś innym są głoszone postulaty, na których ma się opierać polityka wschodnia, a czymś innym konkretne działania powołanych do tego organów i instytucji państwowych. Odnoszę wrażenie, iż całą politykę wschodnią usiłujemy zbudować na krytyce i rewizji zaległości z przeszłości, bądź też na ciągłym narzekaniu albo ostentacyjnym sprzeciwie inicjatywom krajów wschodnich w budowaniu współpracy z innymi państwami Europy.  Bolesne sprawy sprzed stuleci dotyczące rozbiorów Polski, do których przyłożyła rękę jeszcze carska Rosja, najazd Związku Radzieckiego na Polskę we wrześniu 1939 roku, deportacje Polaków na Syberię i do Kazachstanu, mord polskich oficerów w Katyniu w Rosji i w Charkowie na Ukrainie oraz w Kuropatach na Białorusi, niezliczone mogiły pomordowanych żołnierzy i cywilów na całym okupowanym terenie Kresów, niezałatwione sprawy z zakresu kilkudziesięciu lat trwającego w Polsce i narzuconego przez ówczesny ZSRR totalitarnego systemu komunistycznego – niewątpliwie wymagają rzeczowej oceny wszystkich stron. Poza powołanymi do rozstrzygnięcia tych kwestii strukturami rządowymi istotna rola powinna przypaść dialogowi społecznemu. Tylko w oparciu o prawdę może nastąpić wzajemne przebaczenie i wybaczenie. Jednak te sprawy, bez względu na ich ważkość, stanowią ułamek całej polskiej polityki wschodniej, której nazwa brzmi „polityka historyczna”. Warto pamiętać o tych zaszłościach oraz dążyć do obiektywizmu i rzetelnej oceny przeszłości. Jednak nie warto sprowadzać całej strategii wschodniej polityki zagranicznej wyłącznie do rozdrapywania „ran przeszłości”. Polityka, to wizja i umiejętność przewidywania tendencji w rozwoju społeczeństwa, a w równej mierze rozwoju stosunków międzypaństwowych. Każda grupa społeczna, każde państwo posiada własne interesy i będzie się nimi kierowało. Zadaniem struktur zajmujących się polityką zagraniczną jest chęć, umiejętność, a nade wszystko zdolność odnalezienia wspólnego mianownika, uwzględniającego interesy wszystkich stron. Mianownika, stanowiącego platformę, na której stanie się możliwe budowanie dwustronnych porozumień w tych lub innych dziedzinach. Polityka jest bowiem sztuką możliwości.

Jak Pan ocenia stosunki Polski z naszymi najbliższymi sąsiadami, a mianowicie stosunki polsko-litewskie, polsko-białoruskie i polsko-ukraińskie?

Na wstępie chcę zaznaczyć, iż to pytanie składa się z trzech odrębnych tematów. W moim przekonaniu błędem jest, iż niektórzy polscy politycy, a nierzadko i zwykli ludzie, wszystko co poza wschodnią granicą traktują w sposób uproszczony… jako Rosję. Podobne spojrzenie jest do pewnego stopnia zrozumiałe. Dziesięciolecia istnienia Związku Radzieckiego niewątpliwie wycisnęły piętno w sposobie odbioru i postrzegania: wszystko na wchodzie to Związek Radziecki, czyli obecna Rosja. Otóż nic bardziej mylnego! Litwa, Białoruś, Ukraina to byłe republiki ZSRR i pod tym względem mają ze sobą coś wspólnego, lecz to tylko pozory, jak zresztą pozorem była jedność ZSRR, zbudowanego na totalitarnym systemie komunistycznym.  W dzisiejszej dobie stanowią one niepodległe, suwerenne państwa. Każde z nich wybrało inną własną drogę postępu ku przyszłości. Litwa wchodzi w skład Unii Europejskiej, jest bliskim partnerem Polski w ramach UE i NATO. Łączy nas wspólna wizja budowy bezpieczeństwa w Europie Wschodniej, relacje gospodarcze. Tym niemniej na stosunki polsko-litewskie negatywnie wpływają nie tyle zaszłości, ile brak przestrzegania przez władze Litwy praw polskiej mniejszości narodowej. Warto przypomnieć, iż za czasów ZSRR na terytorium Litwy działało 500 szkół z nauczaniem w języku polskim. Obecnie pozostało ich tylko 100. Polską mniejszość narodową pozbawiono możliwości używania języka polskiego w nazwach ulic i miejscowości, w większości zamieszkiwanych przez Polaków, a co gorsza – używania polskiej pisowni nazwisk rodowych w osobistych dokumentach tożsamości. Władze Litwy niekiedy tylko udają chęć rozstrzygnięcia spraw polskiej mniejszości narodowej w drodze dwustronnego dialogu. Rzeczywistość jest zgoła inna, a działania sprawdzają do wyrugowania polskości i litwinizowania.

Zmiany ustrojowe rozpoczęte przed paroma laty na Ukrainie są absolutnie zrozumiałe. Cechą każdego narodu jest dążenie do samostanowienia, suwerenności i niepodległości. Naród ukraiński ma prawo liczyć na poparcie swych dążeń do demokracji, wolności, państwa prawa, integracji w strukturach europejskich ze strony społeczności międzynarodowej. W interesie Polski leży, aby Ukraina była państwem demokratycznym, samodzielnym, przewidywalnym, zintegrowanym ze strukturami europejskimi i międzynarodowymi. Za tym interesem Polski przemawiają sprawy naszego bezpieczeństwa, a w długofalowej perspektywie także obustronne korzyści ze współpracy gospodarczej i wymiany handlowej. Wspierając wybrany przez Ukrainę kierunek warto pamiętać, iż nie buduje się pragmatycznych i otwartych relacji między narodami z pominięciem spraw trudnych, a niekiedy bolesnych. Jednak to już temat na inną rozmowę.

