wtorek, 29 kwiecień, 2025
pluken
Home / Komentarze i opinie / Arbiter przejrzał na oczy. Dlaczego Kreml i bojownicy chcą przegonić OBWE z Donbasu?
Fot. polskieradio.pl
Fot. polskieradio.pl

Arbiter przejrzał na oczy. Dlaczego Kreml i bojownicy chcą przegonić OBWE z Donbasu?

Share Button

obwe_polskieradioNa tle zaostrzenia działań wojskowych w Donbasie szczególne zmartwienie zarówno społeczności międzynarodowej, jak i władz ukraińskich wywołały wydarzenia wokół Specjalnej Misji Monitorującej OBWE. W nocy z 9 na 10 sierpnia w Doniecku podpalono kilka pojazdów SMM. Wydarzenie to zostało poprzedzone akcjami protestacyjnymi, skierowanymi przeciw obecności misji na terytorium tzw. republik ludowych, których samozwańcze przywództwo nie ukrywa swojego negatywnego stosunku do inspektorów OBWE.

Jeszcze nie tak dawno wydawało się, że znacznie więcej podstaw do niezadowolenia z pracy OBWE w Donbasie miał Kijów. Ukraina nie jest jednak zainteresowana zakończeniem pracy misji, która rejestruje naruszenia porozumień z Mińska przez prorosyjskich separatystów. Rosja wręcz przeciwnie – byłaby szczęśliwa, gdyby międzynarodowi obserwatorzy całkiem opuścili strefę konfliktu.

Początek: Pieter Bruegel (starszy)

Specjalna Misja Monitorująca rozpoczęła swoją pracę w Donbasie 21 marca 2014r., na podstawie wniosku rządu Ukrainy skierowanego do OBWE, a następnie w wyniku konsensusu wszystkich 57 krajów członkowskich Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. Jak podano na stronie internetowej OBWE, zadaniem nieuzbrojonej misji cywilnej miała być „bezstronna i obiektywna obserwacja oraz raportowanie o sytuacji na Ukrainie, a także sprzyjanie dialogowi między wszystkimi stronami konfliktu”.

Pomimo zadeklarowanej bezstronności, przez długi okres czasu obserwatorzy wzbudzali irytację wśród ukraińskiego społeczeństwa, jako że nie dostrzegali naruszeń porozumień z Mińska w wykonaniu prorosyjskich separatystów. Sekcje humoru politycznego na ukraińskich stronach internetowych były przepełnione dowcipami o niezdolności misji do zaobserwowania tego, co oczywiste. Jako przykład można podać następujące, żartobliwe stwierdzenie: „w wyniku ostrzału Debalcewa misja OBWE nie może przedostać się do miasta, aby zarejestrować zawieszenie broni”. Koordynator inicjatywy „Wróć żywy”, Witalij Dejnega, ironizował: „obserwatorzy OBWE to ludzie ślepi i głusi, nic nie widzą. Żeby zarejestrować ostrzał ukraińskiego punktu kontrolnego, potrzeba by separatystów z gieorgijewską wstążką i na gieorgijewskim koniu, strzelających do Ukraińców”.

Po tragicznym wypadku w dniu 5 listopada 2014 r., kiedy to w wyniku ostrzału donieckiej szkoły nr 63 zginęła dwójka dzieci, a troje zostało rannych, oburzeni użytkownicy Twittera rozpoczęli kampanię #mercenaryosce („OBWE – najemnicy”). W raporcie Specjalnej Misji Monitorującej, opublikowanym 7 listopada, stwierdzono, że pociski nadleciały na szkolne podwórko z północnego zachodu, czyli od strony wsi Piski, kontrolowanej przez ukraińską armię. Tymczasem na opublikowanych przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych Ukrainy zdjęciach z miejsca zdarzenia wyraźnie widać, że ostrzał prowadzono ze wschodu, z kontrolowanej przez bojowników Makiejewki. Ukraiński Internet wybuchł gniewem dopisków i karykatur. Te najbardziej niewinne przedstawiały znaki drogowe, a na nich ciemne okulary i podpis „Uwaga! Ślepi obserwatorzy”, a także obraz Pietera Bruegela (starszego) „Ślepcy”, zatytułowany „Obserwatorzy OBWE monitorują obszar granicy rosyjsko-ukraińskiej”.

