czwartek, 16 styczeń, 2025
pluken
Home / Komentarze i opinie / Bezpieczeństwo / Kierunek wschód?
Fot. prezydent.pl
Fot. prezydent.pl

Kierunek wschód?

Share Button

Wizyta prezydenta USA Donalda Trumpa w Warszawie jest niewątpliwie ważnym wydarzeniem. Jednak wielu polskich polityków i komentatorów najprawdopodobniej przecenia jej znaczenie zarówno dla Polski jak i dla państw tzw. Trójmorza.

Trójmorze na mapie świata

Inicjatywa współpracy dwunastu krajów Europy Środkowej, znana jako Trójmorze ma szansę stać się istotnym instrumentem współpracy regionalnej, być może nawet dość istotnym z punktu widzenia globalnych interesów krajów takich jak USA czy Chiny. I nie chodzi tu wyłącznie o geopolityczne znaczenie tego regionu, wynikające ze względów praktycznych, niekoniecznie zaś z czystej geopolityki (jak chciałoby to widzieć wielu miłośników klasycznej teorii Mackindera mówiącej o tym, że kto panuje nad Europą Środkową i Wschodnią czyli tzw. Heartlandem, ten panuje nad światem). Rzecz w tym, że w optyce Waszyngtonu czy Pekinu dużo łatwiej rozmawia się z grupą państw prezentujących wspólne stanowisko niż z pojedynczymi, do tego stosunkowo niewielkimi krajami. Z kolei Moskwa zdecydowanie wolałaby rozgrywać kraje regionu Europy Środkowej pojedynczo, co zresztą wiele razy się jej udawało w przeszłości – i jeśli nie będziemy tego świadomi, udać się może jeszcze nie raz. Sukcesy na tym polu widać zresztą już teraz – starczy spojrzeć na stan relacji polsko-litewskich czy polsko-ukraińskich.

Warunkiem sukcesu formy współpracy regionalnej jaką jest Trójmorze jest przede wszystkim wypracowanie wspólnego stanowiska w interesujących te kraje kwestiach. Słuszną jest więc inicjatywa regularnych spotkań na szczeblu szefów państw Trójmorza, zwłaszcza przy okazjach takich, jak wizyta prezydenta USA. Nie będą miały one jednak większego sensu, jeśli nie uda się skutecznie zidentyfikować wspólnych interesów wspomnianych krajów: politycznych, interesów w sferze bezpieczeństwa, ale przede wszystkim spraw gospodarczych.

W tym ostatnim aspekcie rysują się pozytywne perspektywy: współpracy w dziedzinie energetyki (także jeśli chodzi o budowanie niezależności energetycznej krajów regionu od Rosji poprzez rozwój możliwości importu amerykańskiego gazu skroplonego i jest reeksportu przez Polskę do innych państw regionu), rozwoju infrastruktury (jak choćby budowa trasy Via Carpathia czy innych inwestycji komunikacyjnych na osi północ-południe) czy współpracy biznesowej na różnych szczeblach. Kwestie polityczne to problem dużo bardziej skomplikowany: choćby wobec odmiennych stanowisk wobec współpracy z Rosją. Tutaj zasadnicze różnice widać nawet w ramach liczącej tylko cztery kraje Grupy Wyszehradzkiej. Wypracowanie wspólnych stanowisk nie będzie zatem sprawą prostą.

Istotnym czynnikiem jest również takie prowadzenie polityki przez liderów krajów Trójmorza, by nie prowadziła ona do konfliktowania się z krajami Europy Zachodniej i tymi państwami UE, które nie są częścią tej inicjatywy. Podstawowym założeniem powinna stać się zatem komplementarność, a nie konkurencyjność tej formuły współpracy. W przeciwnym wypadku należy liczyć się z działaniami kontrującymi politykę krajów Europy Środkowej na forum UE, co musiałoby spowodować wymierne straty polityczne, a być może także finansowe czy gospodarcze.

Wymiar bezpieczeństwa

Jedną z istotniejszych kwestii na które zwraca się uwagę w związku z wizytą prezydenta USA są kwestie bezpieczeństwa w wymiarze wojskowym. Fakt pojawienia się na wschodniej flance NATO (tj. w Polsce oraz na Litwie, Łotwie i w Estonii) żołnierzy z USA i innych krajów Paktu Północnoatlantyckiego, pełniących służbą w ramach batalionowych grup taktycznych jest czynnikiem o dość istotnym znaczeniu dla bezpieczeństwa regionu, choć nie należy go przeceniać. Obecność ta (czterech wspomnianych grup batalionowych i odbywającej rotacyjne ćwiczenia brygady) jest w istocie symboliczną i mają tego świadomość decydenci zarówno w Waszyngtonie jak i w Moskwie. Stąd też teza o rzekomym „przenoszeniu środka ciężkości w dziedzinie bezpieczeństwa” na wschód jest trudna do obronienia: kluczowym sojusznikiem USA w Europie i miejscem stałego stacjonowania głównych sił amerykańskich w Europie są Niemcy. Nic nie wskazuje też na to, by miały zajść tutaj jakiekolwiek istotniejsze zmiany. Również zwiększanie obecności wojskowej ponad obecny pułap jest mało realnym, choćby dlatego, że Rosja pozostaje dla Waszyngtonu nie tyle przeciwnikiem, co – mimo pewnych kontrowersji we wzajemnych relacjach – potencjalnym partnerem (choćby w działaniach zbrojnych przeciwko ISIS), wobec czego nie należy oczekiwać, by Donald Trump zdecydował się na działania, które mogłyby pogorszyć relacje z Władimirem Putinem.