Nie ma natomiast pozytywnych przesłanek do rozwoju współpracy z Białorusią. Rządzący reżim Łukaszenki już dawno określił swoje priorytety i kieruje je na Wschód, a dokładniej w stronę Rosji. Powszechnie uznawane wartości europejskie – demokracja, wolność i państwo prawa – nie są aprobowane przez autorytarny ustrój, panujący w tym kraju. Stąd też nie można mówić o jakiejkolwiek długoterminowej strategii współpracy. W obecnie panujących na Białorusi warunkach projekty te nie mają żadnej perspektywy. Doraźne kontakty gospodarczo-handlowe, istniejące pomiędzy odrębnymi przedsiębiorstwami Polski i Białorusi, niewątpliwie należy kontynuować. W przeciwnym wypadku ucierpi naród białoruski.

Jak, Pana zdaniem, można ocenić proces ewaluacji w tożsamości narodowej Polaków na Wschodzie?

Ocena procesu ewaluacji tożsamości narodowej Polaków na Wschodzie jest uzależniona od krajów ich zamieszkania. Zacznę od Litwy. Członkowie ścisłego kierownictwa Związku Polaków na Litwie są jednocześnie liderami Akcji Wyborczej Polaków na Litwie. Posiadają ambicje polityczne, wprowadzają swych kandydatów do parlamentu Litwy, bądź też Europarlamentu, i w tym nie ma nic specjalnego czy złego. Liczyć się tylko należy z faktem, iż dążenia polityczne oparte na obronie przede wszystkim praw polskiej mniejszości narodowej i nakierowane na tę kategorię elektoratu, uzbraja skrajne narodowe skrzydło sceny politycznej na Liwie w argument, że prawdziwą intencją liderów Związku Polaków na Litwie jest zwykłe zaspokojenie własnych ambicji politycznych, a więc wejście do struktur władzy Litwy bądź UE. Z drugiej zaś strony ten stan rzeczy osłabia argumenty władz państwa polskiego w negocjacjach z władzami Litwy, dotyczących przestrzegania praw mniejszości narodowej w tamtym kraju. Sytuacja jest niełatwa, lecz nie patowa. Zarówno Litwa, jak i Polska są równouprawnionymi członkami UE. Wydawałoby się, iż kwestie praw polskiej mniejszości narodowej można byłoby rozstrzygnąć w drodze dwustronnych negocjacji, tudzież na gruncie prawa w strukturach europejskich, w tym w Trybunale Sprawiedliwości UE. Jest dużo do zrobienia w tym zakresie, lecz to wymaga dobrej woli obu państw.

Z zupełnie odmienną sytuacją polskiej mniejszości narodowej mamy do czynienia na Białorusi. Reżim Łukaszenki jeszcze w 2005 roku podzielił Polaków tam zamieszkałych, tworząc alternatywny i o tej samej nazwie Związek Polaków, przychylny owemu reżimowi, a jednocześnie pozbawiając legitymacji dotychczasowy Związek Polaków na Białorusi z Andżeliką Borys na czele. Podział ten przez władze Białorusi został dokonany poprzez sztuczne upolitycznienie działalności owego związku, przypisując mu intencje sprzeciwu wobec rządu Białorusi. Takie są naturalne metody działań władzy autorytarnej. Pamiętajmy, iż w 2005 roku Łukaszenko był u władzy już od ponad 10 lat. Trwały aresztowania i niewyjaśnione do dziś zniknięcia osób niewygodnych dla reżimu. Większości z nich do dziś nie odnaleziono! Normą też stało się fabrykowanie dowodów przeciw aktywistom opozycji, w szeregach której byłem i ja. W tym czasie Łukaszenko spacyfikował cokolwiek znaczące partie i ruchy wolnościowe w kraju, więc kolejną ofiarą wśród struktur, przypominających o swoich prawach, musiał paść Związek Polaków na Białorusi. Ów stan utrzymuje się do dnia dzisiejszego. Nie ma dobrej recepty na zmianę sytuacji dotyczącej praw polskiej mniejszości na Białorusi. Nie istnieją szanse na poprawę dopóty, dopóki nie nastąpią zmiany w całym społeczeństwie białoruskim, a obecny system autorytarny nie ustąpi, nie upadnie, albo nie zostanie usunięty. Póki tak się nie stanie każdy ruch i inicjatywa Związku Polaków na Białorusi, walczących o przestrzeganie praw polskiej mniejszości narodowej, będą traktowane przez Łukaszenkę jako akt sprzeciwu wobec władzy. Inicjatorzy w dalszym ciągu będą prześladowani, a ich działalność brutalnie tłumiona.