Oskarżenia o „krótkowzroczność” nie były najgorszym zarzutem w stronę SMM. Wojskowi ukraińskich batalionów ochotniczych, m.in. ochotniczego korpusu ukraińskiego Prawy Sektor, opowiadali dziennikarzom, że obserwatorzy OBWE przyjeżdżali często na miejsce zdarzenia tuż po zakończeniu ostrzału ukraińskich pozycji przez nielegalne grupy zbrojne, przez co można było odnieść wrażenie, że dokładnie wiedzieli oni kiedy dojdzie do przerwania ognia. Możliwe, że bojownicy mogli uzgadniać z nimi swoje działania. Co więcej, inspektorów SMM oskarżano, że zdradzają oni położenie ukraińskich wojsk. Podejrzewano o to przedstawicieli Rosji, która jako jeden z krajów członkowskich OBWE ma swój własny kontyngent w składzie Misji Monitorującej. Mimo, że rzecznicy OBWE zapewniali, iż obywateli rosyjskich jest ok. 7-8% wśród inspektorów odwiedzających owe gorące punkty, strona ukraińska uważała, że ta liczba jest o wiele wyższa.

Tego zdania byli zresztą nie tylko ukraińscy, ale także zagraniczni eksperci. Prezes amerykańskiej The Potomac Foundation, Phillip Karber, prezentując w maju 2015r. swój raport „Poza Mińsk II – perspektywy nowej rosyjskiej inwazji”, nazwał pracę misji obserwacyjnej OBWE na wschodzie Ukrainy nieefektywną, m.in. ze względu na to, że „zachodnich przedstawicieli jest w jej składzie o wiele mniej niż rosyjskich”. Ponadto, według danych Karbera, inspektorzy misji nawet gdyby chcieli, nie byli w stanie prowadzić pełnej obserwacji, ponieważ w całości lub częściowo byli pozbawieni dostępu do znacznych odcinków granicy rosyjsko-ukraińskiej, przez którą to odbywa się transfer rosyjskiego sprzętu wojskowego i żołnierzy do Donbasu. W sprawozdaniach misji często wspominano także, że separatyści zabraniali inspektorom dostępu do określonych obiektów.

Misja jednak potrzebna

Zamiast „sprzyjać dialogowi między stronami konfliktu”, Specjalna Misja Monitorująca OBWE od początku swojej działalności na wschodzie Ukrainy musiała udowadniać swoją bezstronność, a nawet potrzebę istnienia. Bezpośrednio nie może bowiem ona wpływać na sytuację w strefie działań wojskowych, podobnie jak samo OBWE. Zadaniem misji jest przede wszystkim informowanie społeczności międzynarodowej o przebiegu wydarzeń na terytorium konfliktu. Właśnie dlatego władza ukraińska, w przeciwieństwie do internetowych krytyków z tzw. „kanapowej sotni” [osoby, które rozprzestrzeniają w Internecie pogłoski o niekompetentnym dowództwie operacji antyterrorystycznej na wschodzie Ukrainy i podważają gotowość bojową ukraińskich jednostek wojskowych – przyp. tłumacza], zawsze podkreślała znaczenie obecności obserwatorów OBWE w strefie ATO.

„Musimy zrozumieć, że waga sprawozdań OBWE jest ogromna. Sprawozdanie OBWE na temat konkretnego wydarzenia lub okresu konfliktu to dokument, na podstawie którego ONZ, Unia Europejska, Stany Zjednoczone oraz inne organizacje międzynarodowe kreują swoją opinię i oceniają daną sytuację w Donbasie. W warunkach konfliktu militarnego organizacje międzynarodowe nie są skłonne ufać ani nam ani separatystom – potrzebują wniosków niezależnego arbitra, który znajduje się na miejscu wydarzeń” –  mówi w komentarzu dla Polukr.net Olga Leń, doradca szefa Donieckiej Obwodowej Wojskowo-Cywilnej Administracji Państwowej do spraw polityki informacyjnej.

