Rosja nie przestaje żonglować terminologią związaną z misją pokojową na Donbasie. Reżim Putina próbuje wyjść z narożnika: USA chcą wprowadzić radykalne sankcje, UE nie ma zamiaru się rozpaść pod naciskiem skrajnie prawicowych prorosyjskich radykałów, a na okupowanym Donbasie trwa degradacja „surkowskich” technologii i marzeń. W Syrii zaś widać fiasko „wielkiego zwycięstwa”, a sytuacja gospodarcza Rosji nie poprawia się.
Do kolejnych „wyborów” Putin idzie zupełnie jak bohater opowieści „Król jest nagi”. Rzekome „siły pokojowe”, które miałyby pojawić się na Donbasie będą odgrywały w tym teatrze szczególną rolę.
Celem tym wszystkich manewrów jest niedopuszczenie do realnego rozpoczęcia procesu wprowadzania sił pokojowych na Donbas.
Warto przypomnieć, że sama propozycja Putina dotycząca wprowadzenia sił pokojowych na Donbas była od początku realizowana jak typowa operacja KGB, podjęta dla niwelowania inicjatyw wysuwanych przez stronę ukraińską. Na początku września 2017 roku podczas rozmowy z dziennikarzami w czasie konferencji prasowej w Chinach przy okazji szczytu BRICS Putin nieoczekiwanie wspomniał, że jest zwolennikiem wprowadzenia sił pokojowych na Donbas, ale jako ochrony dla misji OBWE, tylko na linii rozgraniczenia, ustalonej na bazie porozumień z Mińska – i tylko pod warunkiem ustaleń pomiędzy Kijowem a DNR/LNR. Tym samym zaproponował udawaną „misję pokojową”, na udawanych warunkach i za cenę de facto legalizacji separatystycznych republik. I chociaż na Ukrainie inicjatywą tą kategorycznie odrzucono, to cel tej operacji informacyjnej został osiągnięty: światowe media i politycy podchwycili rzekomą inicjatywę Putina jako „pozytywny sygnał” i zaczęli ją omawiać. Między innymi dlatego fiaskiem zakończyła się prezentacja przez Ukrainę idei powołania konstruktywnej, rzetelnej i odpowiednio przygotowej propozycji wprowadzenia sił pokojowych na Donbas.
Tymczasem historia stworzona na Kremlu zaczęła żyć własnym życiem. Retoryka zmieniła się: od kategorycznej odmowy „gry na warunkach Kijowa” do oświadczeń o „pragnieniu ustanowienia pokoju w bratnim kraju”. Rosyjscy dyplomaci próbowali przeforsować włączenie do tej misji sił zbrojnych krajów Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ODKB), w tym Białorusi jako głównego „donora bezpieczeństwa”, tak, by zarówno na Ukrainie jak i na Zachodzie uwierzono, że siły zbrojne państw ODKB to nie sił zbrojne Rosji.
Ale cel tych wszystkich manewrów wokół misji pokojowej widać od razu: chodzi o to, by nie pozwolić na rozpoczęcie realnego procesu wprowadzenia jednostek ONZ na Donbas, zabezpieczyć „zamrożenie” konfliktu na Donbasie i zapewnić uznanie separatystycznych republik za stronę konfliktu w ramach toczących się rozmów, jak również mieć możliwości wpływania na ukraińską Konstytucję dla uznania „specjalnego statusu” DNR/LNR, przeprowadzenia wyborów bez kontroli strony ukraińskiej pod nadzorem rosyjskich wojskowych, a potem dopiero umożliwić wycofanie rosyjskich wojsk z Ukrainy. Stanowisko strony rosyjskiej wobec funkcjonowania jej przedstawicieli w ramach Wspólnego Centrum Kontroli i Koordynacji pokazało, że Rosja nie ma żadnych zamiarów co do rozwiązania konfliktu. Tylko szantaż, kłamstwa i prowokacje dla realizacji własnych interesów.
Business as usual?