Nieco inaczej rzecz się ma z Polakami na Ukrainie. Społeczeństwo tamtego kraju jest skrajnie spolaryzowane. Wśród Polaków z zachodnich terenów Ukrainy ciągle żyje pamięć o mordach OUN-UPA. Odradzająca się i niezależna Ukraina, jak również błyskawiczny rozwój sytuacji w tym kraju, spowodowały wzmocnienie ugrupowań skrajnie narodowych. I pojawiły się echa zadawnionych dziejów. Słychać także głosy o usiłowaniu zastraszania Polaków tam zamieszkałych. Miały miejsce apele o pomoc do rządu polskiego, które zostały wysłuchane. Dobrze się stało, że władze polskie zorganizowały ewakuację kilkuset rodzin polskiego pochodzenia z ogarniętych konfliktem zbrojnym obszarów Ukrainy. Jednak jest to raptem kropla w morzu potrzeb. Miejmy nadzieję, iż sytuacja się polepszy wraz z wejściem w życie zmian w ustawie o Karcie Polaka, polegających na przyspieszeniu procedury osiedlania się w Polsce i odzyskania obywatelstwa polskiego. Problem wiąże się również z koniecznością przyspieszenia tempa repatriacji Polaków ze Wschodu. Inicjowany obecnie przez polski rząd nowy projekt ustawy o repatriacji stanowi krok do przodu. Jego założenia są zbliżone do zapisów w obywatelskim projekcie ustawy o repatriacji, z którego inicjatywą uchwalenia jeszcze w 2010 roku wystąpiło szereg  organizacji polonijnych i kresowych, w tym nasza Fundacja. Jednak rządowy projekt przewiduje repatriację tylko około 10 tysięcy osób polskiego pochodzenia, przy tym jedynie z obszarów azjatyckiej części byłych republik radzieckich. Takie zamiary budzą poczucie niesprawiedliwości, gdyż zakrawają na nierówne traktowanie – pozostałych przecież nie z własnej woli na obczyźnie – Polaków. Można rzec, iż projekt jest ułomnym w swych założeniach, a przede wszystkim nie rozwiązuje całego problemu. A tymczasem nawet Białoruś, kraj nieporównywalnie mniejszy, przyjmuje rocznie więcej swoich rodaków, niż Polska. Od 2001 roku do Polski w ramach repatriacji wróciło około 5 tysięcy Polaków ze Wschodu (ale tylko ok. 500 w ramach repatriacji zorganizowanej przez gminy). W 2001 roku przybyło do Polski około 1 tys. osób, od tamtej pory ich liczba spada. W roku 2005 było ich 335, a w 2009 zaledwie 214. W roku 2011, w ramach prowadzonego przez MSW systemu „Rodak”, propozycję przyjazdu do Polski otrzymało tylko 18 rodzin. Z długiej wielotysięcznej kolejki w ramach tzw. Bazy Rodak, rocznie Państwo polskie sprowadza ze Wschodu kilka rodzin, zaś większość wraca na własny koszt. W bazie danych „Rodak” zarejestrowanych jest ponad 2,5 tys. osób oczekujących na powrót do Polski, którym wydano przyrzeczenia wydania wizy repatriacyjnej, ale rocznie gminy wystawiają zaledwie kilkanaście zaproszeń. Takiej sytuacji nie można dłużej akceptować! Warto przyjrzeć się poczynaniom naszych zachodnich sąsiadów. Niemcy na początku lat 90. rocznie przyjmowali ok. 200 tys. repatriantów ze Wschodu. Do 1995 roku przyjęli ponad milion rodaków z Kazachstanu i Rosji. Wydanie półmilionowego obywatelstwa dla rodziny węgierskiej świętowali niedawno w granicach tzw. Wielkich Węgier. Warto z nich brać przykład, tym bardziej iż wedle szacunków Ministerstwa Spraw Zagranicznych na Wschodzie zamieszkuje prawie 3,5 mln Polaków!

Historia dowodzi, że najbardziej zapalne punkty na mapie świata stanowią nierozstrzygnięte kwestie mniejszości narodowych.  Przemilczenie lub grzech zaniechania powoduje eskalacje napięć pomiędzy grupami społecznymi, a niekiedy doprowadza nawet do otwartych konfliktów. Właśnie o tych sprawach miała miejsce dyskusja, jak również padały wstępne deklaracje podczas Dnia Jedności Kresowian w Sejmie RP 2 października 2015 roku. Poza nawoływaniem do pielęgnowania polskości i tradycji na wygnaniu, powinniśmy dać Polakom ze Wschodu prawo powrotu do ojczyzny, gwarantowane przez państwo wsparcie możliwości powrotu do kraju rodzinnego, prawo wolnego wyboru. To sprawa woli politycznej władz Polski, nie mówiąc już o długu moralnym wobec tych ludzi. I tu nie chodzi o ściąganie Kresowian do Polski na siłę. Z drugiej zaś strony przysługujące Polakom ze Wschodu prawo powrotu do Polski, które będzie ustawowo wspierane i honorowane przez nasze państwo, uświadomi im również tam na obczyźnie, iż są oni pełnoprawnymi Polakami na gruncie prawa polskiego, że stoi za nimi państwo polskie, co z kolei stanowić będzie dla nich silną motywację do pielęgnowania polskości, nawet jeśli zdecydują się pozostać w krajach obecnego miejsca zamieszkania. Pamiętajmy, iż inwestycja w człowieka, tym bardziej w dobie nadciągającego niżu demograficznego w Polsce, jest inwestycją najwyżej rentowną i efektywną. Natomiast społeczeństwo odcinające się od korzeni rodzinnych samo skazuje się na powolne umieranie. Od nas zależy nasza przyszłość. Zadbajmy o nią!

Jako Prezes Fundacji Polonia Union czy współpracuje Pan z organizacjami polskimi na wschodzie, a jeśli tak, to jakimi i jak pan ocenia ową współpracę.

Nasze codzienne działania kierujemy przede wszystkim do niezorganizowanej kategorii osób polskiego pochodzenia, które we własnym zakresie i przy wsparciu organizacji pozarządowych podejmują się przesiedlenia do Polski, a co za tym idzie – przywrócenia praw niesłusznie pozbawionych, w tym odzyskania obywatelstwa polskiego. Równolegle z tym zainicjowaliśmy kilka przedsięwzięć ze współpracy z organizacjami polskimi ze wschodu. Nieocenioną pomoc dla Fundacji stanowiło wsparcie  Federacji Organizacji Polskich na Ukrainie, Związku Polaków na Białorusi, popierające nasze wystąpienie przed Trybunałem Konstytucyjnym RP oraz inicjatywy w zakresie zmian w ustawie o obywatelstwie polskim. Wspólnie z szeregiem organizacji polonijnych i kresowych, w tym Kongresem Polaków w Rosji, wystąpiliśmy i nadal promujemy, projekt utworzenia Muzeum Kresów Wschodnich Rzeczypospolitej Polskiej. Doniosłym wydarzeniem z ostatniego okresu stał się Dzień Jedności Kresowian, zorganizowany w Sejmie RP, w którym udział wzięło wiele organizacji kresowych, wśród nich nasza Fundacja, a także organizacje zrzeszające Polaków na Litwie, Białorusi i Ukrainie. Jak już wspominałem, podczas spotkania zostało przedyskutowanych dużo palących spraw o tematyce dotyczącej Polonii i Polaków za granicą. Wspólnie z Towarzystwem Kultury Polskiej Ziemi Lwowskiej poczyniliśmy wstępne kroki ku współpracy i organizacji przedsięwzięć promujących kresową kulturę i sztukę. Rozmowy, niekiedy odmienne poglądy, nie tylko weryfikują kierunki działań, lecz motywują również do dalszej pracy na rzecz pomocy i wsparcia naszych rodaków poza granicami ojczyzny.

