Za czasów rządów Wiktora Janukowycza Serhij Lowoczkin był praktycznie wszechmocnym. Jako szef Administracji Prezydenta Ukrainy miał nie tylko bezpośredni dostęp do ówczesnego przywódcy, ale również mocną pozycję w środowisku związanym z Partią Regionów, której nie osłabiło nawet wzmocnienie wpływów tzw. „Rodziny” Janukowyczów, w tym zwłaszcza starszego syna prezydenta, Ołeksandra. Właśnie Lowoczkina powiązywano z ideą tzw. „Majdanu bez polityków”, który rozpoczął się w dniu, kiedy ówczesny rząd Ukrainy odmówił podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską i jaki de facto zakończył się w dniu, w którym doszło do brutalnego rozpędzenia manifestacji studentów. Ucieczka Janukowycza oznaczała również osłabienie wpływów byłego szefa jego administracji, jednak nie zamierza on wycofać się z aktywnego uczestnictwa w polityce. Obecnie jest deputowanym do Rady Najwyższej z ramienia „Bloku Opozycyjnego” i według niektórych informacji ma szansę zostać kolejnym premierem Ukrainy. I chociaż takie plany jak na razie mogą wywoływać co najwyżej ironiczny uśmiech, to Lowoczkina i jego roli w ukraińskiej polityce nie można lekceważyć.
Złota era
W polityce Serhij Lowoczkin pojawił się jeszcze w czasie rządów Leonida Kuczmy, ale i w okresie prezydentury Wiktora Juszczenko wiodło mu się nie najgorzej. W 2004 powstała spółka RosUkrEnergo, która do 2009 roku była pośrednikiem w dostawach gazu z Rosji przez Ukrainę do Europy. Z tą firmą byli związani trzej ludzie: Dmytro Firtasz, Jurij Bojko i właśnie Serhij Lowoczkin. Byli oni nazywani „grupą RosUkrEnergo”. W 2009 roku na skutek działań ówczesnej premier Tymoszenko spółka została odsunięta od pośredniczenia w dostawach gazu, a w 2014 roku ostatecznie zlikwidowana.
Zwycięstwo w 2010 roku, jakie odniósł Wiktor Janukowycz w wyborach prezydenckich stało się początkiem „złotej ery dla Serhija Lowoczkina i jego otoczenia. Jurij Bojko zajął stanowisko wicepremiera, a sam Lowoczkin stanął na czele Administracji Prezydenta. Warto zauważyć, że nie dotyczyły go praktycznie żadne konflikty, jakie w rok-dwa po zwycięstwie Janukowycza rozpoczęły się w rządzącej Partii Regionów – jako że każde ze stronnictw polityczno-biznesowych i oligarchicznych chciało maksymalnie skorzystać z dojścia do władzy. Walka o wpływy stała się szczególnie ostra po pojawieniu się tzw. „Rodziny” – grupy najbliższych przyjaciół i stronników starszego syna Wiktora Janukowycza. Tak zwani „młodzi reformatorzy” dążyli do objęcie kluczowych stanowisk w aparacie wykonawczym i zaczęli stopniowo wypierać starsze pokolenie polityków Partii Regionów, tak z polityki jak i z biznesu. Po kilkumiesięcznych zmaganiach władzę wewnątrz formacji rozdzielili pomiędzy siebie: „Rodzina”, Rinat Achmetow i Serhij Lowoczkin.
Jedna „Rodzina” nie była w dłuższym okresie czasu zainteresowano sytuacją „trójwładzy” w partii i aktywnie poszerzała swoje wpływy. Rosnące apetytu „młodych reformatorów” wskazywały wyraźnie, że ktoś będzie musiał być wcześniej czy później przegranym i właśnie to doskonale rozumiał Lowoczkin, dążąc do wsparcia wydarzeń na Majdanie. Przy czym nie chodziło o bezpośrednie wsparcie, choć to właśnie jego uznaje się za twórcę wspomnianej wcześniej koncepcji „majdanu bez polityków”. Według jednej z wersji Serhij Lowoczkin od samego początku planował przewrót aby pozbawić władzy Janukowycza i tym samym uwolnić się od zagrożenia ze strony „Rodziny”.
Władca marionetek
Ale nawet jeśli jego koncepcja była właśnie taką, jak opisano wyżej, to jej realizacja nie udała się z zgodnie z planem. Od zeszłego roku grupa RosUkrEnergo po raz pierwszy od 2006 roku nie kontroluje kluczowych stanowisk w kraju, a jeden z trzech jej liderów – Dmytro Firtasz przebywa w Wiedniu w oczekiwaniu na decyzję o ekstradycji do USA, gdzie ma zostać postawiony przed sądem.
Z osłabienia grupy skorzystali inni oligarchowie, zwłaszcza Ihor Kołomojski. Cała Ukraina była świadkiem ekonomicznej wojny pomiędzy nim, a Lowoczkinem, który transmitowały należące do nich telewizje – „1+1” i „Inter”. Ale nie chodzi tylko o biznes.