Niestety, nasi zachodni partnerzy z różnych przyczyn (przede wszystkim, biznesowych) godzą się grać w putinowskie kombinacje. Pragnienie zakończenia konfliktu pomiędzy Rosją a Ukrainą za wszelką cenę (w tym za cenę interesów Ukrainy) i powrotu do korzystnego biznesu z Moskwą pozostaje głównym motywem, który kieruje działaniami polityków z krajów europejskich. Także teraz, gdy retorykę pokojową podjął minister spraw zagranicznych Niemiec, Sigmar Gabriel, niedawno przebywający z wizytą na Ukrainie. 3 stycznia oświadczył, że ma nadzieję na szybkie zakończenie konfliktu na Ukrainie, uzgodnienie mandatu misji pokojowej ONZ na Donbasie do wyborów w Rosji.
„Chciałbym, aby kwestia stabilnego zawieszenia broni była niezależną od wyborów w Rosji i mam nadzieję, że uda nam sie podejść do sprawy realistycznie i uzgodnić mandat misji ONZ na Donbasie przed tymi wyborami” – powiedział niemiecki minister na konferencji prasowej w Kijowie. I chociaż szef niemieckiego MSZ sprecyzował, że jego zdaniem mandat misji ONZ powinien obejmować cały Donbas, a nie tylko linię rozgraniczenia, nie wyjaśnił, dlaczego Ukraina powinna śpieszyć się z ustalaniem mandatu misji do wyborów w Rosji. Od razu ogłosił także czas, w jakim będzie omawiana kwestia kontyngentu – 16-18 lutego 2018 roku, na 54. Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium, gdzie ma odbyć się spotkanie ministrów spraw zagranicznych formatu normandzkiego.
Mimo tego są wielkie wątpliwości co do tego, że na konferencji w Monachium, a także przed wyborami Rosja zgodzi się na zmianę swojego stanowiska: uzna się za stronę konfliktu na Ukrainie, weźmie odpowiedzialność za okupowanego terytoria i rozpocząć realne działania na rzecz uregulowania konfliktu – a więc rozpocznie wycofanie swoich wojsk i przekaże Ukrainie kontrolę nad granicą państwową. W przeciwnym wypadku kolejne rundy rozmów będą jedynie sceną dla odgrywania nowych scen starego przedstawienia Putina o niby-misji pokojowej.
To, jakie kwestie będą promowane przez Rosję w najbliższym czasie można częściowo stwierdzić obserwując ruchy Kremla na Donbasie. Widać, że rosyjskie wojska zaczęły w ciągu ostatniego pół roku przenosić wybrane odcinki ukraińsko-rosyjskiej granicy wgłąb okupowanego terytorium, faktycznie zmieniając konfigurację granicy państwowej. Tych działań nie da się wyjaśnić jedynie pracami inżynieryjnymi i poprawą położenia taktycznego wojsk okupacyjnych. Linia graniczna przenosi się zgodnie z przyszłymi planami Kremla na szczeblu strategicznym, w tym w ramach „planów pokojowych”.
Równocześnie, na obszarze Donbasu po zmianach władz w LNR, rosyjska FSB kontynuuje działania mające na celu zwiększenie wpływu na działalność okupacyjnych administracji, zmieniając byłych kuratorów z GRU. Przedstawiciele FSB zaczęli pojawiać się nawet w jednostkach wojskowych sił okupacyjnych szczebla batalionu czy kompanii, co świadczy o planach ustanowienia totalnej kontroli FSB na tym terenie. Ogólnie rzecz biorąc, stronnictwo Pasicznika, pozostające pod wpływem FSB dokonuje czystki w starych kadrach z czasów Płotnickiego i przygotowuje Ługańską Republikę Ludową do radykalnych zmian, finału których nie znają ani sam Pasicznik, ani funkcjonariusze FSB, którzy działają na okupowanych terytoriach.