Ostatnie pytanie odnosi się do dzisiejszej bardzo ważnej dziedziny życia społecznego, a mianowicie mediów. Jak Pan ocenia pracę i wizerunek mediów polskich na Wschodzie?

Różnie można interpretować pojęcie „polskie media na Wschodzie”. W każdym razie rola mediów polega przede wszystkim na obiektywnym i rzetelnym informowaniu społeczeństwa. Publicystyka, dyskusje, debaty, dialog społeczny są doniosłą formą niesienia wiedzy z zakresu każdej dziedziny życia. Jednocześnie warto zdawać sobie sprawę, iż każde państwo i każda opcja polityczna dąży do wykorzystania mediów w celach promocji własnego programu, bądź marketingu, a także propagandy. Jest to zabieg wszędzie i powszechnie stosowany od lat. Źle się dzieje, gdy wahadło równowagi pomiędzy informacją a propagandą zostaje zachwiane. Przy tym najczęściej, w skutek decyzji władz, wychylone na korzyść propagandy. Jeszcze gorzej się dzieje, gdy dziennikarze korzystający z faktu swego zatrudnienia w mediach, wykorzystują posiadane przez media publiczne narzędzia. Czy to w skutek własnych radykalnych poglądów, czy w celu przypodobania się ugrupowaniom dzierżącym władzę, dążą do forsowania tych lub innych poglądów z uszczerbkiem dla obiektywizmu. Niestety, w przestrzeni postradzieckiej w większości krajów, zwłaszcza w państwach z reżimem autorytarnym, w mediach publicznych propaganda bezwzględnie dominuje nad rzetelną informacją. Wobec takiego stanu rzeczy, głos nielicznych polskich mediów w krajach wschodnich praktycznie nie jest zauważalny.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała: dr Renata Runiewicz-Jasińska

 

Share Button

Polscy przedsiębiorcy chcą legalizacji pobytu pracowników z Ukrainy

Share Button
Fot. pixabay.com
Fot. pixabay.com

Związek Przesiębiorców i Pracodawców Prywatnych Lewiatan stwierdził w swoim raporcie, że polskie władze powinny nadań prawo legalnego i stałego pobytu liczącej ok. 1 milion ludzi grupie imigarntów zarobkowych, wśród których największą grupę stanowią Ukraińcy.

Według opinii ZPP, wobec problemów demograficznych do 2050 roku Polska będzie musiała przyjąć ok. 5 milionów imigrantów zarobkowych. W ocenie ekspertów najlepiej, by byli to właśnie przybysze z Ukrainy, Białorusi czy Wietnamu. W przypadku imigrantów zza wschodniej granicy sytuacja jest tym lepsza, że nie ma potrzeby przeznaczania środków na adaptację do naszej kultury czy naukę języka.

„Porównując sytuację w zachodniej Europie, gdzie 60% imigrantów żyje z pomocy socjalnej państwa, imigracja z Ukrainy to po prostu marzenie” – powiedział prezes ZPP, Cezary Kaźmierczak.

Obecnie w Polsce mieszka ok. 1 miliona obywateli Ukrainy, z czego ok. 270 tys. może przebywać w Polsce nielegalnie. Pozytywnie do propozycji uregulowania statusu imigrantów z Ukrainy odnosi się 52% ankietowanych.

Na podstawie: zpp.net.pl

Share Button

Polska przykładem dla Ukrainy?

Share Button

wenerski

„Jeszcze długa droga przed Ukrainą by współpraca pomiędzy administracją publiczną, organizacjami pozarządowymi czy aktywnymi obywatelami w ogóle, była wdrażana chociażby na takim poziomie jak w Polsce. A przypomnijmy, że i my nie jesteśmy w tym mistrzami świata” – mówi w wywiadzie dla Polukr.net Łukasz Wenerski analityk i koordynator w Programie Europejskim Instytutu Spraw Publicznych.

Jak Pan ocenia wzajemne postrzeganie się społeczeństw: polsko-ukraińskiego, czyli jak nas postrzegają nasi wschodni sąsiedzi i odwrotnie jak my odbieramy swoich wschodnich sąsiadów?

Badania sondażowe przeprowadzane zarówno w Polsce, jak i Ukrainie pokazują, że generalnie społeczeństwa mają o sobie dobre zdanie. Jedno z ostatnich badań, które odbyło się na Ukrainie pokazuje nawet, że Polacy są najbardziej lubianym narodem wśród Ukraińców. To wspaniały sygnał i powinno się go wykorzystać – jest gleba na której te dobrosąsiedzkie relacje można rozwijać i ulepszać. Ukraińcy szanują Polaków za to co udało się nam osiągnąć przez ostatnie 25 lat demokratyzacji oraz okazują wdzięczność za wsparcie podczas Euromajdanu i wspieranie ich w późniejszym konflikcie na Donbasie. Wielu Polaków z uznaniem odnosi się natomiast do patriotycznej postawy Ukraińców i ich gotowości do poświęceń dla dobra swojego kraju.

