niedziela, 9 luty, 2025
pluken
Home / Komentarze i opinie / Moda na faszyzm
ukraina_ue_glavcom_ua-----------------------------54��

Moda na faszyzm

Share Button

Moda na walkę z brunatnym faszystą, wrogiem wszystkiego co kolorowe i europejskie trwa w najlepsze i jak można było się tego spodziewać, dotarła także na Ukrainę.

Kim jest faszysta? Sięgając do podręczników historii możemy dowiedzieć się, że jest to przedstawiciel, zwolennik lub funkcjonariusz reżimu Benito Mussoliniego we Włoszech, lub względnie – w wersji niemieckiej: nazista, przedstawiciel niemieckiej NSDAP, będącej podstawą funkcjonowania systemu politycznego III Rzeszy. Mówiąc delikatnie, postać nie budząca sympatii.
Wydawać by się mogło, że wraz z upadkiem zbrodniczych reżimów: Mussoliniego we Włoszech i Adolfa Hitlera w Niemczech, współczesna Europa nie musi się już zmagać z problemem faszyzmu (nie licząc marginalnych środowisk neonazistowskich w Niemczech i kilku innych krajach, będących jednak raczej formą politycznego folkloru, a nie realną siłą polityczną). Sytuacja jednak jest daleko bardziej skomplikowana i przynajmniej w opinii części środowisk uznających siebie za postępowe, a zlokalizowanych zwykle blisko lewego skraju sceny politycznej w przeciętnym europejskim kraju, faszyzm stanowi niezmiennie zagrożenie dla swobód obywatelskich i zdążył się już stać aktualnym synonimem wszystkiego co złe.

Spróbujmy się zastanowić kim jest przeciętny polski faszysta, jako że na polskim przykładzie będziemy w niniejszym tekście bazować. Najłatwiej takowego spotkać przy okazji różnego typu świąt narodowych, takich jak choćby rocznica odzyskania niepodległości 11 listopada. Znaki szczególne: barwy biało-czerwone w tej czy innej formie, oraz bardzo charakterystyczne faszystowskie hasła jak choćby (wg relacji jednej z komercyjnych telewizji) m.in.: „Bóg, Honor, Ojczyzna”. W roku 2011, czyli niecałe dwa lata temu, zagrożenie faszyzmem w Polsce sięgnęło apogeum i lokalni antyfaszyści, walczący z tym rakiem toczącym zdrową tkankę społeczeństwa, stwierdzili, iż niezbędne jest wezwanie na pomoc sojuszników zza Odry, którzy jako stykający się z problemem na co dzień, winni posiadać największe doświadczenie w walce z zagrożeniem. Nie wiedzieć czemu, oddziały posiłkowe z RFN przybyły do Polski odziane w dość jednoznacznie kojarzące się czarne stroje, wykrzykując hasła i posiłkując się gestami charakterystycznymi dla systemu, jaki skończył się w Niemczech w 1945 roku. O dziwo jednak miejscowym faszystom polskim nie przypadło to do gustu, podobnie jak metody i narzędzia walki z polskim faszyzmem (w postaci noży, kijów bejsbolowych, itp. które z niewiadomych przyczyn pozostawiono w siedzibie najbardziej postępowego i antyfaszystowskiego pisma w Polsce). Na tym jednym dniu walka z faszyzmem nad Wisłą nie zakończyła się – trwa w najlepsze po dziś dzień, a tytułowy „faszysta” zdążył już stać się synonimem wszystkiego co najgorsze, zacofane, antyeuropejskie i zasługujące na odrzucenie przez każdego nowoczesnego i postępowego Europejczyka mieszkającego w Polsce (terminu: Polak, obywatel RP w ocenie przedstawicieli części lokalnych sił politycznych stosować się nie powinno jako już nieadekwatnego).

Jak można było się spodziewać, swoista moda na walkę z faszyzmem dotarła także na Ukrainę. I tutaj można spotkać lokalnych faszystów i antyfaszystów organizujących wiece i marsze. O ile, nie będąc obywatelem Ukrainy, nie podejmuję się oceniania meandrów ukraińskiej polityki i okoliczności toczonej walki politycznej prowadzonej przez partie władzy i opozycji, to warto zwrócić uwagę na międzynarodowy aspekt „faszyzmu” na Ukrainie.