Pragmatyczne podejście jest potrzebne także w tym obszarze. I nie chodzi tutaj jedynie o symboliczną obecność sił amerykańskich w Polsce i krajach bałtyckich. To również problem relacji bilateralnych w sferze bezpieczeństwa, zwłaszcza, jeśli mowa jest o współpracy zbrojeniowej. Polski sektor obronny powinien wyciągnąć wnioski z realizacji offsetu przy okazji zakupu myśliwców F-16. Zwłaszcza, że amerykańskie koncerny zbrojeniowe będą w najbliższych latach istotnymi graczami w kluczowych przetargach na uzbrojenie polskiej armii (m.in. dotyczących obrony antyrakietowej, śmigłowca wielozadaniowego i szturmowego) lub wiadomo, że będą takie kontrakty realizować (jak w wypadku programu „Homar”, gdzie wybrano oferenta amerykańskiego).

Trump i Trójmorze a Ukraina

Falę komentarzy – i to po raz kolejny – spowodował brak zaproszenia na spotkanie z prezydentem USA w ramach szczytu Trójmorza przedstawiciela Ukrainy. Wcześniej podobne wypowiedzi można było usłyszeć przy okazji spotkania przywódców krajów NATO z regionu Europy Środkowej i Wschodniej w Bukareszcie (początek listopada 2016 roku). Powyższe wynika albo z niezrozumienia tej formuły współpracy albo z wyraźnie złej woli komentujących.

Trójmorze jako grupa państw w ramach UE nie jest i nigdy nie było planowane jako forum współpracy z Ukrainą czy innymi krajami pozostającymi jak na razie poza NATO czy Unią Europejską. Dla tego rodzaju działań dedykowane są odrębne formaty spotkań, jak szczyty Partnerstwa Wschodniego czy NATO (dość wspomnieć, że praktycznie cały drugi dzień ostatniego szczytu Sojuszu Północnoatlantyckiego w Warszawie był przeznaczony na dyskusje na temat relacji z Ukrainą, Gruzją i omawiania kwestii związanych z bezpieczeństwem w tym regionie). Emocje, jakie pojawiają się w związku z tym po stronie ukraińskiej są więc nieuzasadnione, z kolei komentarze środowisk jawnie antyukraińskich i jednocześnie (co za przypadek) prorosyjskich w Polsce – zupełnie nietrafione i służące jedynie budowaniu fałszywego obrazu relacji polsko-ukraińskich.

Co bardzo istotne, a co wynika z oficjalnych i nieoficjalnych wypowiedzi przedstawicieli amerykańskiej dyplomacji, w interesie USA są dobre relacje pomiędzy Warszawą a Kijowem. Kwestia ta jest jedną z ważniejszych dla amerykańskiej administracji z punktu widzenia polityki realizowanej wobec naszego regionu i aktualnie – wobec kontrowersji wokół polityki historycznej oraz w związku z działalnością środowisk prorosyjskich w Polsce – także przedmiotem obaw strony amerykańskiej. Trudno spodziewać się, by kwestia ta była przedmiotem nacisków na Kijów lub Warszawę w celu szybszego uregulowania spornych kwestii – choć z drugiej strony taka sugestia, o ile pojawiłaby się, mogłaby mieć pozytywne skutki dla relacji polsko-ukraińskich.

Co dalej?

Głównym wyznacznikiem w relacjach nie tylko Polski, ale i Trójmorza jako grupy państw w relacjach ze światem zewnętrznym, w tym z głównymi graczami takimi jak USA, Rosja czy Chiny powinien być głęboko przemyślany pragmatyzm i uważna kalkulacja własnych korzyści w wymiarze strategicznym. Otwartym pozostaje pytanie, czy nasze elity polityczne są do tego zdolne. Trudno ocenić, czy np. premier Węgier będzie w stanie zmienić swoją politykę wobec Moskwy, albo jaka byłaby reakcja Warszawy w wypadku zdecydowanego sprzeciwu amerykańskiej dyplomacji wobec zaangażowania w Polski w projekt Nowego Jedwabnego Szlaku?

Co warte podkreślenia – na szczęście, wizyta i przemówienia amerykańskiego prezydenta nie zwierały akcentów, które mogłyby potencjalnie konfliktować naszą część Europy z krajami położonymi na zachód od Odry – głównie z Francją i Niemcami. Przeciwnie: przekaz był dość jasny i obliczony raczej na podkreślanie znaczenia jedności i współpracy. To ważny przekaz dla tych marginalnych sił politycznych (także w Polsce, choć również we Francji czy Niemczech), które chciałyby kolejnego „-exitu” ze struktur UE. Kolejne wydarzenia tego typu niewątpliwie osłabiły pozycję UE jako globalnego gracza względem Rosji czy Chin – a to nie leży w interesie USA, które w dłuższej perspektywie chciałyby widzieć w Brukseli silnego partnera, a nie kolejny problem do rozwiązania.

Dariusz Materniak

Share Button

Czytaj również

bankowa_adm.

Kim jest Pan Arestowicz?

6 października 2023 roku popularny polski portal internetowy Onet opublikował materiał pod intrygującym tytułem “Były …

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.