Trzeba jednocześnie pamiętać, że negatywne emocje dotyczące wzajemnych relacji też są obecne. Z polskiej strony dotyczą one kwestii historycznych – tragedii wołyńskiej. Część ludzi oczekuje od Ukraińców natychmiastowego i całkowitego zerwania z dziedzictwem UPA i Stepana Bandery. To może z polskiego punktu widzenia wydawać się nawet logiczne, natomiast obiektywnie patrząc nie jest możliwe. To dziedzictwo jest bowiem dla części Ukraińców jednym z budulców współczesnej państwowości ukraińskiej. Tyle, że powinniśmy pamiętać o tym, że UPA, Bandera są tutaj wyrazicielami niechęci do dziedzictwa radzieckiego, a nie Polski. Zresztą wewnątrz samej Ukrainy stosunek do tego rozdziału w historii narodu to również kwestia sporna.

Sytuacje niechęci wobec Ukraińców oparte na historycznej argumentacji są widoczne chociażby w mediach społecznościowych i na różnych forach internetowych i z pewnością grupy tak myślącej nie należy lekceważyć. Ta grupa wymaga szczególnie dużo atencji i również ją trzeba jakoś włączać w dialog polsko-ukraiński.

Proces demokratyzacji Ukrainy jest na początku czy już w połowie czy na końcu swej drogi i dlaczego?

Stopień zmian na Ukrainie jest dopiero na początku drogi, co więcej te zmiany przebiegają  powoli i nie dziwi mnie fakt, że wielu przedstawicieli ukraińskiego społeczeństwa obywatelskiego zaczyna się niecierpliwić. Na chwilę obecną  można raczej mówić o istnieniu pojedynczych wysepek pozytywnych zmian. Zamiast milicji pojawiła się policja, to trzeba zapisać na plus ukraińskiej władzy. Opornie wdrażana jest reforma samorządowa, ale coś w tej materii się dzieje. Powstają nowe instytucje, które mają zająć się korupcją. Czy zaczną naprawdę działać, czy pozostaną tylko na papierze, tego jeszcze nie wiemy. Problemowym jest oczywiście konflikty wewnątrz elity rządzącej – sytuacja staje się co raz bardziej napięta, czego doskonałym przykładem jest spór na linii Jaceniuk/Awakow – Saakashvili.

Zupełnie nieźle radzi sobie natomiast ukraińskie społeczeństwo obywatelskie. Tam gdzie rozpycha się ono łokciami i walczy o swoje zmiany następują szybciej. Same organizacje ukraińskiej widzą też, że nadszedł czas by więcej zaangażować się w pracę obywatelską na południu, a przede wszystkim na wschodzie Ukrainy.

Czy Polska może być przykładem państwa demokratycznego prawa dla państwa ukraińskiego i dlaczego?

Myślę, że jeszcze niedawno powiedzielibyśmy, że oczywiście tak. Natomiast obecne zawirowania w Polsce, które toczą się wokół Trybunału Konstytucyjnego czy mediów mogą trochę nadszarpnąć nasz wizerunek u Ukraińców. Bez względu na to jak my Polacy oceniamy to co się teraz w Polsce dzieje, obraz który dociera do naszych partnerów wprowadza sporo zamieszania.

Standardy współpracy administracji publicznej na Ukrainie z organizacjami pozarządowymi w jakim są stanie Państwa zdaniem i czy my możemy być dla nich przykładem takiej współpracy i w jakich dziedzinach?

Jeszcze długa droga przed Ukrainą by współpraca pomiędzy administracją publiczną, organizacjami pozarządowymi czy aktywnymi obywatelami w ogóle, była wdrażana chociażby na takim poziomie jak w Polsce. A przypomnijmy, że i my nie jesteśmy w tym mistrzami świata. Od lat uczymy się chociażby korzystać z mechanizmów partycypacji publicznej, których celem jest takie formowanie relacji pomiędzy władzą a aktywnymi obywatelami, by ci drudzy uzyskiwali realny wpływ na decyzje podejmowane przez samorząd. Jak pokazują m.in. badania w które angażuje się Instytut Spraw Publicznych takie zmiany są bardzo trudne – z jednej strony urzędy na chcą się  dzielić władzą w podejmowaniu jakichkolwiek decyzji z obywatelami, z drugiej strony obywatele bardzo często pozostają pasywni. Tym niemniej teraz jest bardzo dobry czas by te zmiany zacząć wprowadzać na Ukrainie. Przemawiają za tym przynajmniej dwie kwestie. Po pierwsze decentralizacja – więcej władzy i więcej środków finansowych do dyspozycji administracji lokalnej – NGO i aktywiści zyskują realnych partnerów do rozmowy. Znika argument, że o wszystkich decyduje Kijów. Po drugie – powolna zmiana zachodząca wewnątrz administracji lokalnej. Po wyborach samorządowych pojawiło się w administracji trochę osób, które wywodzą się ze środowiska pozarządowego i to właśnie te osoby mogą być inicjatorami współpracy na linii aktywiści – samorządy.

Pojęcie korupcji na Ukrainie jak można ją określić ocenić jej stan; czy możemy służyć radą w tym wypadku?

Z moich rozmów ze znajomymi Ukraińcami wynika, że problem ten ciągle istnieje i niezwykle ciężko będzie go pokonać. Często przedstawiciele ukraińskiej władzy (ci, którzy chcą realnych zmian) stoją przed naprawdę trudnymi decyzjami – oskarżenia, które padają wobec sądów czy prokuratury, wywołują czasem wrażenie, że najlepiej byłoby tam wymienić wszystkich lub prawie wszystkich pracowników. To chyba jednak nie jest najlepsza droga – wyobraźmy sobie masowe protesty tych, którzy tę pracę stracą. To może wywołać poważne konsekwencje, łącznie z paraliżem państwa i anty-majdanem. Natomiast głębokie zmiany są nie do uniknięcia – nie wiemy czy ukraińskiej władzy uda się znaleźć złoty środek.