Miano faszystowskich zwykło się bowiem nadawać formacjom politycznym znajdującym się po prawej stronie sceny politycznej. Podobnie jak w każdym innym systemie politycznym, takie partie występują także na Ukrainie, prezentując w niektórych przypadkach dość radykalny program, który można z powodzeniem nazwać nacjonalistycznym. Największa z nich – partia „Swoboda” w ostatnich wyborach parlamentarnych partia „Swoboda” uzyskała ponad 10-procentowe poparcie. Czy jednak nacjonalistyczny to od razu faszystowski? Wydaje się, że w takim stwierdzeniu byłoby dużo przesady i zwyczajnie rozmija się ono z prawdą. Partie nacjonalistyczne, występują niemal w każdym kraju europejskim, są reprezentowane w parlamentach, bardzo często głoszą radykalne hasła, a zdarza się, że odgrywają istotną rolę w na scenie politycznej (wystarczy wspomnieć tutaj choćby francuski Front Narodowy i osobę Jean Marie Le Pena, który miał okazję być kontrkandydatem Jacquesa Chiraca w wyborach prezydenckich). Podobne formacje można znaleźć również w Austrii czy w Holandii. Żadna z nich nie została jak dotąd zdelegalizowana, choć być może trudna do zaakceptowania część sceny politycznej. Nie inaczej jest również na Ukrainie.

Jednak sytuacja Ukrainy jest szczególna, ze względu na niezwykle istotny moment, w jakim obecnie znajduje się ten kraj. Na przysłowiowej „ostatniej prostej” są negocjacje dotyczące podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską, które to wydarzenie ma mieć miejsce w listopadzie 2013 roku na szczycie Partnerstwa Wschodniego w Wilnie. Dobrze byłoby, aby wszystkie siły polityczne popierające podpisanie umowy stowarzyszeniowej i integrację Ukrainy z Unią Europejską miały na uwadze przede wszystkim pozytywne zakończenie rozmów związanych z podpisaniem porozumienia i choćby na chwilę odsunęły na drugi plan partykularne interesy. Jest to szczególnie ważne patrząc z punktu widzenia międzynarodowego wizerunku Ukrainy na forum europejskim. Walka z „faszystą”, w przypadku Ukrainy raczej wyimaginowanym, niż faktycznym „wrogiem publicznym numer jeden” (podobnie zresztą jak w przypadku jego polskiego odpowiednika) może mieć wysoce negatywny wpływ na postrzeganie Ukrainy w krajach Europy Zachodniej, tym bardziej, że mało kto, wliczając w to także tamtejszych polityków, orientuje się w ukraińskich realiach. Unia Europejska jest zainteresowana w przyjęciu Ukrainy, co wynika z jej geopolitycznych, politycznych i gospodarczych interesów, jednak nastawienie do kwestii integracji Kijowa z UE (na razie w sferze podpisania umowy stowarzyszeniowej, co jest niezbędnym etapem dla kontynuowania tego procesu) będzie tym bardziej pozytywne, im bardziej Ukraina będzie prezentować swój obraz jako kraju wolnego od poważnych problemów czy konfliktów wewnętrznych, zdecydowanego co do słuszności raz wybranej drogi. A walka z „faszystą” i stawianie poza nawiasem tej czy innej formacji politycznej czy grupy wyborców (czego powinny wystrzegać się wszystkie siły polityczne zasiadające w ukraińskim parlamencie – dotyczyć to zresztą powinno każdego kraju) na pewno nie sprzyja budowaniu takiego wizerunku Ukrainy, jaki będzie do zaakceptowania przez Unię Europejską. Rolą polityków, zresztą nie tylko na Ukrainie, ale także w Polsce, czy jakimkolwiek innym kraju powinno być raczej łagodzenie napięć w społeczeństwie, a nie pogłębianie istniejących podziałów.

Szczególną rolę ma to do odegrania Polska, nie tylko jako kraj szczególnie zaangażowany w działania na rzecz podpisania umowy stowarzyszeniowej, ale przede wszystkim jako kraj, z którym łączą Ukrainę wspólne losy i doświadczenia historyczne, często bardzo bolesne. W obecnej sytuacji, zdecydowanie lepiej byłoby aby niektóre, często skrajnie nastawione środowiska funkcjonujące w Polsce, a mające ambicje takiego, czy innego zaangażowania, choćby werbalnego, w sprawy związane z Ukrainą (na płaszczyźnie politycznej, historycznej czy jakiejkolwiek innej) powstrzymały się od angażowania się w wewnętrzne sprawy ukraińskiej polityki, aby nie dolewać przysłowiowej „oliwy do ognia”, gdyż zdecydowanie nie leży to w polskim interesie.

Dariusz Materniak

Share Button

Czytaj również

Czołg M1A1 Abrams z 1 Warszawskiej Brygady Pancernej /fot. polukr.net

Komunikacja na wysokim poziomie

Tegoroczne obchody Święta Wojska Polskiego, podobnie zresztą jak rok temu, odbywały się w dość szczególnej …

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.