Te zmiany wpisują się w strategię działania Putina wobec Donbasu: za wszelką cenę zmusić Ukrainę do działania według rosyjskiego algorytmu realizacji porozumień z Mińska, uniknąć odpowiedzialności za agresję, okupację i zrujnowanie Donbasu, zabicie tysięcy ludzi – i przerzucenie tego ciężaru na Ukrainę, by na koniec wprowadzić na jej terytorium swego rodzaju „nowotwór” w postaci kontrolowanych przez Kreml obszarów okupowanych. Teraz, biorąc pod uwagę krytyczną sytuację dla Putina (zwłaszcza wobec groźby rozszerzenia amerykańskich sankcji i pogorszenia sytuacji ekonomicznej) Kreml może zaproponować Zachodowi nowy wariant „uregulowania kryzysu ukraińskiego”, w rezultacie czego Rosja uniknie sankcji i otrzyma możliwość pozbycia się już istniejących ograniczeń, a Zachód będzie miał szansę do powrotu do robienia interesów z Moskwą.
Nowa wariacja na ten temat może wyglądać tak: Moskwa godzi się na pełną misje ONZ na okupowanych terytoriach, jednak nie od razu, a etapami – początkowo na terytorium LNR i z „nową granicą”, którą obecnie tworzą Rosjanie. Równocześnie, w DNR siły pokojowe ONZ zostaną dopuszczone jedynie do linii rozgraniczenia oraz do wybranych obiektów dla ochrony przedstawicieli OBWE. Jako kompromisu ze strony ukraińskiej Rosja będzie oczekiwać bezpośrednich rozmów z przedstawicielami separatystycznych republik. Co więcej, Rosja może zaproponować wpuszczenie na terytorium Donbasu kontyngentu ODKB (albo jednego z krajów – np. Białorusi). W rezultacie, Ługańska Republika Ludowa – stanie się modelem dla realizacji porozumień z Mińska, przy czym w myśl scenariusza maksymalnego zbliżenia do rosyjskiego podejścia (a więc z wniesieniem zmian do Konstytucji Ukrainy i wprowadzaniem w jej polityczne życie separatystów na warunkach rosyjskich). Z kolei DNR pozostanie strefą „zamrożonego konfliktu” pod kontrolą rosyjską, gdzie proces uregulowania będzie odłożony na czas nieokreślony.
Sztuczki dla przeżycia
Podsumowując, Kreml ma otrzyma szansę wyjścia z martwego punktu, w jakim może znaleźć się w najbliższym czasie. Putin przed wyborami ogłosi, że „buduje pokój” – że stworzył warunki dla zakończenia wojny w sąsiedniej Ukrainie, odzyska zaufanie elektoratu i swojego otoczenia. USA i Zachód będą zmuszeni rozpocząć procedurę skasowania sankcji i pójść na inne, strategiczne ustępstwa – głównym będzie uznanie, że Rosja nie jest zaangażowana w agresję przeciwko Ukrainie, a sprawa Krymu jest zamknięta.
Czy Ukraina i Zachód mogą nie dopuścić do kolejnych „sztuczek” Putina? Można z pewnością powiedzieć, że piłka jest teraz po stronie Ukrainy. Jeśli w styczniu Rada Najwyższa uchwali ustawę „O założeniach polityki państwowej dla zabezpieczenia suwerenności Ukrainy nad tymczasowo okupowanymi terytoriami obwodu donieckiego i ługańskiego”, sytuacja wokół rosyjsko-ukraińskiego konfliktu znacząco się zmieni. Jeśli Ukraina sama przed sobą uzna, że Rosja jest agresorem i okupantem, a terytoria na Donbasie są okupowane tymczasowo – większość działań Kremla straci sens.
Główny dylemat następnych dwóch miesięcy będzie sprowadzać się do tego, czy Kijów wytrzyma nacisk Moskwy i nie mniejszy nacisk Zachodu (bo dla naszych zachodnich partnerów ta ustawa jest większym ryzykiem niż pozytywnym wariantem rozwoju sytuacji). Od tego, jak kwestia ta zostanie rozwiązana, będzie zależeć rozwój sytuacji na Donbasie i nie tylko.
Mychajło Samus
Źródło: cacds.org.ua, defence-ua.com,