Jak reaguje na migrację ludności rząd Ukraiński a jak nasze państwo jest przygotowane do przyjęcia migrantów zarobkowych z Ukrainy a jak jesteśmy przygotowani na przyjęcie  uchodźców z Ukrainy?

Dane pokazują, że w 2015 r. pół miliona Ukraińców otrzymało wizy zezwalające na pobyt w Polsce, a 65 tys. karty stałego pobytu. Ukraińcy w  Polsce pracują, studiują i wygląda na to, że doskonale odnajdują się w polskiej rzeczywistości. Płacą w Polsce podatki i niejako wypełniają lukę na polskim rynku pracy, która pojawiła się po 2004 r. gdy wielu Polaków zdecydowało się na emigrację zarobkową chociażby do Wielkiej Brytanii.

Inaczej wygląda kwestia z uchodźcami z Ukrainy. O azyl wystąpiło w Polsce w ciągu ostatnich dwóch lat ponad 4 tys. Ukraińców, motywując do niebezpieczeństwem grożącym im na Ukrainie. Natomiast ostatecznie tylko dwóm osobom przyznano taki status. Ciężko komentować polskie decyzje w tym przypadku – najwidoczniej uznano, że występowanie o azyl było bezpodstawne.

Co do postawy ukraińskiego rządu wobec migracji – zapewne podejście jest ambiwalentne. Z jednej strony oczywiście zmniejsza to konkurencję na rynku pracy i ogranicza poziom bezrobocia w tak trudny dla gospodarki ukraińskiej momencie, z drugiej jednak problemem jest to, że z kraju wyjeżdża wielu wykwalifikowanych pracowników. Ich kompetencje z pewnością przydałyby się w odbudowie tejże gospodarki. No i emigracja pogarsza i tak już fatalną sytuację demograficzną Ukrainy.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała: dr Renata Runiewicz-Jasińska

Łukasz Wenerski analityk i koordynator projektów w Programie Europejskim Instytutu Spraw Publicznych oraz członek Komitetu Sterującego Forum Społeczeństwa Obywatelskiego UE-Rosja. Uczestnik (2014 r.) oraz prelegent (2015 r.) szkoły europejskich młodych liderów Fundacji Bertelsmanna. Specjalizuje się w polityce wschodniej Unii Europejskiej, ze szczególnym uwzględnieniem Ukrainy i Rosji. Jest autorem kilkunastu raportów i ekspertyz, a także współautorem dwóch książek: Unia energetyczna z perspektywy Francji, Niemiec, Polski i Wielkiej Brytanii, Instytut Spraw Publicznych, Warszawa 2015 oraz Polska i Niemcy w oczach Rosjan, Instytut Spraw Publicznych, Warszawa 2012.

 

Share Button

Obchody 98 rocznicy bitwy pod Krutami

Share Button

kruty29 stycznia na Ukrainie obchodzona jest rocznica bitwy pod Krutami, która miała miejsce 29 stycznia 1918 roku.

„Silne państwo nie może istnieć bez silnej armii – dobrze przyswoiliśmy sobie tą lekcję. Armia bedzię naszym priorytetem, nie będzie już więcej żadnych pacyfistycznych iluzji” – powiedział prezydent Ukrainy Petro Porosznenko podczas wystąpienia z okazji obchodzonej rocznicy w liceum wojskowym im. Iwana Bohuna.

Uroczystości upamiętniające bitwę odbyły się także na miejscu walk.

Miejscowość Kruty położona jest 130 km na północny-wschód od Kijowa. W 1918 roku 300 kursantów szkoły wojskowej, studentów i uczniów oraz żołnierzy armii Ukraińskiej Repuliki Ludowej stawiło opór 5-tysięcznej armii bolszewickiej, prowadzącej natarcie na Kijów. Wszyscy obrońcy zginęli w walce lub zostali zamordowani.

Oficjalnie Dzień Pamięci Bohaterów Krut ustanowił Wiktor Juszczenko w 2007 roku.

Na podstawie: ukrinform.ua, president.gov.ua,

Share Button

Waszczykowski: wsparcie suwerenności Ukrainy leży w interesie narodowym Polski

Share Button
Fot. pl.wikipedia.org
Fot. pl.wikipedia.org

Podczas wystąpienia w Sejmie, dotyczącego priorytetów polskiego polityki zagranicznej w 2016 roku, szef polskiego MSZ Witold Waszczykowski stwierdził, że wspieranie suwerenności i integralności terytorialnej Ukrainy jest w narodowym interesie Polski.

„Demokratyczne i stabilne państwo ukraińskie jest ważnym elementem bezpieczeństwo i porządku w Europie, która powstała po demokratycznych przemianach z lat 1989-1991” – powiedział Waszczykowski. Dodał, że Polska będzie wspierać reformy na Ukrainie.

Szef polskiego MSZ zwrócił również uwagę, że Polska będzie oczekiwać „rozrachunku z trudnymi kwestiami historycznymi”.

Na podstawie: ukrinform.ua, msz.gov.pl,

Share Button

Ukraińscy „uchodźcy” w Polsce – „pole minowe” dla ukraińskiej dyplomacji

Share Button
Fot. polukr.net
Fot. polukr.net

W zeszłym tygodniu ambasador Ukrainy w Polsce Andrij Deszczyca wystąpił ze sprostowaniem dotyczącym wypowiedzi polskiej premier Beaty Szydło podczas debaty w Parlamencie Europejskim w Brukseli, która wspomniała o blisko milionie rzekomych „uchodźców” z Ukrainy w Polsce. Deszczyca zabrał głos mimo tego, że rozumiał przyczyny, dla jakich polska premier użyła takiego, a nie innego sformułowania.