Serhij Lowoczkin dąży do tego, aby „wkładać jajka do różnych koszyków” i myśleć strategicznie o odbudowie wpływów. Pierwsza próba miała miejsce podczas ostatnich wyborów parlamentarnych, gdy sfinansował od razu kilka projektów politycznych. Pierwszy i największy – „Blok Opozycyjny” był w stanie dostać się do parlamentu, a w jego szeregach znalazło się kilkudziesięciu byłych członków Partii Regionów, w tym sam Lowoczkin oraz Jurij Bojko. Nie mają oni jednak pełnego wpływu na frakcję – są tu także ludzie Rinata Achmetowa, a także Nowińskiego. Tak czy inaczej frakcja liczy zaledwie 40 deputowanych, pozostaje w głębokiej opozycji i nie ma żadnego wpływu na procesy polityczne w parlamencie. Inny projekt grupy – „Silna Ukraina” na czele z Serhijem Tihipko poniósł porażkę w wyborach, podobnie jak „Hromadska pozycja” Anatolija Hrycenko, która również wiązana jest z Lowoczkinem (faktycznie tak Hrycenko jak i Lowoczkin temu zaprzeczają).
Do Rady trafiła także „Partia Radykalna” Olega Liaszko, którą już otwarcie nazywa się projektem politycznym Serhija Lowoczkina. Faktycznie, jej rezultat okazał się być gorszym od oczekiwanego – za to można „podziękować” Ihorowi Kołomojskiemu, który z pomocą podległych mu mediów w ciągu paru miesięcy kampanii przedwyborczej był w stanie wpłynąć na poziom poparcia dla „Radykałów”. Była to część nie tyle politycznej, co ekonomicznej wojny – większe poparcie dla „swoich” formacji pozwoliłoby Lowoczkinowi wzmocnić pozycję polityczną w biznesie, co rzecz jasna nie było na rękę Kołomojskiemu.
Ale finansowanie całych partii przez grupę RosUkrEnergo to nie wszystko – jej ludzie weszli także do spisów wyborczych Bloku Petra Poroszenko, głównie za pośrednictwem partii UDAR, której politycy współpracowali zarówno z Firtaszem jak i pośrednio z Lowoczkinem. Ocenia się, że w partii prezydenckiej jest około 10 deputowanych w ten czy inny sposób powiązanych z byłym szefem Administracji Prezydenta. Jednak warto przy tym zauważyć, że większość z nich po wyborach przeorientowała swoje sympatie w kierunku urzędującego prezydenta i nie chce wiązać się więcej z byłym „regionałami”.
Plany: fotel premiera?
Można stwierdzić, że obecne wpływy Lowoczkina nie odpowiadają jego ambicjom. Mimo tego, nawet obecne aktywa oligarchy mogą być zagrożone, jako że niedawno grupa deputowanych z „Frontu Ludowego” zwróciła się do Prokuratury Generalnej z żądaniem wyjaśnienia, w jaki sposób Firtasz i Lowoczkin uzyskali kontrolę nad telewizją „Inter” i skąd mieli na to pieniądze (mowa o sumie ok. 2,5 mld dolarów). Jak na razie jest zbyt wcześnie by mówić o perspektywach tej sprawy, ale jeśli Lowoczkin i Firtasz stracą kontrolę nad telewizją, ich wpływy znacząco zmniejszą się.
Jednak sam Serhij Lowoczkin nie zamierza się poddawać. Przedstawiciele „Bloku Opozycyjnego” razem z kilkoma byłymi członkami Partii Regionów ogłosili pod koniec marca stworzenie tzw. „rządu opozycyjnego”. Lowoczkin jak na razie nie ogłosił o wejściu w jego skład, ale zapowiedział udział w jego pracach. Trudno oczekiwać jakichś konkretnych rezultatów z prac „gabinetu cieni”, ale chodzi o coś innego: w przededniu wyborów do władz lokalnych imitacja opozycyjnej działalności pozwala prowadzić aktywną kampanię wyborczą w sferze informacyjnej. Eksperci otwarcie nazywają stworzenie „rządu opozycyjnego” elementem technologii PR, zorientowanej na wybory, a także na zachodnich partnerów Ukrainy – by pokazać im, że nie wszyscy byli członkowie Partii Regionów są skorumpowani, a także by pokazać, że są oni gotowi zmienić obecną władzę, gdyby zaszła taka potrzeba. Ostatnie pojawiły się także doniesienia, że Serhij Lowoczkin rozpoczął własną kampanię medialną w amerykańskich mediach, w której przedstawia siebie jako kolejnego premiera Ukrainy, którego program polityczny jest w stanie położyć kres kryzysowi gospodarczemu i wojnie.
Nawet jeżeli takie plany wyglądają na tą chwilę komicznie – bo w tej chwili mało kto wierzy w możliwości rewanżu byłych „regionałów”, to działania przez nich podejmowane są zorientowane na osiągnięcie dobrego rezultatu w najbliższych wyborach. Oprócz tego Serhij Lowoczkin nie ukrywa swoich nadziei na przeprowadzenie jeszcze jednych wcześniejszych wyborów do parlamentu – zwłaszcza po ostatnich danych ośrodków badania opinii publicznej z których wynika, że partia obecnego premiera Ukrainy ma poparcie wynoszące zaledwie ok. 4%, co jest oczywistą konsekwencją braku zaufania do Arsenija Jaceniuka. Ewentualne kolejne wybory do Rady Najwyższej dałyby możliwość zrealizowania większej ilości politycznych projektów i znacznie umocniłyby wpływ Lowoczkina na parlament – a stamtąd na stanowisko premiera już niedaleko…
Iryna Hamryszczak