„Nasze poprzednie zastrzeżenia do pracy misji OBWE w Donbasie bazowały przede wszystkim na fakcie, że misja nie wyjeżdżała na miejsce działań wojennych, monitorowała sytuację w niedostatecznym stopniu. Ich linia obrony chwiała się – inspektorzy OBWE przyznawali, że ​​czegoś nie zrozumieli, czegoś nie dopilnowali. (…). Teraz obraz się zmienił. Misja OBWE wzmocniła się – ma więcej samochodów do wyjazdu na miejsce wydarzeń, wystarczająco dużo bezzałogowych statków powietrznych, czego na przykład nie mieli dotychczas. Teraz więc naprawdę lepiej widzą całą sytuacje – przede wszystkim fizycznie. I na tym lepszym spojrzeniu budują swoje raporty i oceny” – przyznaje Olga.

Na podstawie tych sprawozdań kształtuje się opinia międzynarodowej społeczności. Jeśli te sprawozdania są zbieżne z ukraińską wersją wydarzeń – świat podejmuje decyzje na korzyść Ukrainy. Z tych samych powodów obecność misji w Donbasie jest niekorzystna dla przywództwa „DNR” i „LNR” oraz tych, którzy kierują nimi z Moskwy. Dopóki misja była „ślepawa”, chociażby za sprawą starań określonych jej przedstawicieli, przynosiła bojownikom pewne korzyści. Pretensje do pracy misji ze strony prorosyjskich separatystów, jeżeli nawet były, to raczej pozorne i aby zamydlić oczy. Od niedawna sytuacja kardynalnie się zmieniła. Ze strony ukraińskiej skarg wobec efektywności działań obserwatorów OBWE było znacznie mniej. Natomiast to separatyści „ludowych republik”, prawdopodobnie dzięki wsparciu swoich kuratorów z Kremla, postanowili zmusić misję do opuszczenia kontrolowanego przez nich terytorium.

Separatyści naciskają na OBWE

23 lipca w pobliżu donieckiego hotelu Park Inn, gdzie znajduje się baza SMM OBWE, odbył się protest z udziałem około 200 osób, na czele z tzw. „merem” Doniecka – Igorem Martynowem. Ludzie trzymali transparenty z hasłami skierowanymi do obserwatorów, takimi jak „nie milczeć”, następnie wymalowali słowo „pokój” na ok. 30 białych samochodach z logo OBWE. 6 sierpnia akcja powtórzona została z większym rozmachem – pikietujący nie tylko oskarżali SMM o „utajanie zbrodni Ukrainy”, ale zalali też ulice czerwoną farbą, która symbolizowała „krew dzieci Donbasu”.

W komentarzu dla separatystycznego kanału telewizyjnego „Opłot” przedstawiciel grupy inicjatorów protestu, Oksana Sniegiriowa, publicznie oświadczyła: protesty będą trwać dopóki przedstawiciele OBWE nie wyjadą. 9 sierpnia analogiczny protest odbył się w Ługańsku. Tak jednomyślny atak na Specjalną Misję Monitorującą zarówno w „DNR” jak i „LNR” może świadczyć, że za naciskiem na inspektorów OBWE na kontrolowanych przez separatystów terytoriach stoi jeden i ten sam koordynator – Rosja. Oczywiście nie warto całkowicie odrzucać „amatorskiej działalności” prorosyjskich bojowników, które czasami wymykają się spod kontroli moskiewskich kuratorów. To jasne jednak, że celem organizatorów takich akcji jest zmuszenie obserwatorów do opuszczenia strefy konfliktu – doniesienia OBWE wskazują przede wszystkim na zbrodnie prorosyjskich bojowników, a inspektorzy SMM stale notują naruszenia porozumień pokojowych z ich strony.