„Gdy mowa jest o imigrantach – to poważny problem. Polska przyjęła blisko milion uchodźców z Ukrainy, ludzi, którym nikt nie chciał pomóc. O tym także trzeba mówić”. Beata Szydło, Parlament Europejski, Bruksela, 19 stycznia 2016r.

„Premier mówiła o uchodźcach z Ukrainy, ale w Polsce nie ma uchodźców z Ukrainy. Są osoby, które przyjeżdżają i przebywają tutaj legalnie, pracują, uczą się, płacą podatki i przyczyniają się do rozwoju polskiej gospodarki. Oni nie są uchodźcami, nie otrzymali takiego statusu i w związku z tym nie otrzymują żadnej pomocy socjalnej”. Andrij Deszczyca w komentarzu dla PAP, 20 stycznia 2016r.

„W Polsce przebywa być może do miliona osób – ukraińskich pracowników, którzy przybyli tutaj i przebywają legalnie, którzy zajęli te miejsca pracy, które zwolniły się po tym, jak ponad milion Polaków wyjechało za granicę w poszukiwaniu lepszego zajęcia. Także dzięki nim polska gospodarka może się rozwijać. Z pewnością, Polakom jest na rękę opowiadać o tym, że są rzekomo problemy z uchodźcami z Ukrainy, w ten sposób bowiem wykorzystuje się fakt przebywania w Polsce ukraińskich pracowników jako argument w dyskusji z UE w sprawie przyjęcia uchodźców z Bliskiego Wschodu”. Andrij Deszczyca, komentarz dla agencji UKRINFORM, 20 stycznia 2016r.

Warto dodać, że o „uchodźcach” z Ukrainy w ciągu ostatniego tygodnia wspominał także wicepremier Mateusz Morawiecki podczas wywiadu dla telewizji Bloomberg w Davos. Nie jest tajemnicą, że rząd Beaty Szydło jak i poprzedni rząd Ewy Kopacz próbuje wykorzystać fakt przebywania w Polsce znacznej liczby imigrantów z Ukrainy jako argumentu przeciw zwiększeniu kwot przyjmowanych uchodźców z krajów Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu. W komentarzu dla UKRINFORM Andrij Deszczyca przyznał, że wie, dlaczego taką retoryką posługują się przedstawiciele polskiego rządu.

Niestety, komentarz Andrija Deszczycy dla PAP nabrał znacznego rozgłosu i to nie tylko w polskich, ale także w europejskich mediach, co mogło wpłynąć na osłabienie pozycji rządu Beaty Szydło w dyskusji co do podziału kwot uchodźców pomiędzy kraje UE. Trzeba pamiętać, że w Polsce nie do końca minęło jeszcze wrażenie, że ukraiński rząd i prezydent nie przywiązują zbyt wielkiej wagi do relacji z Polską. Takie opinie pojawiły się po rozmowie telefonicznej prezydentów Polski i Ukrainy w sierpniu 2015 roku: wówczas prezydent Ukrainy stwierdził, że zasadnym jest rozszerzenie formatu rozmów ws. uregulowania sytuacji w Donbasie, a gdy Andrzej Duda przekazał tę informację mediom, Poroszenko zaprzeczył (więcej na ten temat: http://www.polukr.net/blog/2015/10/polska-po-wyborach-a-kwestia-ukrainska/).

W mediach społecznościowych komentarz Deszczycy spotkał się z pozytywnym przyjęciem znacznej części imigrantów z Ukrainy w Polsce, która nie chce, by uważano ich za odbiorców pomocy socjalnej i aby częste używanie słowa „uchodźcy” spowodowało negatywne nastawienie polskiego społeczeństwa do nich samych. Pojawiły się jednak także głosy wskazujące, by nie prowokować niepotrzebnych sprzeczek z polskim rządem i przeceniać wyrażonego przez ambasadora przekonania o znaczeniu imigrantów z Ukrainy dla polskiej gospodarki.

Tak czy inaczej, sprostowanie ambasadora Ukrainy dotyczące wystąpienia polskiej premier mogło spotkać się z negatywną reakcją tej części polskiego społeczeństwa, która popiera stanowisko rządu i występuje przeciw przyjęciu uchodźców z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu (a jest to ponad 63% Polaków, jak wynika z badań przeprowadzonych przez CBOS), tym bardziej, że w Polsce wielu ludzi jest przekonanych, że wzrost liczby imigrantów zarobkowych z Ukrainy jest spowodowany trwającym konfliktem zbrojnym w Donbasie, a nie wzrostem popytu na siłę roboczą w Polsce. Do przyjmowania uchodźców z Ukrainy pozytywnie odnosi się 61% Polaków (co ciekawe są wśród nich ci, którzy występują przeciwko przyjmowaniu uchodźców w ogóle – jest tak dlatego, że nie uważają oni Ukraińców za typowych uchodźców i podobnie jak rząd traktują to pojęcie dość szeroko).

W polskim Ministerstwie Spraw Zagranicznych podjęto decyzję, by publicznie nie sprzeczać się z Andrijem Deszczycą. Jedyną uwagę pod jego adresem wygłosił zastępca szefa MSZ Konrad Szymański, który w rozmowie z dziennikarzem telewizji TVN24 stwierdził, że „ambasador ma ten przywilej, że może rzetelnie zbadać znaczenie każdego słowa”. Z kolei do wypowiedzi Beaty Szydło należy zastosować zasady „debaty parlamentarnej”, co pozwala jej na pewne uogólnienia, a nie stosowanie zasad „seminarium naukowego”.