1 sierpnia misja OBWE po raz pierwszy upubliczniła stwierdzenie, że separatyści prowadzą ostrzał ukraińskich pozycji z dzielnic mieszkalnych Doniecka (chociaż w Internecie jeszcze rok temu można było znaleźć kilkadziesiąt filmów, które to przedstawiały, a nawet fragmenty programów telewizyjnych wyemitowanych w centralnych rosyjskich kanałach TV). Na tym olśnieniu SMM OBWE się nie skończyło. 7 sierpnia rzecznik misji Michael Bociurkiw poinformował, że od maja inspektorzy OBWE spotkali się z co najmniej czterema przypadkami, w których napotkane osoby przedstawiały się jako przedstawiciele Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej. Kolejny przykład: nocny atak bojowników pod Nowołaspą, w kierunku na Mariupol, kiedy to Siły Zbrojne Ukrainy dały odpór napastnikom i zajęły nowe pozycje. Nie biorąc pod uwagę faktu, że samochody OBWE były już wówczas spalone, misja wydała wyraźne oświadczenie: był to niesprowokowany atak rosyjsko-terrorystycznych wojsk na ukraińskie pozycje.

„Nie wiem co dokładnie stało się z misją OBWE, dlaczego doznała olśnienia. Może miała miejsce jakaś rotacja w wyniku której zmniejszyła się liczba Rosjan? A może to skutek międzynarodowej presji na pracowników SMM. Faktem jest, że obecnie SMM OBWE reaguje na sytuację i ocenia ją znacznie bardziej odpowiednio niż wcześniej” – stwierdza Olga Leń. Obiektywne doniesienia, które rejestrują niesprowokowaną agresję separatystów i ukazują ich światu jako szalone małpy z granatami, nie odpowiadają ani samym tzw. republikom ludowym, ani Moskwie.

Kolejną próbą zastraszenia OBWE było podpalenie pojazdów opancerzonych SMM w Doniecku w nocy z 9 na 10 sierpnia. Doszczętnie spłonęły cztery pojazdy, częściowo uszkodzone zostały kolejne trzy. OBWE odpowiedzialnością za atak obarczyło „tych, którzy kontrolują sytuację w Doniecku”, czyli kierownictwo „DNR”. Pomimo jednoznacznych sygnałów, że w Donbasie inspektorzy OBWE nie są mile widziani przez separatystów, obserwatorzy SMM póki co nie zamierzają stamtąd uciekać. Poinformował o tym na konferencji prasowej zastępca szefa Specjalnej Misji Monitorującej na Ukrainie, Alexander Hugh. „Jeśli nie będziemy mogli nadawać ze strefy konfliktu, wszyscy na Ukrainie oślepną. My jako jedyni dostarczamy obiektywną i operacyjną informację” – przyznał Hugh.

Trudno prognozować jak długo wystarczy inspektorom cierpliwości, aby pracować pod taką presją. Wiele będzie zależeć zapewne od stopnia zastraszenia oraz od roli Kremla w tym procesie. Jeśli z Moskwy nadejdzie zielone światło, aby wzmocnić sprzeciw wobec obserwatorów OBWE, inspektorzy mogą nie wytrzymać napięcia. Społeczność międzynarodowa straci wówczas „widzącego arbitra” w Donbasie.

INFORMACJE O SMM OBWE W DONBASIE

W skład Specjalnej Misji Monitorującej OBWE na Ukrainie na chwilę obecną wchodzi około 500 nieuzbrojonych obserwatorów cywilnych z około 40 państw członkowskich OBWE. Zgodnie z mandatem, który został przedłużony do 31 marca 2016r., szef SMM ma prawo do zwiększenia liczby obserwatorów do 1000 osób. Mandat misji obejmuje całe terytorium Ukrainy. Główna siedziba SMM znajduje się w Kijowie, a zespoły obserwatorów działają również w innych miastach – Dniepropietrowsku, Doniecku, Iwano-Frankiwsku, Ługańsku, Lwowie, Odessie, Charkowie, Chersoniu i Czerniowcach. W obwodach Donieckim i Ługańskim pracuje 350 obserwatorów – w małych grupach, w systemie zmianowym 7 godzin na tydzień.

Dmytro Lychowij
Tłumaczenie: Nataliia Sokolova

Fot. polskieradio.pl

Share Button

Czytaj również

Czołg M1A1 Abrams z 1 Warszawskiej Brygady Pancernej /fot. polukr.net

Komunikacja na wysokim poziomie

Tegoroczne obchody Święta Wojska Polskiego, podobnie zresztą jak rok temu, odbywały się w dość szczególnej …

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.