O wiele gorszym dla ukraińskiej dyplomacji jest fakt, że komentarz Andrija Deszczycy został wykorzystany przez polskie media o profilu opozycyjnym do ataków na polski rząd. Od razu po wizycie Beaty Szydło w Brukseli, dziennikarze „Gazety Wyborczej” przygotowali kilka artykułów, w których szczegółowo wypunktowali wystąpienie polskiej premier w Brukseli, próbując sprawić wrażenie, że nie raz pojawiły się w nim przekłamania. Jeden z tych artykułów poświęcony był właśnie słowom o milionie uchodźców z Ukrainy w Polsce i odnosił się m.in. do oficjalnych danych o liczbie osób, jakie otrzymały ten status. Można stwierdzić, że gdyby „GW” nie szukała pretekstu, by obwinić premier Beatę Szydło o kłamstwo, słowa o „uchodźcach” z Ukrainy nikogo by nie interesowały. Stało się jednak inaczej i komentarz ukraińskiego ambasadora dla PAP został wykorzystany między innymi w publikacjach „Gazety Wyborczej”, a nazwisko ambasadora pojawiło się m.in. w kontekście tytułu o „kłamstwie premier Szydło”. Tym samym ambasador Ukrainy stał się mimowolnie uczestnikiem wewnętrznej gry politycznej w Polsce, co nijak ma się do statusu dyplomaty.

Próby wciągania dyplomatów innych (zwłaszcza zachodnich) państw w wewnętrzną walkę polityczną na Ukrainie trwają od dawna, ale opisywany przypadek jest pierwszym, w którym w innym kraju w spory polityczne wciągnięto ukraińskiego dyplomatę. W takich wypadkach dyplomaci powinni zachowywać szczególną ostrożność i brać pod uwagę konsekwencje swoich słów, aby nie szkodzić relacjom z krajami pobytu, zwłaszcza, że w Polsce nie ma żadnych oznak zbliżających się wcześniejszych wyborów.

Dmytro Borysow

Share Button

Raport: Rekomendacje dla rządu RP w relacjach z Ukrainą

Share Button

Nie byłoby przesadą stwierdzenie, że aktualne relacje polsko-ukraińskie należą do najlepszych w historii stosunków bilateralnych obu państw. Polska i Ukraina są dzisiaj suwerennymi i niezależnymi państwami – jest to warte podkreślenia choćby dlatego, że w historii obu krajów taki stan niekoniecznie był normą, a w niektórych okresach czasu wręcz należał do sytuacji wyjątkowych. Oba państwa łączy nie tylko deklaratywna, ale również realna wspólnota interesów oraz szereg wzajemnych współzależności, które można by wyrazić w parafrazie znanego zarówno nad Wisłą, jak i nad Dnieprem, stwierdzenia marszałka Józefa Piłsudskiego, które padło w czasie spotkania z jednym z ojców ukraińskiej niezależności, Semenem Petlurą: „nie ma wolnej Polski bez wolnej Ukrainy – i odwrotnie”.

Dobre stosunki polityczne ostatniego ćwierćwiecza, zarówno pomiędzy głowami państw jak i rządami obu krajów, stały się normą i dobrym zwyczajem, w zasadzie niezależnie od zmian politycznych, często mających (w przypadku Ukrainy) dramatyczny przebieg. Jednak w wielu innych niż polityka dziedzinach należałoby poszukiwać rozwinięcia już istniejących lub znalezienia dodatkowych możliwości współpracy.

Dotyczy to w pierwszej kolejności relacji gospodarczych, które wymagają szczególnej uwagi (zwłaszcza kooperacji w sferze energetyki, kluczowej dla bezpieczeństwa obu państw), jak również współpracy w sferze wojskowej czy kulturalnej, gdzie istniejące inicjatywy mogłyby zostać rozwinięte. Nie można ponadto lekceważyć cały czas istniejących kwestii spornych, takich jak odmienny punkt widzenia na wiele wydarzeń ze wspólnej, często trudnej i tragicznej historii obu narodów – ich zlekceważenie dzisiaj może obrócić się przeciwko Polakom i Ukraińcom w przyszłości, zwłaszcza, że przestrzeń informacyjna jest aktualnie takim samym polem konfliktów, jak każda inna sfera ludzkiej działalności.

Mając na uwadze powyższe wyzwania, Fundacja Centrum Badań Polska-Ukraina, wraz z grupą wiodących ekspertów, przygotowała zestaw rekomendacji i komentarzy dotyczących poszczególnych sfer aktualnych relacji polsko-ukraińskich. Mamy nadzieję, że pozwolą one na zoptymalizowanie priorytetów współpracy obu państw oraz zwrócenie uwagi na istotne, lecz do tej pory mniej dostrzegane kwestie i problemy.

Dariusz Materniak
Prezes Fundacji Centrum Badań Polska-Ukraina

Rekomendacje Fundacji Centrum Badań Polska-Ukraina dla rządu Rzeczypospolitej Polskiej w relacjach z Ukrainą

Recommendations to the Government of the Republic of Poland on its relations with Ukraine prepared by the Poland-Ukraine Research Centre Foundation

Share Button

Ukraina produkuje własne samoloty bezzałogowe

Share Button
Fot. defense-ua.com
Fot. defense-ua.com

Kijów, 26 stycznia, UNN. Sekretarz RNBO Ołeksandr Turczynow podczas ceremonii przekazania samolotów bezzałogowych Siłom Zbrojnym Ukrainy zapowiedział zwiększenie produkcji maszyn tego typu.

„Nasze samoloty są trzy razy tańsze w produkcji niż ich zachodnie odpowiedniki” – powiedział Turczynow. Zapowiedział także stworzenie konsorcjum złożonego z przedstawicieli UKROBRONOPROMu i Politechniki w Kijowie, które ma zająć się projektowaniem nowych BSL.

Ukraińskie firmy pracują aktualnie nad samolotami bezzałogowymi kilku różnych typów, w tym nad wersjami przeznaczonymi do zadań ofensywnych.

Na podstawie: unn.com.ua

 

Share Button